Gdy nic już do głowy nie wchodzi, moja nędznośc wychodzi. To wszystko jest takie odrealnione... Moje wszystkie problememy są wymyślone. Nie potrafię myśleć. Tracę możliwość taką, przez mom naturę dwojaką.
Nie wiem co się ze mną dzieje, tracę już jakąkolwiek nadzieję na poprawę...
Nie mam przyszłości, żadnych możliwości. Jedyne na co mam teraz siłę to leżenie i całkowite zaćmienie mej głowy, takie odcięcie się od świata do połowy, bo w całości nie wypada... jeszcze spotka cię za to większa kara.
Życie traci sens, spadam głebiej, umieram bardziej z każdym dniem, z każdym fałszywym uśmiechem tracę cząstkę siebie, jak w jakiejś nędznej ulewie. Topię się w potoku własnych słów, wszystkich głupich pomysłów, które ostatecznie dążą do unicestwienia mego obecnego istnienia.
CZYTASZ
Zimna lidokaina
PoetryAutorskie wiersze, dotykające w szczególności tematyki depresyjnej ect. Nie chce za dużo się o nich rozpisywać, gdyż każdy jest jedyny w swoim rodzaju. Mors meta malorum ~ śmierć jest celem życia. Życzę miłej lektury.♡