rozdział 7// ryrułał

8 0 10
                                    

Pov: Wikator

Obudziłem się w piwnicy, rozejrzałem się w okół mnie, dojrzałem że leżałem na środku pentagramu, byłem uwięziony w jego kręgu.

Momentalnie wstałem i nastroszyłem wrogo pióra na swoich złotych, dużych skrzidłach.

- Widzę że się obudziłeś śpiochu - odezwał się głos z ciemności, jako kojarzyłem

- kto ty! - krzyknąłem agresywnie

- Erick, we własnej osobie skarbeńku - zaśmiał się złośliwie co bardziej mnie zdenerwowało

Zacząłem w guru uderzać o ściany mocy jakie blokowały mi ucieczkę.

- Wypuszczaj mnie chuju! - miałem ochotę go rozszarpać na małe kawałeczki

- ojojojjjjj głuptasku, nie wypuszczę cie tak szybko, pierw cię zabije, haha!

Erick sięgnął po sztylet po czym naciął swoją dłoń, nie mogłem znieść zapachu jego krwi, był taki silny, kuszący, a ja taki wygłodniały. Ten podszedł do mnie, i gdy już miał wejść w krąg odskoczył i odwrócił się za siebie, to była owca jaka ugryzła go w nogawce. Mieszkał na farmie, a zostawił otwarte drzwi, wiec co się dziwić.

- Głupie zwierzę - wygonił owce po czym wrócił do mnie,

Wszedł do kręgu z krawawiąca ręka. Nie chciałem wyjść na potwora a więc jak tylko mogłem chamowałem się przed atakiem. Oddychałem spokojnie i głęboko

- twarda sztuka z ciebie - zakpił, a gdy ten na chwilę stracił uwagę chwyciłem go mocno za rękę i przygniotłem ją do ziemi, a dokładniej do pentagramu. Co sprawiło że pieczęć więzienia została zerwana.

Nie patrząc za siebie popędziłem czym prędzej, uciekałem bardzo szybko z biegiem przed siebie aż nagle nie wpadłem na Kima. Gdy tylko go ujrzałem złapałem go i przytuliłem, rozpłakałem się.

Dźwięk budzika

Nagle zerwałem się z łóżka, rozejrzałem w prawo i Lewo. To był.. to był tylko zły sen? Erick tak na prawdę mnie nie złapał? - Wstałem zdziwiony, rozejrzałem się po domu i natrafiłem na Kima, rozpłakałem się jak go zobaczyłem i rzuciłem mu w ramiona. - kiiim, śniło mi się że Erick mi coś zrobił.

- oh biedactwo moje - ten odwzajemnił uścisk uspokajając mnie - ile było ziarenek soli? - zapytał żartobliwie

- 2148 - odpowiedziałem

- otóż źle! Jest ich 2147! Wiem bo liczyłem jak spałeś

- po prostu zgubiłeś jeden, - odpowiedziałem lekko zażenowany

- w cale nie! Bo zjadłem, a nie zgubiłem

Pacnąłem się w czoło z zażenowania

Fajne opowiadanie tak 👍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz