Część II: Rozdział VI

154 4 24
                                    


OSTRZEŻENIE

Będzie dziwacznie.

Jeśli lubicie te groteskowe, to coś dla was. Jeśli nie, mogę zaoferować streszczenie w komentarzu (jak będzie potrzeba, to dajcie znać). Dodatkowo to będzie jeden z tych dłuuuugich rozdziałów (20 stron i 9910 słów)

Ważne: zalecam włączenie podlinkowanego do tego rozdziału utworu, kiedy zobaczycie w tekście ☆. Jeśli nie możecie, to możecie zawsze wysłuchać go wcześniej albo później, oczywiście 😅😅

***

Kiedy tylko spostrzegli otwarte na oścież drzwi Axl zerwał się, biegnąc naprzód w stronę domu, mimo że jeszcze chwilę wcześniej wydawał się taki wycofany i wystraszony. Najwyraźniej obawy o Kurta tak nań zadziałały. Izzy nie zdążył nawet przewrócić oczami, biegnąc za nim zaraz.

- Axl, zaczekaj! Axl! Cholera...

Kiedy wszedł do domu Axl stał już w salonie, lecz coś wciąż było wyraźnie nie tak. Wydawał się zagubiony, rozglądając powoli i z niepokojem po tym niezbyt skomplikowanym pomieszczeniu, którym obaj zresztą już byli.

- Axl? - Izzy zbliżył się do niego powoli. Axl nie zareagował, więc Izzy podszedł jeszcze trochę bliżej. Dopiero, kiedy wyciągnął rękę, aby złapać go za ramię Axl gwałtownie odwrócił się w jego stronę.

- Izzy? - zapytał, jakby było się z czego dziwić. Jakby się go tam nie spodziewał.

- Tak, Axl... Co się dzieje?

- Nie... - zająknął się. Był taki chorowicie blady. - Nie widzisz tego?

Czego?

- Co mam widzieć?

Axl zmarszczył brwi, wydawał się niepewny. Coś błysnęło w głębi jego źrenicy jak odbity flesz, jednak trwało to tak krótkie, ledwie ułamek sekundy, że Izzy nie mógł być pewien czy naprawdę to widział.

- To... To wszystko... - odpowiedział w końcu Axl.

Izzy, niestety, nie widział nic. A przynajmniej nic niezwykłego. Ale Izzy pragnął, aby był inaczej. Chciał móc zobaczyć to samo, co widział Axl. Chciał iść za Axlem, gdziekolwiek ten szedł. Chciał być przy nim na zawsze i dlatego powiedział:

- Pokaż mi.

Axl nie zapytał nawet jak. Po prostu postąpił krok naprzód, wkraczając w strefę osobistą Izzy'ego tak powoli i niepewnie, prawie jakby chciał dać mu czas na ucieczkę, wycofanie się. Izzy jednak nie uciekł, nie miał takiego zamiaru. Gdy Axl znalazł się już tak blisko, jego ręka niezauważalnie wręcz przesunęła się w stronę dłoni Izzy'ego, splatając ich palce. Przed oczami Izzy'ego zamigotało. Poczuł się lekki jak po heroinie, a chwilę później już coś ciężkiego i gęstego przycisnęło go do ziemi. Nie dosłownie jednak, bo nadal stał tam, trzymając Axla za rękę. Wszystko innego uległo zmianie.

Dom Kurta zniknął, a zamiast tego otaczało ich jakby kilka różnych warstw abstrakcyjności. Pierwszą, niezaprzeczalnie najbardziej zauważalną była lekko zielonkawa poświata, jakby powietrze stało się nieco cięższe i zmieniło kolor. Lub też jakby oni znaleźli się w deserowej galarecie. Drugą rzeczą, którą Izzy zauważył, była kryjącą się za zielenią pustka, niby dryfowali w kosmosie, chociaż ich stopy znajdowały się na nieznanym i nienaturalnie gładko ukształtowanym podłożu.

Izzy wzdrygnął się gwałtownie, kiedy usłyszał coś, jakby skrzypienie drzwi połączone z jękiem wieloryba. Cokolwiek to było w rzeczywistości (jeśli można tak to nazwać), było donośne i przenikliwe.

Use Your IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz