10. Podopieczni Dazaia Osamu

877 78 151
                                    

Hej, kochani!

Wróciłam z nową energią i zabieram się za dalsze pisanie! Tęskniliście?! Pewnie nie, ale warto było spróbować haha

Miłego czytania 💜

~~~~~~~~~~~~~~

Pstryknięcie palców było sygnałem do ataku, rozkazem, aby zlikwidować przeciwnika. Musieli to traktować poważnie, nawet jeśli był to zwykły trening, czy jakaś pokazówka. Rozkaz był rozkazem, musieli go wykonać, zwłaszcza gdy wydawał go sam szef. Chłopcy musieli się postarać. Osamu uważnie ich obserwował, stojące z boku. Jego twarz kompletnie nic nie zdradzała. Nie pokazywał swoich emocji. Stał w milczeniu. Nakahara trochę dziwnie się przez to czuł. Nie lubił u mężczyzny tego braku wyrazu. Trudno było wtedy odczytać jego myśli. To było trochę rozpraszające. Przez to bardziej skupiał się na szatynie, niż na przeciwnikach. Mimo to nie dawał im się zaskoczyć.

Chuuya walczył tylko nogami. Dłonie miał ukryte w kieszeniach swoich czarnych spodni. Młodsi chłopcy atakowali go równocześnie. Atsushi używał stylu Hu Quan w walce. Nie był to dokładny tygrysi styl. Jasnowłosy nie wyglądał aż tak groźnie, jak wojownicy, którzy go używali. Nie mniej radził sobie bardzo dobrze. Był zwinny, jego ciosy był szybkie, mocne, lecz nie zawsze precyzyjne. Musiał się jeszcze trochę nauczyć. Rudzielec sam z chęcią, by go podszkolił. Jednak na razie musiał się skupić na walce, a nie dawaniu tej propozycji chłopakowi, albo jego opiekunowi. Ryuunosuke natomiast był bardzo precyzyjny, ale jego ciosy nie były zbyt silne. Przy ich wymierzaniu, źle układał pięści, co niosło za sobą ryzykować nawet skręcenia nadgarstka. Chętnie by podszkolił tę dwójkę. Mieli potencjał, ogromną siłę woli, byli też wytrzymali. To były diamenty, które potrzebowały doszlifowania.

Lazurowooki wymierzał im silne kopnięcia. Nie na tyle mocne, aby ich nie zabić, ale i z nimi na pewno by sobie poradzili. Potrafili robić skuteczne uniki. Pilnowali siebie nawzajem oraz tworzyli różne sekwencje ruchów, niczym w tańcu, aby ułatwić sobie walkę podczas zmian. Lecz mimo to, nie byli w stanie pokonać swojego przeciwnika. Chuuya był biegły w walce. Nie potrafili go zaskoczyć, ani stworzyć odpowiedniej taktyki, aby go pokonać. Ostatecznie miedzianowłosy powalił ich bez użycia rąk. Chłopcy upadli z jękiem na twarde podłoże, a mężczyzna tylko przystanął obok nich. Gdy Osamu skinieniem głowy potwierdził jego wygraną, dopiero wtedy pomógł chłopcom wstać. Niczym rodzic, otrzepał ich z kurzu jak małe dzieci, którymi przecież nie byli.

- Nie bądź dla nich zbyt surowy. Poradzili sobie bardzo dobrze. Trochę więcej potrenują i kiedyś mnie pokonają. - Nakahara widział niezadowolenie wypisane w chłodnym spojrzeniu czekoladowych oczu. Dazai nie był zachwycony z przebiegu walki, a rudzielec chciał to załagodzić.

- Oni trenują cały czas. Na razie bez większych rezultatów... - Westchnął z rezygnacją mafiozo, karcąco spoglądając w stronę swoich podopiecznych.

- Przepraszamy, Dazai-san. - Powiedzieli niemal chórem, stając kilka kroków przed szefem, z opuszczonymi głowami. Było im wstyd. Przeciwnik był jeden, a ich było dwóch. Nie dali rady. Musieli trenować więcej, inaczej Dazai zmieni o nich zdanie i zrzuci z obecnego stanowiska.

- Może to ty ich źle szkolisz? - Młodsi zbledli, kiedy usłyszeli te słowa z ust niziołka. Nie znali go, on nie znał ich. To było miłe, że stawał w ich obronie i do tego może nieświadomie ryzykował życie, zarzucając Dazaiowi, że robił coś źle. Nie chcieli, aby Chuuyi się za to oberwało.

- Słucham? - Szatyn się nieco zaskoczył, ale cenił zdanie pięknookiego. Zwłaszcza, że mówił co myślał. Był odważny, jak mało kto, że się stawiał.

Zrozumienie (Soukoku - Bungou Stray Dogs) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz