Rozdział 5

364 15 12
                                    

- Hej babciu - z uśmiechem na ustach weszłam przez próg niewielkiego, jednopiętrowego domu w spokojnej okolicy Chicago.

- Słoneczko Ty moje kochane! Jak ja Cię dawno nie widziałam - wpadłam w mocny, przytulny ucisk staruszki, którą nie posądziłabym o taką siłę. Objęłam kobietę ramionami wtulając się w jej lekko zaokrąglone ciało.

- Przepraszam babciu, ale miałam totalne urwanie głowy. Zarówno na uczelni jak i w pracy - odsunęłam się od staruszki, posyłając jej przepraszające spojrzenie.

- Kochanie najważniejsze, że jesteś tu i teraz. Napijesz się herbatki?

- Z chęcią - przytaknęłam, idąc za babcią w stronę malutkiej kuchni.

Jak na siedemdziesiąt lat życia, babcia wydawała się być w kwiecie wieku. Zawsze uśmiechnięta, gotowa na nowe wyzwania. Jedyny moment smutku był podczas śmierci dziadka trzy lata temu i pewnego, mrocznego wydarzenia sprzed ośmiu lat.

- Jak się czujesz? Wszystko dobrze? - Zapytałam siadając w kuchni na starym stołku, przy blacie kuchennym.

- Tak skarbie. O mnie się nie martw - odparła, zalewając dwa kolorowe kubki gorącą wodą. - Jeszcze chodzę, oddycham a to najważniejsze.

Przede mną pojawił się parujący kubek z gorącą herbatą, a kilka sekund później w kubku pojawił się plasterek cytryny. Otoczyłam naczynie dłonią, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po mojej skórze.

- No wnusia - zaczęła niepewnie babcia, upijając łyk napoju. - Masz jakiegoś kawalera?

- Babciu...- jęknęłam zażenowana, czując suchość w ustach.

- Oj no weź - tym razem jęknęła babcia. - Gabrielo Walker, jesteś moją jedyną wnuczką. Kocham Cię całym sercem. Babce możesz powiedzieć wszystko - mruknęła, po czym ścisnęłam delikatnie moją dłoń.

- Wiem babciu. A ja kocham Ciebie - wyszeptałam, patrząc w brązowe oczy staruszki, otoczone zmarszczkami. - Ale w moim życiu jeszcze nikt się nie pojawił. Chyba.

- Chyba? Wyczuwam w twoim głosie niepewność.

- Bo taka jest prawda - upiłam łyk ciepłej herbaty, w duchu rozmyślając jak wszystko powiedzieć babci. - Poznałam kogoś. Jest przystojny, bogaty i mroczny. Pracuję u niego w weekendy - wyznałam, zagryzając nerwowo wargę.

- Czyli jednak ktoś jest - wyszeptała staruszka, upijają spory łyk herbaty. - Posłuchaj mnie Gabi. Jeśli ten mężczyzna Ci się podoba i masz go pod ręką to skorzystaj. Baw się i ciesz z młodości.

Wybałuszyłam na babcię oczy, w milczeniu skubiąc skórę na dolnej wardze. Jej słowa zaskoczyły mnie. Spodziewałam się : Gabrielo trzymaj się od tego mężczyzny z daleka. Tacy łamią tylko serca.

- To nie moja liga - mruknęłam, nerwowo poruszając palcami na ciepłym kubku.

- Skarbie, przestań wszystko analizować - odparła, lekko się uśmiechając. Jej radosny wyraz twarzy od razu mi się udzielił. - Przestań myśleć, tylko działaj. Z szerokim uśmiechem na twarzy.

Pokiwałam głową, w myślach rozkładając na czynniki pierwsze wypowiedź kobiety. Z jednej strony to wszystko co mówiła, brzmi jak szaleństwo. Ale z drugiej strony brzmi fantastycznie.

- Masz rację babciu - wyszeptałam, posyłając w jej stronę promienny uśmiech. - Dziękuję.

*

- Jak pierwszy dzień w pracy? - Zapytał Leo, kiedy moje nogi przekroczyły próg mieszkania. Nie zważając na zadane przez blondyna pytanie ściągnęłam kurtkę, buty po czym udałam się do kuchni.

Upadły Anioł [+18] #1 UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz