16. Tak jak dawniej

615 21 0
                                    

–Witaj słoneczko– zdjęła nakrycie głowy, po czym bez pytania weszła do środka.– Widzę, że tutaj nawet nie zaszły jakiekolwiek zmiany.

Stałam jak wryta, podpierając lekko ścianę. Wymieniałam z Ethanem pytające spojrzenia co chwilę.

– Nie mam twojego numeru więc przyszłam osobiście– posłała mi pogodny uśmiech.– Wpadnę jutro na kawę dobrze? Mam nadzieję, że to nie będzie problem.

– Tak... nie ma problemu– odparłam.

  Zamieniła z nami jeszcze może z trzy zdania i wyszła. Zapomniała o tym co się stało w jej rezydencji? Była w ogóle tego świadoma co uczyniłam? Wróciłam oszołomiona do salonu, od razu chwytając za szklankę z zimnym sokiem. Spoglądałam na Ethana krążącego po korytarzu i wydzwaniającego gdzieś.

– Connor nie odpiera– był równie poddenerwowany oraz zaskoczony jak ja.

– To nic– oparłam głowę o poduszkę.– Jest zajęty. Jeśli nie wróci dziś to pewnie jutro.

Zajął miejsce obok mnie i odpalił wcześniej zaczęty odcinek serialu. Siedzieliśmy w ciszy, wpatrując się tylko w kolorowy ekran telewizora. Rozważałam czy aby napewno nie skorzystać z zaproponowanych wcześniej lekcji samoobrony. Przecież to spotkanie może spowodować jeszcze więcej problemów. Sam fakt, że po ostatnim zdarzeniu nic dalej się nie pociągnęło.

– Okej, zrób mi lekcje z samoobrony– wypaliłam po dłuższych przemyśleniach.

– Przecież sobie świetnie radzisz– kpił ze mnie tym swoim żartobliwym tonem.

– Nie to nie. Sama się nauczę z jakichś bardzo dobrych poradników, które znajdę na Youtubie– prychnęłam szybkim ruchem wstając z kanapy.

Za trzy... Dwa... Jeden

– Dobra chodź.

Złapał moją dłoń, po czym skierowaliśmy się w stronę garażu. Jeśli nie stał tam samochód to naprawdę było w nim dużo miejsca. Wystarczyło rozłożyć maty na podłogę i dokładnie je ze sobą złączyć, żeby wmiare wszystko ze sobą współgrało.
  Powiew chłodnego powietrza otoczył moje nogi, gdy tylko weszłam na maty. Ethan stał przede mną wpatrując się w każdy mój ruch.

– No to zaczynamy od początku panno Lay.

I tak właśnie zaczęliśmy. Pokazywał mi po kolei kroki oraz czynności jakie powinnam robić. Opisywał je naprawdę dokładnie. Zdarzało mu się także informować w jaki dokładniej punkt celować, naprzyklad przy jakimś uderzeniu. Tym razem to ja wpatrywałam się w każdą jego czynność. Aż w końcu przyszedł czas na trochę praktyki.

– Jest nieźle– wyszeptał kiedy miałam oplecione ręce wokół jego szyi. Czułam, że ten uścisk był mocny.– Ale tak nigdy nie podchodź do przeciwnika– szybkim ruchem szarpnął jedną z moich dłoni, po czym schylił się i podciął moje nogi.

Runęła na powierzchnię pod nami. Lekki ból spowodowany nagłym atakiem, przeszedł przez moje ciało. Ethan popatrzyła na mnie swoim irytującym uśmieszkiem i chciał pomóc mi wstać.

No cóż jednak nie chciał.

– Nigdy nie ufaj swojemu przeciwnikowi Kath– zagroził łapiąc za butelkę z wodą.

Po jeszcze paru manewrach, wyszłam z garażu cała obolała. Więcej leciałam na glebę niż zaatakowałam. Ale no przecież od czegoś trzeba zacząć. Skierowałam się odrazu w stronę swojego pokoju, żeby tylko pokryć swoje ciało ciepłą wodą. Wyjęłam piżamę z szafy, która akurat leżała na wierzchu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi łazienkowe i w szybkim tempie pozbyłam się moich ubrań. Prysznic zajął mi może z dziesięć minut. Na dole był przecież Ethan, więc to nie byłoby mile gdybym spędziła tu o wiele więcej czasu.
  Zorientowałam się, że wzięłam tylko krótkie spodenki z szafy zamiast całej piżamy. Owinęłam ciało ręcznikiem i wyszłam w poszukiwaniu górnej części ubioru.

– Co ty tu robisz!?– podniosłam głos mało co nie upuszczając ręcznika z dłoni.

– Szukam jakiejś bluzy?– nie odwracał głowy od półek.– Dasz wiarę, że Connor od paru lat nie ma żadnej na swojej półce.

– Ma jedną– przytaknęłam.– Ale trzyma ją w aucie. Chwila... ty dobrze wiesz, że one będą na ciebie za małe?

– Ta nie będzie– wyciągnął jedną biało-zieloną bluzę z szafy.– Nie sądziłem, iż nadal ją masz Kath.

To była jedyna bluza, która mi po nim została, a zapewne on dobrze o tym wiedział.– Myhy– wymruczałam pod nosem i chwyciłam już wcześniej zauważoną koszulkę od piżamy.

– Ładnie pachnie– spojrzałam na niego z pytającą miną.– Co to za perfumy?

– Sakura Tokyo– odwracając się od blondyna narzuciłam na siebie koszulkę– Pachną podobno jak kwiaty kwitnącej wiśni.

– Byłaś w Tokyo?– zapytał zakładając bluzę.– Zawsze o tym mówiłaś gdy tylko gdzieś siedzieliśmy.

– Był tego zamysł. Jednak tydzień przed wyjazdem Aurorę złapała jakaś choroba. Wyjazd przepadł i jakoś nie miałam już szansy się tam udać. A teraz mi wierz lub nie, ale jestem okropnie zmęczona, więc idę spać. Dobranoc.

Wyręczył mnie w zgaszeniu światła, dlatego poprostu położyłam się wygodnie na łóżku. W głowie już układałam sobie piękną historię do snu, gdy poczułam jak materac ugina się pod ciężarem drugiej osoby.

– Co ty wyrabiasz!?– chciałam odwrócić głowę w jego stronę, jednak moja podświadomość mi to blokowała.

– Dobranoc Katherino– jego lekko zachrypnięty głos wyszeptał mi to wprost do ucha.

Już nie protestowałam. Poprostu zamknęłam oczy i dałam się ponieść mojej wyobraźni. Wsumie jak zawsze podczas snu.

–––—————

Hejka. Przepraszam za opóźnienie, jednak potrzebowałam trochę czasu na skończenie rozdziału. Mam już zamysł na kolejny, ale nie jestem pewna kiedy zacznę go pisać. Postaram się jak najszybciej!!!
Miłego dnia kochani.




Kolejny raz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz