rozdział 8

7 0 11
                                    

Wikator

Minęło parę dobrych dni od mojego snu, nie mogłem o nim zapomnieć, jednak nie skupiałem na nim tak wielkiej uwagi, gdyż od jakiegoś czasu zaczął towarzyszyć mi piekielny głód. Starałem się go poniekąd ukryć, co było łatwe gdyż nie czułem zapachu krwi.  Jednak dziś było inaczej.

Gdy Kim udał się do szkoły ja jak zwykle podążałem za nim nie widoczny, zdążył już się oswoić z moją obecnością, jednak widziałem że od ostatniego czasu był jakiś taki spięty.

Nie chciałem mu przeszkadzać w lekcjach więc się nie odzywałem, aż do momentu, gdy kolega Kima zaczął go zaczepiać

- haha mam 5 a ty 3 - zaśmiał się jego kolega Aleks

- ale za to patrz, mam pozytywną uwagę za starania - powiedział dumnie kim

- a weź - zaśmiał się Aleks i dźgnął go ekierką dla żartu

- ał! Przez ciebie teraz mam radę - odezwał się ranny kim

Gdy tylko poczułem zapach kropelki krwi jaką z trudem wyciekła z zadrapania nie mogłem się pochamować, mój głód był zbyt silny..

Kim

Cóż, skaleczyłem się
- proszę pani mogę iść do łazienki? Krew mi leci

Zapytałem, ta się zgodziła i wszedłem do łazienki jednak gdy tylko to sue stało, nad sobą zobaczyłem wygłodniałego wikatora, jego twarz była straszna. Na jego widok moje kolana się ugięły i ledwo stałem na nogach.

Tamten podszedł do mnie i padł przede mną na kolana

- błagam, czy mogę napić się łapki twojej krwi?

W tym momencie wyglądał jakby błagał mnie o litość. Widziałem głód w jego oczach.
- t-tak możesz - zgodziłem się z zająknięciem gdyż bałem się sprzeciwić.

Tamten zbliżył swoje usta do mojej szyi, pierw poczułem ciepły mokry język, a po chwili mocne i bolesne ugryzienie. Krzyknąłem cicho a tamten zaczął pić, bardzo powoli, starając się, tak mi się zdawało, nie wypić za dużo krwi. Ta chwila trwała zaledwie parę minut jednak dłużyła mi się jakby każda minutą trwała godzinę.

W pewnym momencie takiej odsunął się ode mnie i wytarł usta z krwi..
- Wybacz- ja- uhh, twoja krew, byłem głodny okej? Zapomnijmy o tym

- no- dobrze? Ale wiesz mi za to jedno moje życzenie,

Tamten się zgodził a ja wróciłem na lekcję, cóż im dłużej spędzałem z nim czasu tym bardziej zdawałem sobie sprawę jak dużo człowieczeństwa tamten posiada, potrzeby, marzenia, emocje, sam byłem zdziwiony że demony? Coś takiego potrafią, ale cóż, im dłużej nad tym myślałem tym mniej byłem przekonany że tamten jest demonem.

Cóż, skończyłem lekcje, spakowałem się, jednak gdy zbliżałem siendo wyjścia ze szkoły podszedł do mnie Aleks.

- sorry za te ekierkę, mogę ci to jakoś wynagrodzić?  - zapytał wysuwając głowie od wódki

Szybko podszedłem do niego pacnąłem po łapach - nie w szkole, bo jeszcze jakiś nauczyciel ci to skomfiskuje

- dobra dobra, a więc chodźmy do ciebie

Cóż, tak jak powiedział tak się stało, przyszliśmy razem do domu. Był tam bałagan gdyż często Wikator lubił przetrzepywać półki bez powodu i chować się w nich.

Weszliśmy do kuchni gdzie odbespiecylem butelkę, aleks wyrwał mi ją z ręki, i wlał nam wódki do szklanek

- oszalałeś? Tak się tego nie pije - odezwałem się oburzony rozcieńczając to wszystko colą

- po prostu się nie znasz - prychnął

Cóż, nasza impreza ciągnęła się do około 21:00

Wtedy zadzwonił do Aleksa jego tata, więc musiał wracać, pożegnaliśmy się a tamhen wyszedł z domu, chwilę jeszcze ogarnąłem gdzie jestem i co się dzieje. Udałem się do salonu, i spojrzałem na zegarek, cóż była 21:20

Czułem się źle, dziwnie i było mi strasznie gorąco. Na kanapie zauważyłem mojego kolegę demonka, zaśmiałem się widząc tamtego takiego samego, podszedłem do niego i usiadłem na jego kolanach, mówił coś do mnie ale ja nie rozumiałem, zbliżyłem się do niego po czym zbliżyłem nasze twarze do siebie. Nie pamiętałem co się dalej działo, gdyż w tamtym momencie urwał mi się film.

Wikator

Była 21:20, cóż widziałem i wiedziałem że Kim się najebał, jednak cóż każdy od czasu do czasu może sobie pozwolić. Zaniepokoił mnie jednak fakt że tamten zaczął zbliżać się do mnie. Poczułem się strasznie nieswojo gdy tamten usiadł na moich kolanach. Wtedy zacząłem mieć przeczucia jakie ma zamiary. Miał namiot, i kleił sue do mnie.

- przestań, bo jak zaraz cię rozpierdole. - zagroziłem pod wpływem emocji

Jednak tamten nie rozumiał co to niego mówiłem, czułem ciepło promieniujące od niego. Zbliżył swoją twarz do mojej, próbował mnie pocałować, ja jednak odwracałem głowę, w pewnym momencie złapał mnie za brodę, skierował moja twarz w stronę swojej. Jednak ja się nie dałem, i postąpiłem w rozsądny sposób. Wstałem, i podniosłem tego, było to dość proste gdyż tamten nie do końca był świadom co się dzieje. Zaniosłem go do łazienki i wsadziłem do wanny żeby jakby miał nudności to aby nie zabrudził łóżka. Ułożyłem go w bezpiecznej pozycji. Jednak tamten ciągle się podnosił oraz stawiał opur, a więc uśpiłem go lekiem usypiającym jaki znalazłem w szafce. Gdy tamtego znużyl sen, dałem mu poduszkę pod głowę i przykryłem cienkim kocem.
Chwilę jeszcze go obserwowałem aż wreszcie i mnie znużył sen.

Fajne opowiadanie tak 👍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz