3. Ludzie są męczący...

898 90 28
                                    

Hej, kochani!

Dopiero wróciłyśmy z Pyrkonu, dlatego za wszelkie błędy z góry przepraszam!

W drodze powrotniej przypomniało mi się, że nasz ulubiony samobójca ma urodziny, więc z tej okazji wrzucam rozdział ❤

Miłego czytania~ 💜

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przemierzają ulice Yokohamy, Dazai zdał sobie sprawę, że do otwarcia Lupina miał jeszcze pół godziny. Nie chciał się tam pojawiać punkt siedemnasta, jak jakiś desperat, dlatego zdecydował się na dłuższy spacer. Choć nie uważał tego za wybitnie dobry pomysł, gdyż był prawie koniec czerwca, a on miał na sobie garnitur oraz bandaże. Już po pierwszych minutach przebywania na słońcu przeszło mu przez myśl, że zaraz się ugotuje w takim zestawie ubrań. Dlatego pierwsza myśl o spacerze musiała zostać odsunięta oraz zastąpiona inną. Wejście do klimatyzowanego centrum handlowego był dla szatyna najlepszym rozwiązaniem. Nie planował zakupów. Bardziej stawiał na to, aby zobaczyć jak swoje zakupy robią zwyczajni ludzie. Nawet nie wiedzieli ile mają szczęścia, żyjąc w nieświadomości o podziemiu w mieście, w którym żyli. Gdyby się o nim dowiedzieli, nie byliby zapewne już tacy spokojni w swoim codziennym rytmie. Zapewne też wielu z nich szybko by opuściło miasto, tak jak było niegdyś w Tokyo, gdy społeczeństwo dowiedziało się o Yakuzie.

Mafiozie przeszło przez myśl pytanie. Skoro Chuuya przyjechał do Yokohamy z samego Tokyo... Czy był świadomy, że w swoim dawnym miejscu zamieszkania żył w pobliżu Yakuzy? Dazai nie wiedział, jak długo Nakahara przebywał w stolicy przed swoją przeprowadzką do miasta portowego. Nie znał też powodów jego wyprowadzki z Tokyo. Przyczyną mogło być dosłownie wszystko. Zmiana pracy, chęć zmiany otoczenia, zakończenie związku... Akurat o powód mógł zapytać. Jednak nie wiedział, czy powinien zadać pytanie o Yakuzę. Reakcja rudzielca była bardzo trudna do przewidzenia, zwłaszcza, że znali się jeden dzień i nie wiedzieli o sobie zbyt wiele.

Mijając pasaże oraz witryny sklepowe, znacznie się zamyślił. Nie powinien wciągać rudzielca w żaden sposób w sprawy Mafii. Z drugiej strony jednak już go w nie wciągnął samym faktem, iż ze sobą rozmawiali. Do tego jeśli ich znajomość w jakikolwiek sposób się rozwinie, Chuuya stanie się w jakimś stopniu częścią życia Osamu, a wtedy już na pewno chcąc nie chcąc będzie miał powiązanie z Portową Mafią. Nawet jeśli nieświadome, to zawsze jakieś. Prędzej czy później egzekutorzy lub podopieczni szatyna się dowiedzą o znajomości barmana z ich szefem, a wtedy będą Nakaharę obserwować. Dazai by tego nie chciał, jednak na niektóre rzeczy, nawet jako szef, nie miał wpływu.

Nim czekoladowooki się zorientował, zamyślony zdołał obejść całe centrum handlowe. A później znowu. I znowu. Zrobił trzy, cztery lub osiem okrążeń. Po trzecim przestał liczyć. Nic nie zwróciło jego większej uwagi, dlatego też strasznie mu się dłużyło. Zaczął rozważać wyjście i skok z mostu, jednak nigdzie w pobliżu nie widział żadnej chętnej piękności na podwójne samobójstwo, dlatego zrezygnował i znudzony zaczął urządzać sobie przechadzki po sklepach. Zaglądał we witryny sklepowe. Zwłaszcza te u jubilera. Piękne sygnety, wisiorki i inne błyskotki przyciągały wzrok. Tak samo jak ciasta i torty w kawiarni. Jednak i tak tylko je oglądał, nie mając zamiaru ich kupować.

Dazai zerknął na godzinę w swoim telefonie. Zbliżała się osiemnasta. Aż zdziwił się ile czasu stracił na chodzeniu bez celu. A mógł w tym czasie układać plan przejęcia Yakuzy... no trudno. Nie żeby nad tym ubolewał. Naprawdę mu się nie spieszyło. Uśmiechnął się minimalnie do ekranu telefonu. Chuuya już pewnie podawał komuś alkohol i uśmiechał się w swój uroczy sposób do klientów, wiedząc że nie jeden z nich wyda tego wieczoru majątek w barze lub w kasynie niedaleko Lupina. To było całkiem zabawne. Oglądanie jak ktoś upada przez własną głupotę. Ale mniejsza z tym.

Zrozumienie (Soukoku - Bungou Stray Dogs) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz