Rozdział IX - Uśmiech

141 15 2
                                    




18:30 8 stycznia 2022 roku, za pół godziny miało się odbyć pierwsze oficjalne zebranie Los Santos Police Department w nowym roku, chyba nie muszę nadmieniać przyczyny przesunięcia spotkania o tydzień, jednym słowem sylwestra jak i nowy tor hucznie świętowało całe miasto.

Aula zebrań zaczęła powoli wypełniać się kolejno przychodzącymi elegancko przebranymi funkcjonariuszami. W jednej z sal konferencyjnych toczyła się zawzięta dyskusja pomiędzy członkami High Command'u [uznajmy, że dalej funkcjonuje] o decyzjach w jednostce.

Spotkanie przebiegało płynnie bez większych kłopotów, mniej więcej w połowie w kieszeni spodni poczuła wibracje sygnalizujące nowego SMS, ukradkiem wyjęła telefon, gdy na wyświetlacz ujawnił się napis „Siostrzyczka <3", a treść wiadomości zawierała współrzędne geograficzny, jak parzona bez słowa wyleciała z sali, wywołując przy tym poruszenie wsród pracowników.

Zbiegała po metalowych schodach, by docelowo wyjść do garażu podziemnego po samochód lecz tuż przed drzwiami poczuła na prawym ramieniu czyjąś dłoń, a następnie mocne szarpnięcie, na tyle silne aby odwróciła się przodem do postaci, która okazała się byś Gregorym Monthan'ą we własnej osobie.

- Monthana nie teraz, kurwa proszę cie nie teraz - wyrwała się z uścisku mężczyzny i wybiegła na parking słysząc za sobą stłumione przez drzwi „Kurwa".

Jakoś nie specjalnie zwróciła na to uwagę wsiadła do prywatnego auta po cym udała się na GPS od młodszej siostrzyczki - Anabell -  która była dla niej najważniejszą osobą na świecie, jedyną którą kochała mimo iż nie wydziały się kilka lat nie mogła o niej zapomnieć.

Miejsce w jakim się znalazła - obóz altruistów - z pewnością nie należał do najprzyjemniejszych. Nim weszła do budynku dokładnie rozejrzała się dookoła po czym w przeładowana bronią w dłoni weszła do środka, uprzednio wykopując drzwi z zawiasów. Wyglądało na to, że nikogo tak mnie ma, zaczęła przeszukiwać każdy pokój łącznie z piwnicą, zostało jeszcze jedno pomieszczenie.

Delikatnie pchnęła drewniane wrota gdyż jako jedyne nie były zatrzaśnięte, po tym jak się rozchyliły, zamarła, nie mogła się poruszyć przez kilkanaście sekund. Oczy zaszły łzami rozmywając obraz, jej siostry przywiązanej do krzesła z bezwładnie odchyloną w tył głową z której sączyła się krew od pocisku, który przeleciał na wylot. Podeszła kilka kroków w przód by podnieść zaadresowany no niej list, po jego otwarciu wyjęła splamiona czerwoną substancją kartkę z odręcznym pismem.

„Jeszcze trochę, a twój uśmiech będzie pełny"

Wybiegła z budynku, nie do końca wiedząc co robić, na szczęście jakaś ostatnia szara komórka dała rady pokierować akcją.

- LSPD do EMS

- EMS zgłasza

- Potrzebuje lekarza na obóz altruistów, teraz

- 10-4 jedziemy

Medycy powiadomili Policję o odnalezieniu ich szefowej gdyż nagle zniknęła nikomu nie mówiąc gdzie jedzie, a do tego nie miała ze sobą GPS'a więc Sonny nakazał niezwłoczne poszukiwania.

Zaraz na ratownikami na teren obozu wjechały dwa radiowozy jeden z numerami 101, a drugi 457. W pierwszym znajdował się Rightwill oraz Pisicela obaj z prędkością światła podbiegli do Layl'i, siedziała na jakimś pniu ze spuszczoną głową, kucnęli przed kobietą pozwalając jej zebrać myśli do dalszej rozmowy. W geście wyjaśnień podała szefowi kopertę z listem, gdy ten zaczął czytać i analizować jego treść, doprowadziła się do stanu, w którym mogła mówić.

- Layla, co to ma znaczyć ? - przed odpowiedzią wstała z pnia by stać przed mężczyzna

- A jak kurwa myślisz ? Zajebią mnie - większość osób na jej miejscu nie zależnie od płci była by złamana ale ona była po prostu zirytowana tym co się stało

- Ale dlaczego mają cię zabić ? Kto ? - w dyskusje wtrącił się Janek

- Mój pojebany ojciec, zabił jedna córkę, więc z druga bardziej znienawidzona nie będzie miał większych problemów.

- Czyli ta kobieta to twoja siostra - wydedukował Sony błądząc wzrokiem gdzieś po ziemi

- Nawet nie wiecie jak bardzo chciałam ją zobaczyć po prawie ośmiu latach, do czekałam się zobaczyłam z kulą w głowie kurwa - przymknęła na chwile oczy w złapała się za górną część nosa, pomiędzy oczyma masując ją zimnymi palcami.

Przez kilka minut nikt się nie odzywał, tą ciszę przerwał Monthana po tym jak dostał list w swoje łapy.

- O co chodzi z „pełnym uśmiechem" ? - wszyscy podnieśli wzrok, raz spoglądali na Lilkę, a raz na Gregor'ego.

Wtem kobieta przetarła kciukiem prawej dłoni miejsce, w którym była blizna zmywają z niej tym samym zakrywający makijaż.

- Teraz już wiesz. I wiesz co powiem ci nawet więcej - wlepiła wzrok prosto w mężczyznę przeszywając jego wnętrze - zrobil mi to mój ukochany ojciec, który odkąd pamietam wpajał mi, że zabijanie i śmierć nie winnych ludzi jest czymś dobrym, a to jest prezent na szesnaste urodziny, miałam być jego damską kopią, mordować na zlecenia i nie zastanawiać się dlaczego to robię.

Z każdym słowem oczy całej trójki powiększały się z niedowierzania, nikt nie śmiał jej przerwać. Gdy skończyła przeszła miedzy nimi i poszła do radiowozu by następnie odjechać w miejsca zdarzenia.

Szok na ich twarzach nadal nie został zastąpiony inną emocją, analizowali co im powiedziała, kilka minut później z ust Pisiceli wybrzmiały cztery słowa, które spotkały się z potwierdzającymi kiwnięciami głowy obu panów.

- Wracajmy do pracy panowie

Odjechali ale przed tym przyrzekli sobie na wzajem, że nikt nigdy nie dowie się prawdy i tego co powiedziała im Layla.

Może faktycznie miała coś po Ojcu.

————

Buźka <3

(849 słów)

Nie wiem czemu ale mam dziś jakąś wyjątkową wenę na pisanie.

Ubaw po pachy. Czyli jak żyć i  nie zwariować...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz