~Three~

291 20 11
                                    


Ashley's POV


Minęły dwa dni od tamtego pamiętnego poranka. Dwa dni, w których bałam się własnego cienia. Wciąż się obawiam Luke'a i tego co może zrobić. Nie wiem kim jest i przez to nie mogę przewidzieć kiedy i w jakich okolicznościach go zobaczę. Nadeszła mnie lekka ulga, gdy przez ten czas nigdzie nie zobaczyłam jego niebieskich tęczówek. Ciągle w mojej głowie jest jego głos i widzę jego pismo na tamtej kartce. Te dwa dni były deszczowe. Pogoda bardzo dobrze odzwierciedlała mój nastrój. Nie mogłabym patrzeć na promienie słoneczne, mając tyle obaw i myśli. Z jednej strony to wspaniale, że jeszcze nie ma śladu po Hemmings'ie, ale z drugiej strony nadal się boję, bo może się pojawić w każdej chwili. Sądzę, że w pracy i w domu jestem bezpieczna, bo raczej nie miałby skąd wiedzieć gdzie pracuję i mieszkam. Ja tak samo nie mam pojęcia gdzie on pracuje, ale to nie jest mi potrzebne i nie powinnam nawet próbować zgadnąć kim on jest.


Postanowiłam na razie ignorować sprawę, choć wciąż czuję na skórze jego dotyk, a malinka znajduje się na moim obojczyku. Zostawił po sobie wiele śladów w mojej psychice i na ciele. Nie umiem się ich całkowicie pozbyć czy zatuszować. Mój wygląd powrócił do dawnego stanu, choć nadal mam worki pod oczami. Wciąż gdy patrzę w lustro widzę mój pusty wzrok i usta na które wpływa tylko wymuszony i sztuczny uśmiech.

Nie chcę by ktoś coś podejrzewał. Nie mam zamiaru zdradzać tego nikomu oprócz Nat. Ona raczej może tylko mnie zrozumieć. Zawsze pokazuje mi jak ja dramatyzuję i że jeśli popatrzeć na sytuacje z innej strony jest normalna i przeciętna. Tylko, że ja wcale nie sądzę by to było przeciętne i zwykłe. Raczej gdyby to było naprawdę jednorazowe zajście, to bez słowa by mnie zostawił, lecz nie wymawiał tych niepokojących słów... .

Moje życie wróciło do normy, w pewnym sensie. Wcześniej nie bałam się czy ktoś mnie śledzi, lecz teraz wpadam w lekki niepokój gdy widzę innych przechodniów na ulicy. Nadal chodzę do pracy. Dzisiaj mamy wtorek i godzinę temu skończyłam pracę. Dziś kończę o 15.00, ponieważ zmienia mnie inny pracownik. Choć jestem już po pracy, wciąż siedzę w kawiarni. Tylko, że przy stole, a na przeciwko mnie siedzi Nat. Prosiłam ją o spotkanie i znalazła wolny czas by się umówić.


Ta blondynka wygląda na wypoczętą i zrelaksowaną po zabawie z weekend'u. Jej usta zdobi prawdziwy uśmiech i ukazuje szereg swych śnieżnobiałych zębów. Dziś ona promienieje, gdy mnie nawet nie stać na szczere odwzajemnienie uśmiechu. Staram się by z lekkiego uśmiechu nie wyszedł grymas żalu, lecz ją nie łatwo tak zmylić. Z tego powodu się cieszę, bo dla niej nigdy nie będę mogła zamydlić oczu.


- Ash? Wracaj do żywych. - Z amoku wyrwała mnie ręka Nat machająca przed moimi oczami. Musiała zauważyć moje zamyślenie i czuję mały wstyd przez to, że nie słuchałam mojej przyjaciółki. Niestety nie mogę oczyścić sumienia i umysłu z tego wydarzenia i to ciągle mnie męczy, przez co nie mogę zbytnio skupić się na jej mówieniu.


- Wybacz. - Posłałam jej lekki, zamotany oraz sztuczny uśmiech, bo na prawdziwy niestety mnie w tej chwili nie stać. - Zamyśliłam się. O czym mówiłaś? - Postanowiłam szybko zmienić temat i dowiedzieć się co ominęłam.


Pokiwała głową ze zrezygnowaniem i i się cicho zaśmiała.


- Mówiłam o tym chłopaku z burzą loków, marzycielko. - Wzięła kawałek swojego sernika na zimno do ust i zrobiła kółko widelczykiem. - Zdecydowanie to był mój typ - ostry. - Uśmiechnęła się rozmarzenie. Widać, że zawrócił jej w głowie. - Dałam mu mój numer, jakby miał ochotę na powtórkę, lecz są raczej marne szanse, że skorzysta.

Shadow || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz