6. Było ciężko

1.1K 38 5
                                    


  Drugą noc spędzam u Aurory. Bez jakiegokolwiek kontaktu z bratem. Podobno raz dzwonił do drzwi, jednak nie śpieszno nam było do ich otworzenia.

– Naprawdę ci zależy na tym spotkaniu z matką?– powiedział Harry kładąc laptopa obok siebie.– Wiesz, że od tak nie znajdziemy kontaktu do tych ludzi prawda?

– Wiem, ale chociaż chcę się postarać– będę spłacała długi pomocy u moich przyjaciół przez dobre parę lat.

Siedzieliśmy już trzy godziny dzwoniąc po dawnych znajomych, którzy mieli jakieś wtyki z ludźmi takiego pokroju. Jedyną informacją jaką posiadaliśmy to to, że są ,,bardziej groźni od pozostałych’’.

Taa wiem. Bardzo dużo.

Moja podświadomość jednak podpowiadała, że to może być łatwiejsze niż się wydaje.

– Mam pomysł– złapałam nagle za telefon.– Zadzwonię do Evan'a.

Evan był brunetem o brązowych oczach. Jest łącznikiem rodziny Lay od może czterech lat? Był ode mnie starszy o dwa lata, więc czasem udawało mi się spędzać z nim czas. Powinien wiedzieć wszystko o interesach mojego brata. Znając życie tylko ja żyłam w niewiedzy.

– Myślisz, że nam pomoże?– odparł Harry.

– Miejmy nadzieję– dodała Aurora.

Cudem ustaliliśmy, że spotkamy się przy jednej z galerii w mieście. Byłam trochę zdziwiona, iż zgodził się bez wahania.

***

Nie ukrywając odczuwałam poddenerwowanie, ale chciałam być dobrej myśli. Evan był jedyną osobą na obecną chwilę, która mogła mi pomóc.

– Tutaj!– zawołałam widząc bruneta szukającego mnie wzrokiem.

– No siema młoda– przytulił najpierw mnie, a potem moich przyjaciół.– Co się stało?

– Connor ci coś wspominał o ostatnich wydarzeniach?

– Nie rozmawiałem z nim od dwóch tygodni, dlatego też byłem zdziwiony twoim telefonem– oparł się o ścianę budynku.

– Potrzebuje kontaktu z...– przerwałam na chwilę. Odczułam lekki niepokój myśląc, że go o to będę pytać.– Z ludźmi którzy zabrali Alis zamiast mnie.

– Kath, Connor ci już mówił ona już najprawdopodobniej nie żyje. Przykr...

– Evan proszę cię nie pieprz głupot. Wiem o wszystkim– popatrzyłam pewnie wprost na chłopaka.– Muszę ją zobaczyć. Ten jeden raz.

Widziałam zakłopotanie w oczach moich przyjaciół. Nie dziwię im się. Sama pewnie wyglądam jak jakaś przybłęda, która pyta o niemożliwe.

– Cholera– wyszeptał pod nosem, a jednak byłam w stanie to usłyszeć.– No dobra ale ty myślisz, że od tak ci dam numer do jakiegoś dilera? To nie takie proste.

Wiedziałam, że to głupie. Sukcesem jest fakt, że nie wyśmiał mnie jeszcze z tego powodu.

– Tak dasz, bo dobrze wiesz jak Katherinie na tym zależy– zaczęła nerwowo Aurora.– Albo nam pomożesz albo sobie sami poradzimy.

– Nie bulwersuj się tak księżniczko– no teraz to nas wyśmiał.– Poproście Ethana lub coś on za drobną przysługę wam pomoże.

– Nie chce go nawet na oczy widzieć.

Brunet popatrzył na mnie z niedowierzaniem. Ciekawość zżerała mnie od środka, ale wolałam trzymać język za zębami. Po jakiejś 20 minutowej rozmowie udało nam się zdobyć tą konkretną informacje gdzie mogą znajdować się różne siedziby tych ludzi. Zostałam jednak zmuszona, żeby zadzwonić do Evan'a jak tylko będę chciała kiedykolwiek postępować w tym kierunku. Czy byłam tego pewna? Owszem. Czy to co zrobię razem z przyjaciółmi jest niebezpieczne? Oczywiście, że tak. Kiedy się za to zabiorę? Nie wiem.

***

W końcu i tak musiałam to zrobić. Żwawym krokiem ruszyłam do domu. Potrzebowałam zabrać parę rzeczy. Gdy tylko weszłam do przedpokoju zauważyłam stojących w salonie Connor'a i Ethana. Wbiegłam jak najszybciej po schodach wprost do pokoju. Oparłam swoje dłonie o brzeg szafy nie wiedząc co się może zaraz stać. Bezzwłocznie zaczęłam wpychać kolejne rzeczy w środek pustej torby.

– Coś ty sobie myślała!? Nie jesteś jeszcze w stu procentach pełnoletnia!

Podszedł do mnie skupiając swoje zimne spojrzenie na moich oczach. Nie czuję miłych motylków w brzuchu, a wręcz przeciwnie, przeszywający ból. Dalej jednak kontynuowałam to co robiłam.

– Katherino Lay, masz w tej chwili mnie posłuchać– donośny głos Con'a zadudnił w całym pomieszczeniu. Pierwszy raz od dawna odczułam przerażenie, gdy do mnie mówił.– Nigdzie się nie wybierasz.

Kath dasz radę. Ignoruj go.

– To wszytko miało wyjść inaczej– Ethan, którego tu wcześniej nie widziałam, zablokował mi drogę wyjścia.

– Mam w dupie jak miało wyjść, a teraz przepraszam idę zrealizować to co planuję– mierzę ich zabójczym spojrzeniem.

No i wyszłam. Już mnie nie zatrzymywali.

——————————

No i tak zakończył się szósty rozdział. Co uważacie? Obiecuję że następny będzie trochę dłuższy. Jak myślicie co planuje Katherina?
Do następnego<3

Kolejny raz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz