Zara's POV
Zara wpatrywała się w sukienki przesłane jej przez ojca, wiszące w idealnie równym rzędzie w garderobie apartamentu czarodziejki. Przejechała dłonią po każdej z nich, badając fakturę czarnych, kryjących materiałów, w jakiś sposób reprezentujących w oczach dziewczyny cały system represji stosowany w Galaktyce Troyi wobec kobiet. Zaczynał się od czegoś najzwyczajniejszego na świecie – ubrań, a kończył na odbieraniu czarodziejkom stanowienia o samej sobie, wyrażania siebie i swych pragnień, nie mówiąc już o przywilejach. System odmawiał im godności istoty żyjącej, zrównując z użytecznym przedmiotem. Wszakże większość szowinistycznych czarodziei płci męskiej musiała je tolerować, bo sami nie posiadali jednej z ważniejszych umiejętności z punktu widzenia ich obsesyjnie chronionego dziedzictwa – nie byli w stanie wypchnąć z siebie potomka.
Zara skrzywiła się do swoich myśli, po czym losowo wyciągnęła jedną z ponurych sukien. Nałożyła ją prędko na wyzywającą, prześwitującą bieliznę, którą kupiła kiedyś na Ziemi. Chciała w ten sposób wyrazić niemy protest wobec ograniczających ją zasad, chociaż miałby ujrzeć go jedynie sam Tennagorze, w końcu jego wzrok mógł przeniknąć wszystko.
Może jeszcze Zuho po dzisiejszym Święcie Nocy dostąpi tej przyjemności. Ba, nawet więcej, zedrze z dziewczyny jej niemy protest zębami wyszczerzonymi w bezczelnym uśmiechu. Uśmiechu, który zawsze rozbudzał zazwyczaj uśpione i czujne zmysły kobiety. Uśmiechu słodkim i gorzkim jednocześnie, tak dużo mówiącym o jego właścicielu i tak wiele pozostawiającym wyobraźni obserwatora.
Zerknęła jeszcze raz na własne odbicie, po czym westchnęła. Suknia zasłania ją od stóp do głów, kryjąc kobiece ciało aż po samą szyję. Założyła do niej skórzane kozaki sięgające do połowy uda oraz przykryła upięte w niski kucyk włosy atramentowym kapeluszem z dużym rondem. Całość dopełniła lateksowymi, wściekle odbijającymi światło rękawiczkami.
Święto Nocy.
Podczas Urodzin Nocy, w przeciwieństwie do Święta Dnia, które skupiało się na wielbieniu porządku, dyscypliny i harmonii, chodziło o uczczenie ciemnej strony Mocy czarodziejów. O ubóstwienie chaosu, mroku, dzikich żądz i nieposkromionych pragnień. W ogrodach Gwiezdnego Pałacu, które przypominały bardziej baśniowy las, którego sklepienie zasłaniało promienie słońca w dzień, a blask księżyca w nocy, rozpalano wielkie ogniska, przy których tańczono w rytm magnetyzującej, psychodelicznej muzyki. Alkohol lał się strumieniami, a lewitujące nad świętującymi połyskujące kryształowe łańcuchy odbijały blask magicznie uformowanych, neonowych świetlików. Wszyscy upajali się atmosferą pozornej wolności i rozwiązłości, która prowadziła nawet do potajemnych zbliżeń w zakamarkach ogrodu, które oferowały kochankom schronienie w przygotowanych specjalnie na tę okoliczność kwiatowych namiotach ukrytych przed wzrokiem współbiesiadników. Rzecz jasna to męscy czarodzieje inicjowali wszelkie aktywności podczas Święta Nocy. Kobiety siedziały przy ogniskach, popijając niewielkie ilości trunków, oczekując, aż najczęściej ich Połączenie zaprosi je do wspólnej zabawy. Nie godziło się, aby czarodziejki same podejmowały śmiałe czynności lub bawiły się między sobą. Miały czekać, aż mężczyźni łaskawie pozwolą im na odrobinę zapomnienia, oczywiście pod ich stałą kontrolą.
CZYTASZ
The Witch Games - Próby mroku
FantasyCo byś zrobił, gdyby widok słońca miał odebrać Ci wzrok? Wolałbyś nigdy nie stanąć w jego blasku, czy spojrzałbyś raz i zapamiętał jego obraz na zawsze? Co byś zrobił, gdyby dotyk wody miał odebrać Ci ostatni oddech? Żył wiecznie spragniony, czy uto...