Pov.Valtor...
Skończyłem tańczyć z moją żoną.
Gdy powoli opadliśmy na ziemię,sala wypełniła się oklaskami gości.Widać,że spodobał im się Nasz taniec.
Nagle poczułem straszny ból głowy,przez co odruchowo przyłożyłem dłoń do skroni i zmarszczyłem brwi.
- Kochanie,wszystko w porządku? - zapytała moja żona zmartwionym głosem.
- Tak skarbie,nie martw się.
Muszę na chwilę wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza.- Dobrze,pójdę z Tobą.
- Nie musisz. Zostań z gośćmi,a ja niedługo wrócę - pocałowałem ją w czoło.
Wyszedłem z pałacu.
Znajdowałem się w pałacowym ogrodzie. Księżyc dzisiejszej nocy świecił niezwykle jasno.
Wziąłem kilka głębokich wdechów,a ból głowy zaczął powoli ustawać.- Głupcze! Mogłeś zabić ostatnią spadkobierczynię tronu Domino,ale nie udało Ci się! - usłyszałem w głowie głos jednej z moich "matek" Belladonny.
- Czy wiesz co zrobiłeś?!- Z powodu Twojej porażki,ostatniej księżniczce Domino udało się uwolnić króla Oritela,królową Marion i resztę mieszkańców Domino!- wykrzyczała Tharma.
- Nasz własny syn Nas zdradził! - krzyknęła Lilissa.
- Jak mogłeś zakochać się w córce Oritela i Marion?! Ona jest córką Naszych największych wrogów! Już zapomniałeś ile przez nich wycierpieliśmy?! Już zapomniałeś jak ta mała,żałosna czarodziejka Cię pokonała?!- Nie obrażaj mojej żony!
Oritel i Marion nie są już moimi wrogami! Wszystko co Was spotkało to wasza kara!
Kara za to co zrobiłyście całemu Magicznemu Wymiarowi, Domino,Bloom i mnie!
Zrobiłyście ze mnie potwora!- My nie zrobiłyśmy z Ciebie potwora! Od samego początku byłeś,jesteś i będziesz do końca swojego życia nic nie wartym potworem! Naszą marionetką!
- Nie! - krzyknąłem i zasłoniłem uszy,żeby nie słyszeć tego co mówią. Nie mogę tego znieść!
- Milcz niewdzięczny zdrajco! Naprawdę myślisz,że Bloom Cię kocha? Jesteś żałosny! Księżniczka Domino,córka Oritela i Marion kocha potwora?! To śmieszne! Jesteś taki naiwny!
- Nie jestem naiwny!
Naiwny byłem wtedy,gdy wierzyłem w Wasze słowa!
Gdy wierzyłem,że wszyscy ludzie są źli,a władza i potęga po prostu mi się należy!
Naiwny byłem,gdy myślałem,że to co robię jest słuszne i wtedy gdy uwierzyłem w Wasze słowa...
"Nikt nigdy nie pokocha potwora!" To jest kłamstwo! Bloom mnie kocha,a ja kocham ją! I czy wam się to podoba czy nie, my będziemy razem! Jakim cudem udało Wam się przeżyć?! Przecież Bloom Was pokonała!- Może i tak,ale mimo tego my wciąż żyjemy! Jesteśmy bezcielesnymi duchami,ale to nie oznacza,że nie możemy się z Tobą kontaktować! To my Cię stworzyłyśmy Valtorze! I to my możemy Cię zniszczyć! - usłyszałem ten przeraźliwy śmiech.
Nie widzę ich,ale czuję,że są blisko.
- Teraz patrz uważnie,Valtorze - powiedziała Lilissa,a dookoła mnie zrobiło się ciemno.
Nagle zobaczyłem światło i dwie postacie.
Jedna z nich zbliżyła się do światła.
Dopiero teraz mogłem jej się uważnie przyjrzeć.Ta osoba to...Bloom! Moja żona!
- Bloom!- zawołałem i podbiegłem do niej najszybciej jak mogłem.
Dotknąłem jej ramienia,ale moja ręka przeszła przez jej ciało.
CZYTASZ
Dzień,w którym się nie spotkaliśmy 𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓
FanfictionSTRAŻNICY SMOCZEGO PŁOMIENIA cz.III : Dzień,w którym się nie spotkaliśmy. BloomxValtor "To był dzień,w którym się nie spotkaliśmy. To był dzień, który miał zmienić wszystko. Teraz nie wiemy co będzie dalej,ale wiemy, że nasze życie już nigdy nie bę...