Kim ty jesteś?

480 38 176
                                    

Pov: George

Obudziłem się, ponieważ było mi bardzo nie wygodnie. Nigdy nie byłem wybredny, ale teraz wyjątkowo coś było nie tak.

Otworzyłem oczy i zacząłem przyzwyczajać się do światła, które wpadało do pomieszczenia przez małe okienko obok drzwi wejściowych.

Zdałem sobie sprawę, że nie leżę na materacu, a siedzę na krześle, przywiązany do niego na środku pokoju. To już wiadomo czemu nie było mi tak wygodnie.

- Czego tutaj szukasz?- odezwał się głos, którego się wystraszyłem.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu i ujrzałem jakiegoś chłopaka w zielonej bluzie, czarnych spodniach, czarnych rękawiczkach z wycięciami na palce i na twarzy miał białą maskę z czarnym uśmiechem. Był bardzo chudy, ale zarazem trochę umięśniony. Nie miał jakiś wielkich mięśni, ale jednak nie można też powiedzieć że ich nie miał. Nie mogłem określić koloru włosów, przez to że miał na głowie kaptur.

- kim ty jesteś?- spytałem zdezoriętowany.

- to nie ma znaczenia.

Dopiero teraz zauważyłem że chłopak podpiera się na mieczu. Nie chciałem mieć problemów, więc musiałem coś powiedzieć.

- zgubiłem się w lesie, zbliżała się noc więc przyszłam do tego domu, ponieważ wygląda na opuszczony.

- faktycznie, chyba muszę tutaj posprzątać trochę.- odezwał się palcem przeciągając po deskach.

O kurcze, czyli to chyba jego dom. Nie wiedziałem.

- słuchaj, nie chce problemów. Wypuść mnie stąd proszę, a ja już tutaj nie przyjdę.

- oczywiście, do usług książę.

- serio?

- nie.

Popatrzyłem się na chłopaka, który mimo że miał na twarzy maskę, to można było się domyśleć że właśnie się uśmiecha, i jest zadowolony z tego że zrobił mi nadzieję.

- jak cię zwą masko?- odezwałem się, żeby przerwać zadowolenie chłopaka.

- Dream.

- Dream? To nie imię.

- Wiem, ale tak możesz na mnie mówić. Moje prawdziwe imię nie powinno ciebie interesować. Nie zna go dosłownie nikt, więc dlaczego mam dla ciebie robić wyjątek?

- nie wiem, ja jestem George.

- wiem to.

- skąd?

- przecież jesteś księciem deklu.

- ale nie wychodzę z zamku. Nikt nie wie jak wyglądam.

- może inni nie wiedzą jak wyglądasz, ale ja wszytko wiem.

- czyli mam się ciebie bać?

- jak wolisz, ale polecam ci wybrać dobrą opcję, chyba że wolisz wąchać kwiatki od dołu.

- no ok.

Czyli okazało się, że porwał mnie jakiś bezimienny psychol, i mam czekać aż zachce mu się mnie wypuścić. Bardo fajnie George.

Chłopak podszedł do mnie i zaczął odwiązywać sznur, którym mnie przywiązał do krzesła. Oczywiście odrazu rzuciłem się do ucieczki, ale drzwi były zamknięte.

- kurwa, jak takie stare drzwi mogą mieć działający zamek!- powiedziałem.

Chłopak chwycił mnie jedną ręką w tali, podniósł i rzucił mną na materac.

- słuchaj, nie próbuj uciekać bo ci się to nie uda. Idziesz ze mną na polowanie. Nie będę ci dawał jedzenia, a jesteś mi potrzebny więc zjesz to co sobie upolujesz.- powiedział dając mi łuk do rąk.

- ale ja nie wiem jak się poluje.

- jak to nie wiesz? Jesteś księciem i nie wiesz jak się poluje?

- no nie, przecież nawet nie wychodziłem z domu to jak ci miałem coś upolować?-spytałem pretensjonalnym głosem.

- to nie masz u siebie w zamku jakiegoś takiego miejsca do ćwiczeń?

- mam, ale nie było mi to potrzebne. Rodzice nie pozwalali mi wychodzić, więc po co miałem coś polować albo się bronić?

- wsumie racja, ale i tak idziesz. Najwyżej nic nie zjesz.- powiedział i wziął mnie za ramię.

Doszliśmy do jakiejś jabłoni. Blondyn przygotował łuk i zaczął strzelać do jabłek, które zaczęły opadać na ziemię. Zestrzelił sobie jedno jabłko, a potem popatrzył na mnie.

- teraz ty- powiedział.

Przygotowałem łuk i zacząłem naciągać strzałę, aż nagle poczułem jak ktoś łapie moje ręce od tyłu. Zatrząsłem się cały ze strachu.

- nie bój się. Nic ci nie robię, tylko pomagam ci żebyś się nauczył strzelać- powiedział i nachwilię zluzował uchwyt.

Pokiwałem głową a chłopak ponownie chwycił mocniej moje ręce. Pomógł mi naciągnąć strzałę, a później wycelować w jabłko. Puścił mnie, a ja puściłem strzałę. Trafiłem idealnie i jabłko spadło na ziemię. Podniosłem je i podszedłem do chłopaka.

- dobrze ci poszło.- powiedział

- dziękuję.

Wracaliśmy w spokoju, a kiedy byliśmy w domu usiedliśmy do stolika. Okazało się że w chatce, obok pokoju z materacem była jeszcze mała kuchnia z stołem.

Zacząłem jeść jabłko, ale kiedy zobaczyłem że dream nie je, sam również przestałem.

- nie jesz?- spytałem.

Chłopak podniósł głowę i przez chwilę tylko się na mnie patrzył, ale wkońcu postanowił mi odpowiedzieć.

- nie

- dlaczego?

- bo bym musiał zdjąć maskę.

- możesz zdjąć.

- nie mogę.

- przecież cię nikomu nie podam że mnie porwałeś czy coś.

- nie o to chodzi.

- to o co?

Dream wstał z krzesła i podszedł do mnie na bardzo bliską odległość. Przybliżył się trochę do mojego ucha i szepnął.

- nie to, nie. Żebyś wiedział tak na przyszłość- po czym poszedł.

Ja się lekko zatrząsłem, ale potem wróciłem do jedzenia.

Narazie nie jest aż tak źle. Mogło być gorzej i mógł mnie torturować czy coś- pomyślałem.

Do usług, książęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz