Rozdział VIII - Uzależniony

132 15 6
                                    




Od happy end'u minęły dwa miesiące, był początek grudnia. Większość funkcjonariuszy wypisała sobie świąteczne urlopy co było w 100% zrozumiałe mieli rodziny i chcieli spędzić Święta Bożego Narodzenia wspólnie.

Na dzień 6 grudnia w mikołajki zorganizowano tzn. Służbową Wigilie, która minęła w doskonałym nastroju, wszyscy świetnie się bawili, Potato postanowił nawet zabawić się w świętego mikołaja i obdarował każdego z osobna upominkiem, który miał drugie dno.

Następnego ranka wszystko wróciło do normy, światek przestępczy nie dawał o sobie zapomnieć po przez ciągłe piszące powiadomienia o bankach i jubilerach co podwójnie potęgowało ból głowy  tzn. Kac Vegas.

- 101 do 109 - radiowy głos kobiety przerwał wyjątkowy spokój w radiowozie mężczyzny, który aktualnie jechał na kolejny napad

- 109 zgłasza

- Do biura - ta fraza w nikim nie wzbudzała poczucia spokoju

- 10-4, 109, 76 komenda MR - zawrócił pojazd wdając się na komendę, schował SEU i udał się do gabinetu szefowej.

- Chciała mnie szefowa widzieć - zasygnalizował swoje przybycie gdy przekroczył próg pomieszczenia, podniosła na niego wzrok przez co poczuł delikatne ciarki na plecach

- Siadaj - wykonał polecenie bez żadnego „ale", następnie podsunęła w jego kierunku plik dokumentów, na górze pierwszej stronie w oczy rzucał się duży napis „Wypowiedzenie"

- Co to jest ? - dodała układając łokcie na blacie stołu i splatając dłonie

- Wypowiedzenie - odpowiedział bez wachania jak zawsze niezwykle pewny siebie

- Świetnie, a co to robiło na moim biurku ?

- Mam się szefowej teraz tłumaczyć czemu chce odejść ?

- A co myślałeś ze to tak po prostu podpisze ? Mów.

- Ja po prostu już nie wytrzymuje, nie potrafię pracować tak efektywnie jak bym chciał i ... - w tym momencie przerwała mu przewracając uprzednio oczyma.

- Pierdol pierdol ja posłucham. - na jej słowa lekko rozszerzył oczy - Kurwa masz mnie za idiotkę ? Nie kłam, widzę, ze coś się z tobą dzieje. Nie wiem kurwa pokłóciłeś się z Monthaną, z dziewczyną co się z tobą dzieje do cholery.

- Dobra powiem ale nie tu. - zatwierdziła jego warunki i oboje wyszli z biura kierując się na parking, Xander odpalił pojazd po czym pojechali na obserwatorium, udali się na jego przód gdzie rozciągała się przepiękna panorama popołudniowego Los Santos.

- Więc - panującą miedzy nimi ciszę przerwała Layla, wlepiła wzrok w budynek MazeBank'u aby nie krępować bardziej Wayne'a

- Trzy miesiące temu jak złożyłem wypowiedzenie pokłóciłem się z Montana i z Aiko, nie byłem w stanie normalnie funkcjonować ciągle byłem wkurwiony i - zawahał się nie chciał mówić co stało się dalej, miał nadzieję ze taka odpowiedz wystarczy

- I ? - przeliczył się, założył ręce na pierś i odwrócił się w stronę swojej przełożonej, na ten gest zrobiła to samo lecz dłonie miała standardowo w przednich kieszeniach spodni

- I brałem psychotropy, uspokajały mnie i pomagały normalnie funkcjonować, byłem pewien, ze moje wypowiedzenie leży gdzieś na dnie szuflady albo w strzępach w koszu, dlaczego dopiero teraz o tym rozmawiamy ? - zmarszczył brwi

- Brałeś czy dalej bierzesz ? Nie kłam, znam prawdę

- Biorę, uzależniłem się nie dam rady bez nich funkcjonować, miałem nadzieje, ze nikt się nie dowie i dalej będę mógł pracować ale jak mnie dziś wezwałaś cholernie się przestraszyłem, ze chodzi o proszki.

- Bo chodzi ale przy okazji chciałam się dowiedzieć dlaczego chciałeś zrezygnować - przed ta frazą odwróciła twarz do miasta.

Mężczyzna spuścił głowę nie chciał już dłużej o tym rozmawiać ale zostało mu jeszcze jedno pytanie, które musiał zadać.

- Zwalniasz mnie ? - czuł się winny swojej głupoty ale miał świadomość, że musi ponieść ich konsekwencje

- Nie. Nie zwalniam cię, nie pierwszy raz ktoś jest nafukany na służbie, ale jest jeden warunek - ponownie skupiła na nim wzrok. Z nadzieją podniósł głowę, przez do ich oczy się skrzyżowały

- Jaki ? Na prawdę zrobię wszytko.

- Skończ z tym gównem. Jak nie dasz rady sam, osobiście wyślę cię na odwyk, nie stracę tak dobrego kierowcy. Nie szybciej niż dwa miesiące wyślę cię na testy narkotykowe, jeśli nie będziesz czysty pożegnasz się z policją. [...] Zrozumiano ? - przed ostanim pytaniem zrównała mniej więcej ich ramiona gdyż facet był nie co wyższy

- Zrozumiano - odpowiedział pewny swoich słów wiedział, ze mu się uda

- Wracamy, jedziemy na patrol.

Wsiedli do radiowozu i odjechali spod placówki z piskiem opon, kierował Xander, a Layla sprawdzała co jakiś czas tablet i nowe powiadomienia, czytając kolejny raport z napadu wycedziła przez zęby:

- Te patafiany znowu nie złapały  pościgu, kurwa zabrać cię gdzieś na godzinę i jak bez ręki. - mężczyzna zerkną na nią kątem oka i wyszczerzył swoje śnieżno białe zęby, towarzyszyło temu ciche prychnięcie.

- Co się gapisz ? Do roboty. - odparła sarkastycznie czując na sobie wzrok i ustawiła GPS na lokalizacje kolejnego wezwania od obywatela.

Dalszy patrol mijał w świetniej atmosferze, śmiali się i żartowali, Xander oddał Lilce prawie prawie puste opakowanie z tabletkami i przyrzekł, że jest to ostatnie które posiada.

- time skipe, wieczór ten sam dzień -

Layla weszła do swojego mieszkania z uśmiechem na twarzy, zjadła coś na szybko i udała się do łazienki by się wykąpać. Radosny nastrój miną gdy spojrzała w lusterko nad umywalką. Nigdy nie potrafiła dojrzeć w swoim odbiciu kobiety, którą była - szefową departamentu policji - ona widziała w nim przestraszoną, naiwną, łatwowierną, 16-sto letnią dziewczynę, którą kiedyś była. Za każdym razem przypominała jej o tym blizna, którą ukrywała pod makijażem, ciągnąca się od prawego kącika ust ku górze w stronę ucha na kreska miała jakieś dwa centymetry, tworząc coś na kształt nie wielki uśmiech Jokera. Po kilkunastu minutach wpatrywania się w odbicie, nachyliła się nad koszem na pranie, na którym leżał mundur, oklepała wszystkie kieszenie w poszukiwaniu tabletek Wayne'a. Gdy je odnalazła bez wachania wytrząsał z plastiku dwie pastylki na dłoń i już miała je żarzyć ale coś ją powstrzymało, może to opatrzność Boża albo końcówka zdrowego rozsądku, który cały czas miał w pamięci wydarzenia po tym jak zażyła podobny środek ale w znacznie większych ilościach mieszanych z alkoholem. Oderwała od siebie dłoń i zrzuciła prochy do umywalki podobnie wyrzuciła pozostałe pastylki z opakowania i zalała je wodą by spłynęły rurami do ścieków. Podniosła na siebie wzrok, srebrna tafla i wyrzuty sumienia kazały patrzeć na swoje odbicie z pogardą, czuła się okropnie z tym co chciała zrobić jeszcze kilka minut temu. Przemyła twarz lodowatą wodą, następnie ubrała piżamę po czym udała się do sypialni by po kilku nieudanych próbach zaśnięcia żarzyć ziołowe środki nasenne i oddać się wycieczona morfeuszowi.

------

Buźka <3

(1051 słów)

Ubaw po pachy. Czyli jak żyć i  nie zwariować...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz