09.07.2014 niedziela
Kiedy masz nieposprzątane mieszkanie, ciuchy porozrzucane po wszystkich pokojach, a w lodówce świecą pustki — wtedy w odwiedziny przychodzą rodzice. Natomiast, kiedy się napracujesz, dopniesz wszystko na ostatni guzik, spędzasz samotnie dzień albo wieczór.
Ja to miałem pecha...
Wyciągnąłem chipsy i szykowałem się do obejrzenia meczu, gdy zadzwonił dzwonek. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Kogo mogło przywiać o tej porze?
Dochodząc do drzwi, pomyślałem o Tobie, Diano. Ale to byłoby już zbytnio przewidywalne, więc odrzuciłem myśl, że to Ty. Chociaż i tak bardzo bym się ucieszył, widząc Cię.
Niestety, zobaczyłem tylko swoją straszą siostrę z jej synkiem.
- Jezu, cześć — westchnęła, ładując się do środka. Ukucnęła przed Max'em i zaczęła zdejmować mu bluzę. — Musisz mi pomóc. Wiem, że jest późno, pewnie szedłeś spać i...
- Nie chodzę spać o tej godzinie — wtrąciłem się, a Mandy tylko przewróciła oczami.
- W każdym razie, zostawiam ci Max'a. Sky się rozchorowała i muszę wziąć za nią zastępstwo w szpitalu. Nie mam go, z kim zostawić — popatrzyła ze smutkiem w oczach najpierw na mnie, a potem na chłopczyka, który zaczął przegryzać palca. — Zostaw — upomniała go.
- A twój pożal się Boże facet gdzie się podział? — Podszedłem do Max'a i wziąłem go na ręce. — O, chłopie, ale urosłeś — zaśmiałem się, a on razem ze mną.
- Rozstałam się z nim — szepnęła.
- Wreszcie — mruknąłem pod nosem, idąc do salonu. — Powinnaś była już dawno go zostawić.
- Dobra, daruj sobie. Ja tu jestem starsza, ja mogę upominać — uśmiechnęła się, rzucając na kanapę torbę z rzeczami dla Max'a.
- Taa, chciałoby się siostrzyczko — prychnąłem, a siostrzeniec podał mi kilka zabawek.
- To, jak? Zostaniesz z nim, prawda? — Złożyła ręce, jak do modlitwy, zaciskając usta.
- Pewnie — wzruszyłem ramionami, a Mandy przytuliła mnie na chwilę, przez co się skrzywiłem.
- Ech, ty dalej nie lubisz się przytulać — westchnęła, poprawiając włosy.
- Na pewno nie z tobą — uśmiechnąłem się szeroko, na co siostra trzepnęła mnie w ramię. — Żartowałem. Leć już.
- Dasz sobie radę, tak?
- Tak. Już nie raz się zajmowałem Max'em.
- No wiem, wiem... Pa, kochanie — ucałowała synka.
- Pa, mamo — mruknął cicho, nie odrywając wzroku od zabawki.
- Jakby, co dzwoń — dodała, zatrzymując się przy drzwiach. — Będę rano przed szóstą.
- Jasne. I tak mam dopiero na dziewiątą.
- Co tak późno?
- Nie opłaca się otwierać wcześniej, bo i tak nie ma ludzi. Decyzja szefa.
- No w sumie racja. Dzięki jeszcze raz. Pa — machnęła ręką i wyszła. Spodziewałem się wizyty rodziców, kolejnych pytań, co u mnie, jak sobie radzę, czy znalazłem dziewczynę, a w zamian tego zostałem z moim siostrzeńcem. Spędzanie czasu z Max'em jest zdecydowanie przyjemniejsze. Nie obrażając oczywiście rodziców.
///
- Wygrałem! — Krzyknął zadowolony Max, unosząc wysoko jeden z samochodzików.
- Jesteś mistrzem wyścigów — uśmiechnąłem się, a chłopiec pokiwał głową.
- Wujek? Zjemy coś? — Zapytał, wyjmując z torby kolejne zabawki.
- Na co masz ochotę?
- Ciastka! — Wykrzyknął radośnie.
- Ale tylko kilka, jest późna godzina.
- Nie chce mi się spać — pokręcił głową.
- Nie długo i tak będziesz musiał iść — poszedłem do kuchni i wyciągnąłem z szafki nasze ulubione ciastka. Wracałem do salonu, gdy ktoś zapukał do drzwi. Czyżby Mandy już wróciła? Nie, niemożliwe.
Otworzyłem drzwi.
- O, Diana — mruknąłem bardziej do siebie, skanując Cię wzrokiem.
- Cześć — powiedziałaś radośnie, podsuwając w moją stronę talerz z dwoma kawałkami ciasta. — Trochę późno, ale prawie pół rodziny mi się dzisiaj zjechało.
- To, jak ci się udało zostawić te dwa kawałki? — Zapytałem zaciekawiony.
- Od samego początku myślałam o tobie, więc ukroiłam, ukryłam i teraz ci je daję w ramach podziękowań — uśmiechnęłaś się szeroko, a ja poczułem się naprawdę wspaniale. Myślałaś o mnie.
- Już daj spokój z podziękowaniami — wziąłem talerz, a wtedy podbiegł do mnie Max, kryjąc się za moimi nogami.
- O — zdziwiłaś się. — To pewnie twój syn, tak?
- Syn? Nie. Siostrzeniec. Muszę się nim zająć do jutra. Może... zostaniesz chwilę z nami?
- Bardzo chętnie — zaśmiałaś się, a ja odetchnęłam z ulgą. Chyba bym się totalnie skompromitował, gdybyś odmówiła.
Chwilka zmieniła się w długie godziny, jakie spędziliśmy razem z Max'em. Naprawdę świetnie się bawiliśmy. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
A ciasto smakowało znakomicie.
Rozdział niesprawdzony. Później poprawię jakieś błędy... Mam nadzieję, że już większość przeczytała ogłoszenie i przeniosła się tutaj. Moglibyście dać znać, że jesteście? Wystarczy gwiazdka :* Dziękuję.
CZYTASZ
little stupid things // short story
Teen FictionZauroczyła go, urzekła. Obserwował ją, zwracał uwagę na małe, można by powiedzieć głupie rzeczy, drobiazgi. Aż w końcu do niego zagadała. I tak rozpoczęła się ich znajomość... Pomysł i wykonanie: @Unavailable61 Wszelkie prawa zastrzeżone