II Jeden

844 65 5
                                    

02.08.2015 poniedziałek

- I wiesz, co Ci jeszcze powiem Dylan... - obróciła się, podeszła do mnie i dźgnęła mnie palcem w klatkę piersiową. – Wcale nie jesteś taki dobry w łóżku! Nienawidzę cię! – Krzyknęła i odeszła szybkim krokiem.

   I tym o to sposobem zakończył się mój kolejny związek. Co z tego, że Maya była świetną dziewczyną, co z tego, że idealnie się rozumieliśmy, a każda spędzona wspólnie chwila nie była stracona... Co z tego, jak to wszystko spieprzyłem.

   Nie miałem pojęcia, co jest ze mną grane. Nie potrafiłem zatrzymać przy sobie dziewczyny na dłużej niż parę tygodni. A tak strasznie mi kogoś brakowało.

   Dużo się zmieniło przez ostatni rok. Rodzice w kwietniu pojechali odwiedzić znajomych, z którymi długo się nie widzieli i bardzo im się tam spodobało. Jeszcze nie wrócili. Jak dzwoniłem do nich ostatnio powiedzieli mi, że zamierzają przyjechać w październiku.

   Mandy z Max'em tymczasowo wprowadziła się do domu rodziców. Nie musi jeździć do pracy (robi wszystko na miejscu), więc przy okazji zajmuje się też gospodarstwem.

   A ja... Odwiedzam siostrę, żyję dalej. Restauracja, w której pracowałem splajtowała, ale na szczęście dosyć szybko udało mi się znaleźć zatrudnienie w innym miejscu. A razem ze mną mój kumpel Tom, który w międzyczasie ożenił się i przywitał na świecie córeczkę. Swoją drogą, są podobni jak dwie krople wody. Tom jest tak dumny, że uśmiech nie schodzi mu z ust. Potrafi opowiadać o dziewczynce całymi godzinami.

   I każdy jest szczęśliwy, w przeciwieństwie do mnie. Najgorsze, że jak tak nie wychodzi mi w związkach, automatycznie przed oczami pojawia mi się obraz Diany. Zaczynam o niej znowu myśleć. I nie wiem dlaczego. Diana to przeszłość. Jeszcze z początku, po tym jak wyjechała, przysyłała mi listy, opowiadała, co u niej, jak sobie radzi. Dostałem może z trzy listy, potem przestała. Z czasem i ja zapomniałem. Tylko zdarzają się takie marne chwile, kiedy przypominam sobie o jej istnieniu i o tym, jak zamieszała w moim życiu.

- Przegrałeś! Wujek, przegrałeś! Przegrałeś! – Max zaczął się śmiać i podskakiwać w miejscu. Pokręciłem głową, powracając do rzeczywistości. Jak mogłem się tak zamyślić? Uśmiechnąłem się do siostrzeńca i złapałem go, unosząc do góry. Zakręciłem się dookoła i odstawiłem chłopca, gdy do pokoju weszła Mandy.

- Wariaci – usiadła na łóżku.

- Tylko wariaci są coś warci – szepnąłem i ponownie usiadłem na dywanie, prostując nogi.

- Już ci przeszło? – Mandy pochyliła się i zmierzwiła moje włosy. Wysunąłem w jej stronę język, odsuwając się.

- Po czym?

- Jak to po czym? Po zerwaniu z Mayą – przysunęła się do Max'a i przytuliła go.

- Muszę żyć dalej. Żałuję, że tak to się potoczyło, ale Maya nie chce mnie już znać, więc to definitywny koniec. Zresztą, nie wracajmy do tego tematu.

- No w porządku.

- Za dużo dziewczyn, chyba brakuje mi męskiego towarzystwa. Max! Piątka! – Wyciągnąłem w stronę chłopca dłoń, ale ten pobiegł za samochodzikiem. – Musimy się zsolidaryzować, chłopie! – Jęknąłem, ale Max nawet na mnie nie spojrzał. Mandy zaśmiała się głośno.

- Żebyś się tylko nie zsolidaryzował za bardzo – siostra spojrzała na mnie.

- Co masz na myśli? – Zapytałem, widząc, jak uśmiecha się.

- Nie chcę, żebyś zmienił orientację.

- Chyba oszalałaś Mandy! Ja? Gejem?

- Kto to gejem, mamo? – Odezwał się niespodziewanie Max. – Ja też mogę nim zostać?

   Zasłoniłem usta dłonią, tłumiąc śmiech.

- Na razie nie musisz o tym wiedzieć i lepiej, żebyś nim nie został, okay? – Pocałowała chłopca w czoło. Mały po chwili kiwnął głową i spojrzał na mnie, mówiąc poważnie:

- Jak mama tak mówi, to ty nie możesz nim zostać wujek.

- Nie ma sprawy Max. Bawimy się dalej?

- Taak! – Krzyknął uradowany. – Idę po klocki.

- Zabiję cię kiedyś – wysyczała Mandy przez zaciśnięte zęby. – Nigdy więcej takich tematów przy Max'ie.

- Tak jest! – Uśmiechnąłem się szeroko. – Już jestem ciekawy, jak mu to w przyszłości wyjaśnisz.

- Zaproszę ciebie, ty pogadasz z Max'em.

- Nie ma mowy! Znaczy... ty jesteś jego matką, do ciebie zależy to zadanie.

- Ach przymknij się. Idę do kuchni. Zjesz z nami?

- Nie, zaraz wracam do siebie. Ale kawę mogłabyś mi zrobić.

- O na pewno! – Prychnęła.

- No weź, siostra... Z mleczkiem i dwiema łyżeczkami cukru.

- Cukrzycy się nabawisz – podniosła się. – Ale niech ci będzie.

- Kocham cię! – Wyszczerzyłem się, a do pokoju wbiegł Max, wysypując pudełko z klockami.


Nie wiem, czy przeczytaliście poprzednią notkę, ale bardzo Was o to proszę i jednocześnie dziękuję ♥

Jak rozdział?

P.S Zmieniłam... narrację. Znaczy wtedy Dylan opowiadał to, mówiąc tak jakby do Diany, teraz standardowa narracja pierwszoosobowa. 

little stupid things // short story Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz