Ashley's POV
Nie spałam tej nocy. Jedynie płakałam w ciszy, którą co pewien odstęp czasu przerywał głośny wybuch szlochu. Nie potrafiłam zasnąć w żadnym miejscu. Gdy próbowałam zasnąć w sypialni po kilku minutach poduszka była całkowicie mokra. Tak samo było po drugiej stronie. W salonie. O pierwszej nocy się poddałam i po prostu płakałam, siedząc na łóżku. Nie potrafiłam też zasnąć ze strachu. Bałam się, że Luke wejdzie w nocy. Potrafił już wejść do zamkniętego mieszkania, więc przesunęłam szafę z korytarza do drzwi. Gdyby chciał wejść, mebel powinien odciąć mu drogę. Jednak z doświadczenia wiedziałam, że nie ma przeszkody, której on nie pokona.
Jeśli spróbowałabym odparować wodę, która zebrała się na moich policzkach, pewnie zebrałabym pełne wiadro soli. Nie potrafiłam przestać płakać. Udawało mi się jedynie zatrzymać potok łez na minutę. Potem zaczynały wypływać w jeszcze większej ilości. Dobijała mnie nawet moja własna bezradność względem siebie. Nie wiedziałam już dłużej nic. Nie miałam pojęcia co się stało, dzieje i ma się stać. Tylko płakałam słonymi łzami.
Czułam się rozbita.
***
O godzinie piątej nad ranem nie miałam już siły na płacz. Z trudem doszłam do kuchni, gdzie wyciągnęłam szklankę. Nalałem do niej wody po brzegi i od razu wypiłam bez przerwy na oddech. Czułam, że ciecz przepływa przez moje ciało i poczułam lekkie fale zimna, które rozchodziły się o moim ciele. Powtarzałam tą czynność, aż do momentu kiedy moje ciało nie wiedziało czy chce płakać czy pić. Wtedy znowu weszłam w stan osłupienia i przestałam myśleć. Czułam, że chce spać. Zmęczenie mnie dobijało. Rzuciłam okiem na skrawek kanapy w salonie, który wydawał się prawie suchy i po prostu położyłam się tam.
Moje powieki stawały się coraz cięższe. Oddech się uspokajał, a umysł odpłynął w błogi stan zapomnienia. Ostatecznie zasnęłam.
***
Gdy znowu otworzyłam oczy było już w pełni jasno. Miałam problem z ich otworzeniem, ponieważ moje rzęsy były posklejane zaschłymi łzami. Znowu przez krótki moment nie czułam się brudna, winna czy rozbita. Mój umysł jeszcze się nie włączył. Niestety po chwili doszło do mnie wszystko z tamtego dnia. Absolutnie wszystko i myślałam, że znowu zacznę płakać, lecz łzy nie chciały lecieć. Jednak nie czułam już rezygnacji. Czułam się inaczej.
Czy powinnam dawać Luke'owi wygrać i się poddać na dobre? Oddałam swoje ciało, ale to mogłaby być wyłącznie jednorazowa przygoda. Robiłam to z nim dwa razy, a jeden z nich był wbrew mojej woli, ale czy to coś znaczy? Jestem człowiekiem i on nie może mnie do niczego zmuszać. Mam swoje prawa, a za ich łamanie powinna czekać go kara. Owszem, on miał pieniądze, ale po mojej stronie było prawo, którego każdy musi przestrzegać.
Przez chwilę w ogóle nie wierzyłam w to, że on już wygrał ze mną.
Miałam nadzieję.
***
Była około osiemnastej gdy otworzyłam butelkę wina, która zalegała w mojej szafie w salonie. Nie trudziłam się nawet z nalewaniem go do kieliszków. Musiałam w jakiś sposób zabić swój gniew. Wiedziałam, że utopić mogę go jedynie w alkoholu. Wściekłość, która teraz mną panowała, nie znała granic. Starałam opanować nerwy i nie patrzeć w stronę kieliszka, ponieważ miałam ochotę nim rzucić o ścianę. Chciałam zniszczyć coś w ten sposób by tego już nie dało się naprawić. Zniszczyć coś w ten sposób jak Hemmings zniszczył mnie.
Gdy sprawdziłam ceny usług prawnych w moim mieście już miałam pewność, że mnie nie stać na rozprawy sądowe. By pokonać blondyna musiałam mieć doświadczonego i dobrego prawnika, a mnie nie było stać nawet na najtańsze oferty. Jednak nie to tylko mnie przybiło. Najgorszym problemem nie było nawet wypełnianie stosów papierów czy brak pieniędzy, ale fakt, że nie miałam żadnych świadków i dowodów na jego zbrodnie.
On dysponował ludźmi, którzy będą spełniać jego żądania, pieniędzmi i wpływami. Natomiast ja nie miałam niczego przydatnego. Gdybym poszła z tymi informacjami do sądu, moje oskarżenia zabrzmiałyby absurdalnie. Nikt nie mógłby ich poprzeć, a dowody takie jak malinka na szyi nic nie znaczą. Każdy inny człowiek mógłby zrobić taką samą. W tym wypadku to ja spotkałabym się z karą za rzekomo "fałszywe" oskarżenia. Prawo stało po mojej stronie, ale nie życie.
Przypominając sobie o mojej sytuacji w tej chwili nie wytrzymałam. Wzięłam kieliszek i rzuciłam nim przez całe pomieszczenie aż do kuchni. Usłyszałam trzask szkła, a moim oczom ukazały się w świetle zachodzącego słońca miliony odłamków szkła. Już nie dało się odzyskać tego naczynia. Nawet gdybym posklejała wszystkie kawałki, pozostaną na nim pęknięcia - ślady po całkowitym rozbiciu. Podobne ślady zostaną na mojej psychice.
***
Nie wiem czemu, ale po kilku minutach patrzeniu się na tą szklankę zachciało mi się płakać. Nie minęła chwila, a z moich oczu zaczął ciec potok łez. W tym momencie czułam się naprawdę rozbita i uszkodzona. Zawsze będę pamiętać o tych dwóch nocach. Nigdy tego nie zapomnę. Nigdy. Nawet jeśli nie chcę tego pamiętać. Ślady zostaną na całe życie.
Zanim zauważyłam cichy płacz zamienił się w głośny szloch. Po winie już nic nie zostało. Skończyłam je już nawet przed rozbiciem szklanki. Czułam jak wstrząsają mną impulsy goryczy i żalu. Moje ciało samoistnie drżało. Nie potrafiłam tego powstrzymać, a nawet nie chciałam. Musiałam odreagować. Inaczej nie dałabym rady przetrwać.
Jestem niczym. Jestem tylko nic nie wartym śmieciem, kukłą do pomiatania. To, czego ja chcę, w ogóle się nie liczy. Jestem do niczego. Jestem porażką, która nigdy nie powinna zobaczyć światła dziennego. Nie zasługuję na to by mieć własną wolę. Życie cały czas mi to powtarza.
Rodzice odwrócili się ode mnie, bo opuściłam studia.
Nat odwróciła się, ponieważ nie akceptowałam jej zdania na temat Luke'a.
Hemmings mnie prześladuje, bo poszłam na tę cholerną imprezę i się mu oddałam.
To wszystko to tylko moja wina. Nie powinnam oskarżać o nic nikogo innego.
Wyłącznie ja zawiniłam. Nikt inny.
Muszę teraz powieść konsekwencję swoich czynów. Pozwalałam sobie na zbyt wiele i teraz życie się mi odpłaca.
Miałam szansę mieć idealne życie, ale moja ignorancja i głupota doprowadziły mnie tutaj. Gdybym studiowała nie miałabym czasu na tamtą imprezę. Jeślibym nie pokłóciła się z Natalie, ona odprowadziłaby mnie wczoraj do domu jak zawsze. Jeśli zignorowałabym wtedy Luke'a na imprezie, to nie siedziałabym cały dzień w domu z zabarykadowanymi szafą drzwiami i pustą butelką wina w ręce.
Wszystko to wyłącznie moja wina.
Każda decyzja, krok czy ruch niesie za sobą konsekwencje. Mogą być one złe i dobre. Od emocji, które nami kierują oraz to czym się kierujemy decyduje o tym, jaki skutek będzie miała nasza decyzja. Nie ma wypadków - są tylko konsekwencje.
_____________________________________________
Liczba słów: 1035
Sama nie wiem, co oznacza mój powrót. Jednak wróciłam i jestem.

CZYTASZ
Shadow || L.H.
FanfictionOna nie chciała zobaczyć go więcej w życiu. On chciał jej ciała. I nigdy nie przyjmował rozkazów... .