1. Nowy barman w ,,Lupinie"

1K 100 51
                                    

Szatyn z uwagą przyglądał się niskiemu mężczyźnie o przydługich miedzianych lokach. Dokładnie zlustrował go swoim czekoladowym okiem, starając się wychwycić jak najwięcej. Barman miał wyjątkową urodę. To zauważył od razu. Twarz miał śliczną, bez skazy. Niczym porcelanowa laleczka świeżo wyjęta z opakowania. Do tego porównania wpasowały się też jego lazurowe, duże i mądre oczy. Miały w sobie życie. Były kompletnie inne niż odsłonięte oko mafiozy. Teraz wyrażały lekkie zaskoczenie pytaniem o poprzedniego barmana, oraz ciekawość. Z marszu było można się w nich zatopić. Szatyn i tak przyłapał się na tym, że zdecydowanie zbyt długo się w nie wpatrywał. Choć o dziwo to nie spłoszyło owego barmana. Czekoladowe oczy mężczyzny wychwyciły też nienaganny ubiór rudowłosego. Mundurek pracowniczy, na który składała się biała koszula, czarne spodnie, fartuszek i krawat, były idealnie wyprasowane. Jedyne co odbiegało od wszystkiego to niewielki, srebrny kolczyk umieszczony w płatku lewego ucha. A zauważył go tylko dlatego, że odbijał on delikatne światło lamp w lokalu.

- Poprzedni barman przeszedł na emeryturę. Z tego co wiem dzisiaj rano polecieli z żoną do Wenecji. - W końcu padła odpowiedź na zadane pytanie. Lazurowookiego nie peszyło intensywne spojrzenie nieznanego mu mężczyzny. Może i było chłodne, tak samo jak ton przy zadawaniu pytania, jednak przyjął, że aktualnie jedyny klient Lupina miał po prostu kiepski dzień i stąd taki ton. - Romantycznie, prawda? - Rzucił ze spokojem, po czym odstawił wytarty kieliszek po winie na odpowiednie miejsce.

- Tak... miasto miłości i tak dalej. Bardzo romantycznie. - Nieco lekceważąco machnął ręką. Trochę żałował, że stary barman już odszedł na emeryturę, głównie dlatego, że nowego nie znał i nie miał pojęcia czy w ogóle będzie potrafił nalać mu whisky w ten sam sposób co staruszek. Już był przyzwyczajony, że w Lupinie zawsze pracowali ludzie, którzy go chociaż kojarzyli i znali jego preferencje do alkoholu oraz jego podawania. Świeżak ich nie znał i zapewne będzie musiał mu objaśnić, jak ma być podawany jego ulubiony trunek. Ech... na samą myśl było to męczące. Ojć, ludzie chyba naprawdę mieli rację, że był czasami zbyt leniwy.

- Czy coś Panu podać? - Rudzielec puścił mimo uszu lekceważący ton szatyna. Wiedział, że jest klientem i musiał być dla niego miły. Gdy ten zaczął udawać, że się zastanawia, choć i tak jego twarz pozostawała bez interesującego wyrazu, miał krótką chwilę, aby mu się przyjrzeć.

Na pierwszy rzut oka, już był w stanie stwierdzić, że wyższy do biednych nie należał. Jego szary garnitur był szyty na miarę, czarna koszula również idealnie dopasowywała się do jego ciała. Jedynie gryzł się z tym zestawem szafranowy krawat i karminowy szal, luźno zwisający po obu stronach jego płaszcza. Doprawdy, nie wiedział, kto mu pomagał dobrać te dodatki, jednak odradzałby ten kolor krawatu. Lecz mniejsza z nim... Uwagę lazurowych oczu najbardziej przykuwały bandaże na nadgarstkach, szyi oraz oku mężczyzny. Był bardzo ciekawy co pod nimi skrywa... Rany? Blizny? Tatuaże? Nic? Jednak nie wypadało mu o to zapytać. Bywał impulsywny i wiele robił bez namysłu, jednak teraz zdawał sobie sprawę, że nie wypada.

- Whisky z lodem. Glenmorangie Lasanta. - Odpowiedział na pytanie chłodno, ale przynajmniej konkretnie. Nie wybrał bardzo drogiego trunku. Chciał po prostu się napić i nie musiało to mieć wartości nowego Lamborghini. - Jak się nazywasz? - Wypalił po chwili jakby bez namysłu, choć tak naprawdę po prostu chciał wiedzieć. Nowy barman na tyle go zainteresował swoim nietypowym wyglądem oraz śmiałością, że chciał poznać jego nazwisko.

- Nakahara Chuuya. - Odpowiedział szybko, chociaż nieco go to wytrąciło z pionu. Nie spodziewał się pytania o nazwisko. Jednak mimo zaskoczenia nim, postawił szklankę przed szatynem. Włożył do niej lód za pomocą szczypiec i wlał whisky, które mężczyzna zamówił. - A Pan, jak się nazywa? - Zapytał z nutą wahania w głosie. Nie dlatego, że się bał. Po prostu nie wiedział czy zwrócić się do niego na "Ty" czy per "Pan". W ostatniej chwili mu się przypomniał, że nie powinien się zwracać do klienta nieoficjalnie, nawet jeśli prawdopodobnie byli w tym samym wieku co on. Nie mógł strzelić takiej gafy w zaledwie trzeci dzień swojej pracy w Lupinie. To niby był krótki okres, ale jednak nie zmieniało to faktu, że powinien się pilnować.

Zrozumienie (Soukoku - Bungou Stray Dogs) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz