Część II: Rozdział V

94 4 20
                                    

OD AUTORKI

* zdjęcie domu daje, bo nie chciało mi się go opisywać. Ten rozdział jest chyba już zbyt długi, a to nie jest bardzo ważne

***

Courtney, oczywiście, udało się w końcu wymyślić jakiś (prowizoryczny, bo prowizoryczny) plan jak ogarnąć cały ten bałagan i chociaż nikt nie był tego tak naprawdę pewien, nikt nie miał też lepszego pomysłu, czy też wiedzy aby z nią dyskutować. Powiedziała, że tak jak inni jej rodzaju potrafi wyczuć niestabilność, która rozszerza się między ich światami jak pękające szwy. Znalazła kilka miejsc, które potrzeba by zidentyfikować, zabezpieczyć i być może z powrotem zamknąć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Coś, czym sama mogłaby się zająć, ale, jak to zgrabnie ujęła, musiałaby się kurwa rozdwoić. A potem najpewniej ponownie podzielić, bo miejsca, o których mówiła znajdowały się relatywnie daleko od siebie nawzajem. Niektóre nawet poza Ameryką, ale tymi Courtney kazała im się nie martwić.

- Wy i Kurt wrócicie do kraju, a ja zajmę się resztą - powiedziała.

- Sama? - wypalił Slash, który siedział po lewej obok Izzy'ego.

- A jak myślisz?

Slash nie odpowiedział, milknąc nagle jakby ostry ton jej głosu ugryzł go w język. Nikt inny nie zapytał, a Courtney po wszystkim nie kwapiła się, aby sprawę rozjaśnić.

- Jest jeden problem - wtrącił się Kurt. - Zostaję z tobą.

- Nie, Kurt.

- Ale...

- Nie - przerwała mu znów stanowczo. - Będziesz mi tylko przeszkadzał.

Ała.

Kurt wyglądał jednak na niemniej zdeterminowanego.

- Bardziej przydasz się w Stanach - wyjaśniła Courtney, łagodniejąc. - Ktoś musi mieć oko na idiotów.

Izzy uniósł brwi.

- A co właściwie mamy robić? - zapytał rzeczowo. Love spojrzała na niego z irytacją, a Axl poruszył się niespokojnie przy jego boku, jakby poczuł nagły dyskomfort. Izzy zapragnął złapać go za rękę, ale tego nie zrobił.

- Jak mówiłam...

- Wiem, co mówiłaś. Ale skąd będziemy wiedzieć jak ta... niestabilność będzie wyglądać? I co mamy z nią niby zrobić?

- Poznasz ją, kiedy ją zobaczysz, Izzy - zapewniła go.

- No dobra. I co dalej?

Courtney niespodziewanie nie odpowiedziała od razu. Cisza trwała może kilka sekund, ale wystarczająco długo, aby Izzy wyczytał z jej wyrazu twarzy znajomą niepewność, a reszta zaczęła się niepokoić.

- Zadzwońcie do mnie - powiedziała w końcu, jakby nie minęło wcale tak wiele czasu między pytaniem Izzy'ego, a jej odpowiedzią. - Wtedy wam powiem.

- Dlaczego nie teraz? - zapytał Slash.

- Bo to zależy. Niestabilność niestabilności nie równa. Nie ma po co siać paniki.

- Paniki? - powtórzył Steven. - Czyli to może być coś takiego jak...

- O tym właśnie mówię! - powiedziała. - Nie ma po co martwić się na zapas. Co będzie to będzie. Jeśli się boicie, wracajcie do domu.

- I czekajcie na katastrofę? - dodał za nią Steven. - Nie ma mowy!

- Dobrze. W takim razie musicie mnie słuchać. Jeśli coś zepsujecie przez własną głupotę i arogancję konsekwencje dosięgną więcej osób niż tylko naszą siódemkę. Mam nadzieję, że to rozumiecie.

Use Your IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz