Upiłam łyk białego, drogiego wina, rozkoszując się jego wybornym, musującym smakiem. Co prawda taki typ alkoholu nie pasował do zwykłego chińskiego jedzenia z knajpki, gdzie stołują się studenci, jednak dla mnie był to raj dla kubków smakowych.
Uważnie obserwowałam jak Vincent nabiera na pałeczki chiński makaron, który ląduje do jego ust. Przełknęłam ciężko ślinę, zjadając swoją porcję makaronu.
- Dlaczego pies, a nie kot? - Zapytałam nagle, ładując do buzi kolejną porcję makaronu. Brunet wzruszył ramionami upijając łyk wina.
- Koty nie potrzebują dużo opieki. Dają ludziom ciepło i miłość, jednak psy mają w sobie coś specyficznego - odparł, patrząc prosto na śpiącego Węgielka na dywanie obok kanapy na której siedzieliśmy w salonie. - Psy wymagają większej opieki i potrafią bardziej pocieszać niż koty.
Pokiwałam głową, przełykając makaron. Na zegarze wybiła właśnie godzina dziewiętnasta trzydzieści. Tak naprawdę to od ponad dwóch godzin powinnam być już w domu i uczyć się na kolejne zaliczenia, popijając z swojego kubka melisę. Tymczasem siedziałam u Vincenta Accardio, jedząc chińszczyznę.
- Dlaczego jesteś taka zamknięta w sobie?
- Nie jestem zamknięta w sobie - parsknęłam cichym śmiechem, wygodnie układając się na kanapie.
- Kiedy się poznaliśmy - zaczął niepewnie, jakby upewniając się czy może wejść na ten temat. Pokiwałam głową, na znak potwierdzenia. - Nie chciałaś mi nawet powiedzieć swojego imienia. Teraz też wydajesz się odizolowana. Dlaczego?
Westchnęłam sięgając po kieliszek z winem, z stolika kawowego. Upiłam spore dwa łyki, odkładając szkło na stolik.
- Po prostu taka jestem - wyszeptałam, niepewnie podnosząc wzrok na zielone tęczówki, które w tamtym momencie wydawały mi się cholernie obojętne.
Między nami zapadła cisza, którą można wręcz było ciąć nożem. Przełknęłam ciężko ślinę, na moment przymykając powieki. Ułożyłam głowę na zagłówku kanapy, która zapewnię była droga, jednak cholernie wygodna. Otworzyłam oczy natrafiając na spojrzenie Vincenta. Przybliżył się do mnie, nachylając nad moją twarzą. Jego ciepły oddech owiał mój policzek, a już po chwili poczułam go na ustach. Jego pełne wargi znajdowały się w okolicy około jednego centymetra od moich.
Naparł na moje wargi, biorąc je w posiadanie. Delikatne muśnięcia jego języka i dłonie które wylądowały na moich biodrach wystarczyły abym na dobre straciła kontrolę. Smakował grzechem - czymś mrocznym i zakazanym. A jednocześnie wybornym winem, które razem kosztowaliśmy.
Brunet zassał mocno moją dolną wargę, niemal wpychając mi do ust swój język, który precyzyjnie badał moje podniebienie. Całowałam go z pasją, jakby ta chwila miała już nigdy nie nadejść. A może jednak bo części tak właśnie było? Może ostatni raz smakowałam jego nieziemskich warg?
Przerwał pocałunek, popychając mnie na kanapę. Opadłam na nią z cichym jękiem, czując ciepłe wargi mężczyznę na swojej szyi. Uwodzicielskie muśnięcia sprawiały, że czułam się niczym w raju. Czułam się niczym Ewa, która próbowała zakazanego owocu, mimo, że kilkakrotnie zostało poinformowana przed skutkami tej próby.
- Stop - wyszeptałam, trzymając Vincenta za ramiona. Mężczyzna zignorował to, dalej całując moją szyję. - Stop - ponowiłam próbę bardziej stanowczo, co poskutkowało.
- Co się dzieje? - Zapytał skoncentrowany, badając moją twarz uważnym wzrokiem. Jakby właśnie w mimice mojej twarzy próbował znaleźć odpowiedź na to pytanie.
- Ja - zaczęłam niepewnie, odpychając od siebie mężczyznę. Usiadłam po turecku na kanapie, szybko oddychając. - Nie mogę, przepraszam.
- Nie przepraszaj Gabrielo - zaoponował dotykając delikatnie mojej dłoni. - Nie chciałem na Ciebie naciskać. Przepraszam.
CZYTASZ
Upadły Anioł [+18] #1 Upadli
RomansGabriela do zwykła dwudziestolatka, prowadząca standardowe studenckie życie w Chicago. Mieszka z dwójką zwariowanych przyjaciół, którzy zawsze udzielają jej wsparcia. Kiedy na jednej z imprez spotyka tajemniczego, piekielnie przystojnego Vincenta Ac...