14. Chwila spokoju

704 26 0
                                    


Przed hotelem znaleźliśmy się zaledwie parę minut przed piąta nad ranem. Słońce już zdążyło zająć miejsce na niebie. Lot był przewidywany na godzinę siódmą, więc musieliśmy się streścić. Kiedy tylko minęliśmy recepcję, odrazu żwawym krokiem ruszyłam do pokoju 212. Drzwi nie były zamknięte na klucz, dlatego poprostu weszłam.

– Con– odszukałam wzrokiem. Stał przy szklanych drzwiach balkonowych wraz z Aurorą.

– Wreszcie jesteście!– odrazu skierował się w moją stronę.– Nawet nie wiesz jak się bałem siostrzyczko– przytulił mnie chyba najmocniej jak tylko mógł

– Udusisz mnie– szepnęłam chcąc wyrwać się z jego uścisku.– Nie żartuję.

  Nie powiem zdziwiło mnie trochę widok Connor'a z Aurorą razem o czymś dyskutujących, ale to było najmniejszym zmartwieniem. Odrazu opadłam na łóżko brata chcąc choć trochę odpocząć po prawie nie przespanej nocy. Było tak wygodnie.

– Gdzie byliście?– zaczął dopasowywać jeszcze jakieś rzeczy do walizki.

– W samochodzie– wymamrotałam.– Było tak strasznie niewygodnie.

– Nie narzekaj– poczułam jak część materaca ugina się pod ciężarem drugiej osoby.– To tylko parę godzin.

– I co poprostu sobie tak siedzieliście?– zapytała blondynka dosłownie w to wątpiąc.

Posłałam jej znaczące spojrzenie, podpierając się na łokciach. Tego nie można było nazwać zwykłą nocą. Za dużo się wydarzyło.

– Myślisz, że powinnam im powiedzieć– skierowałam do blondyna obok mnie, dość zaniepokojonym głosem.

– Prędzej czy później i tak będą i tym wiedzieć– wzruszył obojętnie ramionami.

– Con muszę ci o czymś powiedzieć– znacznie spoważniałam. No dobra Kath na trzy, dwa, jednen.– Jj-a zrobiłam okropny błąd. To zupełnie miało wyjść inaczej. I nie wiem jak to będzie dalej, ale...

– Do rzeczy.

– Postrzeliłam kogoś– schowałam twarz w dłoniach.– A dokładniej... zabiłam.

Jego mina mówiła sama za siebie. Czy to własnie w tym momencie straciłam brata?– ta myśl krążyła po moim umyśle. Aurora nie wyglądała lepiej. Tylko Ethan leżący obok, nie zwrócił na to większej uwagi. Pragnęłam cofnąć czas do momentu gdy spokojnie świętowaliśmy nasz wyjazd. Byłoby to znacznie lepsze wyjście.

– Katherino to...– wziął głęboki oddech.– Jak to możliwe i...

– Przepraszam. Tak strasznie nie chciałam– wstałam i podeszłam do niego, znów przyciągając go do siebie.– Ja, ją widziałam Con. Od tak żyje sobie, jak gdyby nigdy nic– zaczęłam opowiadać, gdy łzy znów zaczęły płynąć z moich oczu.– Okropnie się zmieniła, a gdy przyszło co do czego, nawet nie zareagowała.

– O czym ty mówisz? Jak to możliwe i...– oparł głowę o moje czoło.– Evan.

– Przepraszam. Mogłam cię posłuchać.

Nic nie odpowiedział. Poprostu odwzajemnił mój uścisk. Poczułam potworne ukłucie w sercu. Tak jagby pokruszyło się na małe kawałeczki. Pragnęłam już zakończyć pobyt tutaj i wrócić spokojnie do domu. Tylko czy ten spokój nie byłby chwilowy? Przecież za parę dni pewnie kolejne problemy się pojawią.

– Dobra zgarniamy wszystkich i jedziemy– poinformował nas Con.

Tak też zrobiliśmy zaszliśmy po kolei do pokoju dziewczyn, naszego, a następnie do Harrego i Evan'a.

– O Lay! Żyjesz– chcąc poprawić jakoś nastrój, Evan z Harrym rzucili się w moje ramiona.– A byliśmy tak zmartwieni.

– Lepiej zamilczcie obaj, bo nie ręczę za siebie– blondyn przede mną zaczął ciągnąć za sobą walizkę.– A teraz dupa w troki i idziemy!

– Chwila! To moja walizka!– krzyknęłam łapiąc za jego bagaż.

Wszyscy bez wahania ruszyli za nim. Jego humor uległ naprawdę diametralnej zmianie. Droga na lotnisko minęła w błogiej ciszy. Gdy dotarliśmy, bezzwłocznie ruszyliśmy na odprawę. Jak było można się spodziewać wszystko przeszło pomyślnie. Po paru minutach mogliśmy zająć już miejsca w samolocie. Siedzieliśmy praktycznie tak samo, tylko bliżej siebie. Aurora jak zwykle zasnęła, dlatego służyłam za jej poduszkę.

– Możesz się tak nie wiercić– wymamrotała pod nosem.– Próbuje spać.

– A ja próbuję wyjść do toalety, żebyś nie musiała zmywać moich wymiocin z siebie– od razu przekręciła się na drugi bok.

To może drugi raz, gdy leciałam samolotem i poczułam się źle. Zawsze cała trasa mijała spokojnie. Teraz wyszło jednak na coś innego. Na szczęście toaleta była wolna.

– Cholera– powiedziałam pod nosem, kierując głowę w stronę muszli klozetowej. Nie zdążyłam dzisiejszego ranka nic zjeść. Dopiero na lotnisku kupiłam jakiegoś batonika.

Wiedziałam, że wyglądał dziwnie.

Lot miał potrwać jeszcze z dobre dwie godziny. Szybko wróciłam na miejsce i tak jak blondynka obok mnie spróbowałam zasnąć. Potrwało to może zaledwie dwadzieścia minut przez narastające koszmary.

***

– Do zobaczenia– krzyknęłam przez otwarte okno w taksówce, żegnając się z przyjaciółmi.

Czułam się okropnie. Pragnęłam tylko wrócić do domu i zasnąć.

– Wszystko dobrze Kath?– Connor był dość przejęty.

– Powiedzmy. Poprostu gorzej zaniosłam ten lot niż pozostałe– posłałam mu blady uśmiech.

  Już nie mogłam się doczekać, gdy mój brat otwierał drzwi od domu. Już nie byłam skłócona z Connor'em, dlatego odrazu poczułam się swobodniej.

– Jestem zmęczona. Jutro ogarnę walizkę– powiedziałam stawiając ją pod ścianą.

– Poczekaj– podszedł i przyłożył swoją dłoń na moje czoło.– Jesteś rozpalona.

– Wyczerpana– poprawiłam go.– Poprostu muszę odpocząć. Prawie nie spałam od dwóch dni.

– Jeśli ci się nie poprawi, poproszę Sivenę albo ciotkę Madlyn, żeby z tobą zostały– ledwo co go dosłyszałam, dlatego poprostu kiwnęłam twierdząco głową.

Opadłam na łóżko niczym kłoda. Zakryłam swoje ciało kołdrą i próbowałam zasnąć. Kolejny raz. Kolejne koszmary. Kolejny demon widniejący w moich snach. Cóż, zbiera się ich cała kolekcja.

—————

Hejkaaa. Dzisiaj trochę bardziej spokojny rozdział. Chciałabym poinformować, że z powodu majówki nie pojawi się rozdział. Ale nadrobię! Jak myślicie, co może się takiego niespodziewanego wydarzyć w życiu Katheriny?

Do następnego kochani<3

Kolejny raz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz