Rozdział 6

367 32 5
                                        

     Molly uważnie rozglądała się po salonie swojego syna. Od razu dostrzegła bliźniaków, patrzących na nią z przerażeniem. Nie wiedziała, dlaczego, ale pierwszy raz w życiu odniosła wrażenie, że byli pokłóceni. Najchętniej spróbowałby dowiedzieć się, co się stało, jednak od pewnego czasu uczyła się nie ingerować w dorosłe życie swoich synów i córki. Co okazywało się niezwykle trudne, gdyż ciekawość zżerała ją od środka, a chęć kontroli nad sytuacją ograniczała logiczne myślenie.

- Czy coś się stało? - Spytał George, zmuszając się na obojętność, chociaż najchętniej krzyczałby we wniebogłosy z frustracji. Nienawidził kłócić się ze swoim bliźniakiem.

- Nie. Przyszłam wam powiedzieć, że wszyscy dziś spotykamy się na rodzinnym obiedzie. – Odrzekła stanowczo.

- Dziś jest środa mamo. Nie mam zbytnio czasu... - Stwierdził pośpiesznie Fred.

- Oczywiście, że masz! W środy zawsze wasi pracownicy doglądają sklepu, żebyście mogli pracować nad wynalazkami. Dziś przyjdziecie na rodzinny obiad.

- Z jakiej okazji organizujesz obiad w środę? – Dopytywał George.

- Ciotka Muriel odwiedzi nas przejazdem, więc będzie miło zjeść razem obiad... Nie zostawiajcie starej matki z tą paskudną wiedźmą! Widzimy się o szesnastej!

     Nie przedłużając dłużej swojej wizyty, zniknęła w kominku. Wiedziała, że bliźniacy będą się z nią kłócić. Wychodząc, nie pozostawiła im wyboru. Musieli przyjść na rodzinny obiad. Zaraz po niej wyszedł Fred. Udał się do Hogsmeade, żeby pospacerować po błoniach. Zawsze pomagało mu to w myśleniu. Jednak obecnie słabo mu to wychodziło. Nie potrafił się nad niczym skupić. W ogóle nie wiedział, co powinien zrobić. Z jednej strony chciałby poznać chłopców i być częścią ich życia, ale z drugiej nie wiedział, czy potrafiłby to zrobić. Analizował każde możliwe rozwiązanie przez kilka godzin, aż przypomniał sobie o obligatoryjnym dla wszystkich obiedzie. Teleportował się do Nory, w której cała rodzina już na niego czekali, żeby rozpocząć posiłek.

     Ginny wraz z Ronem przez cały obiad zabijali go wzrokiem. Od razu domyślił się, że Ron również wiedział. Czekał tylko, aż wkurzony Auror rzuci na niego klątwę z pomocą siostry. Harry unikał patrzenia na bliźniaków. Udawał, że wszystko dookoła bardziej go ciekawi. Angelina starała się zachowywać neutralnie, ale nawet w niej Fred dostrzegł nutę goryczy. Jednie George wyglądał na smutnego i wkurzonego jednocześnie, ale nie na swojego klona, tylko na każdego dookoła. Cały rodzinny obiad przebiegł w napiętej atmosferze. Reszta Weasleyów zastanawiała się, co stało się pomiędzy rodzeństwem. Nieoczekiwanie, zadowolona okazała się ciotka Muriel, która stwierdziła, iż Molly w końcu udało się opanować swoje niefrasobliwe dzieci.

     Pod wieczór rozradowana Muriel w końcu opuściła Norę. Twierdząc, że musi częściej odwiedzać swoją bratanicę. Po dość czułym pożegnaniu, wściekła Pani Weasley podeszła do stołu i zmierzyła każde ze swoich dzieci morderczym spojrzeniem.

- Czy możecie wytłumaczyć mi, dlaczego jesteście wściekli na siebie?! – Krzyknęła.

- Oj uwierz mi mamo, wolisz nie wiedzieć, jak nieczułego masz syna! – Warknęła Ginny, która ledwo trzymała emocje na wodzy. – Harry, czy możesz oddać mi różdżkę, żebym go w końcu przeklęła?! Czekam na to od dawna! Nie odbieraj mi radości!

- Nie mogę... Ty też Ron nie dostaniesz swojej różdżki. – Odparł Harry do swojej żony i przyjaciela, gdy dostrzegł ich mordercze spojrzenia. Przed rozpoczęciem obiadu zabrał im różdżki dla bezpieczeństwa.

- CO TYM RAZEM ZROBILIŚCIE? - Zwróciła się Molly do swoich dzieci.

- My nic! To twój syn jest skończoną świnią! – Krzyknął Ron.

Fremione- Zostań ze mnąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz