rozdział 9

6 0 4
                                    

Kim

Obudziłem się strasznie zaspany, nie miałem pojęcia jak i dlaczego znalazłem się w łazience okryty kocem. Podniosłem się do siadu z okropnym kacem. Podniosłem się do siadu i ujrzałem śpiącego Kolegę, zdziwiło mnie to bardzo gdyż nigdy wcześniej nie zastałem mojego kolegi demona jak spał. Zwykle obserwował mnie jak spałem,  i nie spałem. Jednak ta sytuacja podsunęła mi parę pomysłów co mógłbym zrobić gdyż gdy tamten był świadom nie pozwalał mi między innymi by się dotknąć czy coś, nie lubił tego jednak moja ciekawość brała górę, usiadłem przy tamtym i tyknąłem jego ramię, a później złapałem, był on zimny tak jakby nie żył, ale przyzwyczaiłem się do tego gdyż ja nie mogłem dotykać go ale on mógł dotykać mnie więc zdawałem sobie sprawę że tamten nie ma renta i jest zimny.. po za jego językiem.. ale starałem się o tym nie myśleć, aż mnie ciarki przechodziły gdy tylko o tym myślałem.

To było silniejsze ode mnie, nawet nie wiedziałem jakiej on jest płci biologicznie, a więc uważając delikatnie by się nie obudził, zajrzałem mu do gaci i zobaczyłem... Nic. I to dosłownie, miał krocze jak lalki, ani dziury ani kijka.

- Idioto jestem nie żyjącym bytem, nie mam płci. - usłyszałem głos tamtego.

-AÆÆAA - wydarłem się odskakując od tamtego zdając sobie sprawę że tamten tak na prawdę nie śpi.

- Ale wiesz mogę mieć płeć jeśli chce, patrz - tamten cały czas mówił zaspanym głosem, ale gdy zobaczyłem że coś pojawia się w miejscu rozpórka jaki rozpiołem momentalnie zasłoniłem oczy

-Weź to kurwa z przed moich oczu! Oblech!

-hm? Ale o co ci chodzi,t o przecież tylko ręka

Gdy tamten to powiedział zetknąłem. Te. Idiota wsadził sobie rękę do bokserek i machał palcem udając że ma tam kijka

- patrz jaki duży - śmiał się

- mały, widziałem większe - odezwałem sie z pogardą a ten wtedy przestał wymachiwać palcem tylko pokazał mi faka przez bokserki.

- nie wydurniaj diybo jak ci zaraz mojego kijka pokaże to zobaczysz.

- PFFF - wyjął rękę i wstał dumnie prezentując swoje nic - Tak czy siak mój brak jest większy od twojego! - ten dureń zaczął się tak śmiać że skończył na podłodze niemal dusząc się ze śmiechu.

- Tak a chcesz zobaczyć?!?! - krzyknąłem zdesperowany.

- nie, wystarczy mi że wczoraj próbowałeś coś ze mną a finalnie skończyłeś w wannie

- C-co- to ja- ummmm - cały wręcz paliłem się że wstydu, gdyż nie pamiętałem nic a nic - kłamiesz!

- no to spójrz tutaj, tutaj zobaczysz że to było na prawdę - tamten położył palec na moim mostku

- Co? - spojrzałem w dół patrząc na jego palce

- JAJCO HAHAHA - tamten owym palcem pyknął mnie w nos.

Załamany ja po prostu schowałem e twarz dłoniach i usiadłem na muszli klozetowej
-.Mam... mam ciebie dosyć - westchnąłem ciężko a tamten nie wiem jak ale usiadł obok mnie na jednej muszki klozetowej, oczywiście zamkniętej.
- uhh, wybacz koleszko chciałem byś się rozbawił a nie złościł - powiedział to z miną uroczego kociaka.

- Nie nie w tym problem! - krzyknąłem - ja- po prostu zaczynam cię za bardzo lubię rozumiesz? A ty przecież nawet nie żyjesz!! - w moich oczach zebrały się łzy

Tamten tylko westchnął - jesteś, jesteś na pewno trzeźwy? - zapytał z lekką paniką jak i smutkiem w głosie, czułem jego lęk - może- do końca nie wytrzeźwiałeś, zdaje ci się

Ja tylko polowałem głową na nie. Tamten wyszedł z łazienki, ja załatwiłem swoje potrzeby.. Gdy wyszedłem tamten od razu wziął mnie na ręce. Zaczął ze mną gdzieś iść.

- gdzie idziemy - zdziwiłem się bardzo gdy tamten wyniósł mnie z domu

-Wiesz- to chyba moment e jakim powinienem ci coś pokazać..

Przeraziłem się gdy tamten zabrał mnie na cmentarz, weszliśmy na cześć dziecięcą,gdzie tamten mnie odstawił, a sam usiadł przed grobem. Był to zapomniany opuszczony cmentarz.

Nazwisko było całkiem zniszczone i odłamane, tak samo jak kawałek imienia, jedynie były widoczne pierwsze 3 litery "Wik"

Data urodzin jak i śmierci była zarośnięta przez bluszcz, był widoczny tylko rok

★ 1935
†  1942

- Zginąłem w obozie koncentracyjnym. - powiedział, a ja zamarłem. Byłem wręcz emitowany w ziemię. Czy ja właśnie widzę grób mojego przyjaciela? Znaczy- poznanego już po jego śmierci?

- a więc.. d-dla czego jesteś tutaj teraz - ledwie wykrztusiłem z siebie.

- dlatego że miałem dużo grzechu. A moją pokutą jest uszczęśliwienie i przyjaźń z człowiekiem w czasach po wojnie...

Usiadłem obok niego i oparłem swoją głowę o ramię tamtego i westchnąłem ciężko.

Po godzinie wróciliśmy do domu, jednak myśl ontragedi przyjaciela nie dawała mi spokoju. A więc chciałem pomóc wypełnić mu jego pokutę, ale na pewno nie teraz, czułem że byłem w za dużym szoku. Aby się uspokoić grałem z Wikatorem w planszówki i razem żartowaliśmy. Cóż, lubiałem go, nawet bardziej niż powinienem a więc starałem się stawiać naszą przyjaźń p krok wyżej.

- hej, chcesz może iść nad staw popływać? - zaproponowałem.

- chętnie, masz strój kąpielowy? Bo ja nie mam - odpowiedział

- a po co ci, przecież i tak nic tam nie masz - zażartowałem

- tak nie mam nie mam ale to nie zmienia faktu że mam większy niż ty - ja wiedziałem i on wiedział że te zdanie nie miało najmniejszego logicznego sensu.

- pff nie sprawiedliwe, a ja jakoś muszę mieć gacie, nie sprawiedliwe - odpowiedziałem również żartem. Po czym rzuciłem tamtemu czerwone spodenki do pływania

Udaliśmy się nad wodę, ja miałem spodenki, on miał spodenki.

Razem wyszliśmy do wody, bawiliśmy się, chlapaliśmy wodą i był świetny ubaw.

- A! A! - tamten krzyknął

- co się dzieje! -, momentalnie podpłynąłem

-.Ryba mi wpłynęła do spodni!

- przynajmniej teraz coś tam masz! - zacząłem się strasznie śmiać.

- taki sprytny taki sprytny? Sam se miej rybę w spodniach - powiedział Wikator po czym wcisnął mi karmę dla rybek do spodni, a momentalnie mnustwo małych rybek wpłynęło do materiału zajadać się darmowym pożywieniem

- KURWAAAAA - Wydarłem się wybiegając z wody.

- Ha! - powodział rozbawiony kumpel wychodząc z wody z ogromnym sumem, jakiego po chwili wrzucił znów do wody.

- no weź, i jak ja teraz te karmę wyciągnę - zażenowany szedłem w stronę ręcznika z rzeczami na zmianę.

- mogę pomóc - powiedział momentalnie wsadzając rękę pod materiał i wyciągając karmę jakby to nie był żaden problem

- Nie nie ale nie tak! - wydarłem się momentalnie czując rękę aż odskoczyłem.

- sorka, nie wiedziałem - powiedzial  odsuwając się widocznie zmieszany

- nic się nie stało, ale- ale następnym razem ostrzegają dobrze? - zapytałem

- dobrze - tamyemu odpowiadał z uśmiechem na twarzy


Fajne opowiadanie tak 👍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz