5. A więc to był tylko sen...

2.2K 194 35
                                    

Levi uśmiechnął się lekko. Coś sprawiało, że wierzył w słowa dziewczyny bardziej niż w jakiekolwiek inne. Puścił jej dłoń, a dziewczyna usiadła na łóżku. On podszedł do drzwi, otworzył je, już miał wychodzić, gdy obrócił się i powiedział: 

- Nie boisz się spać sama?  

Juria wiedziała, jakiej odpowiedzi oczekiwał mężczyzna. 

- Trochę, odkąd zostałam sama - odpowiedziała, udając, że nie wie, o co chodzi kapralowi.

- Nie można spać w strachu. To źle wpływa na sen, przez co jest się zmęczonym. A jutro wyprawa. Nie mogę na to pozwolić. Moim obowiązkiem jest dbać o moich żołnierzy - zamknął drzwi na klucz i popchnął dziewczynę tak, że położyła się na łóżku. On sam pochylił się nad nią. Jego grzywka dotykała jej czoło.

- Zadbam, żebyś się wyspała - wyszeptał jej do ucha. Historia lubi się powtarzać, więc znowu wszystko się powtórzyło. Ich usta znowu się spotkały, znowu zasnęli w mundurach. Levi miał piękny sen... 

- Tytani pokonani! Ludzkość zwyciężyła! - krzyczał Connie. Wszyscy spojrzeli przed siebie. Walka, która pochłonęła tyle ludzi...Ale nie wszystkich. Ludzkość przetrwała! Nareszcie, największy wróg został pokonany. Eren spełnił swoje marzenie. 

- Żołnierze! Narażaliście swoje życia i w końcu udało się! Nasz wróg skonał! Wszyscy teraz jesteście wolni i możecie wieść spokojne życie! - krzyczał dowódca Erwin. Wszyscy byli szczęśliwi. 

- Levi, pokonani! Jesteśmy wolni! - krzyczała Juria. Levi spojrzał na dziewczynę. Pocałował ją z zaskoczenia. Żołnierze patrzyli na to zdziwieni. Ale wszyscy byli tak szczęśliwi, że nie robiło im to tak wielkiej różnicy.  

- Juria...Wyjdziesz za mnie?! Juria spojrzała na swój sprzęt do trójwymiarowego manewru. - Jak mnie złapiesz! Levi oczywiście dopadł dziewczynę i pocałował. 

- Och, Levi! Levi, Levi, Levi...

- Levi! - huknęła najgłośniej jak umiała Juria. A więc to był tylko sen...Kapral rozglądał się po pomieszczeniu i przecierał oczy.

- Wszystko w porządku? - spytała uśmiechnięta.

- Zabiję ich wszystkich - powiedział Levi i wstał z łóżka. 

- Chodźmy na śniadanie - Juria nie traciła humoru i podała Levi'emu torbę. Założył ją bez słowa i poszli na posiłek. Nikt na szczęście nie widział, jak razem wychodzili z pokoju. Po śniadaniu wyruszono na wyprawę za mury. Oddział kaprala Levi'ego i Jurii dostał rozkaz ukrycia się na drzewach i czekania, aż jakiś Tytan wedrze się do środka lasu. Jak na razie oddziały na jego początku dobrze sobie radziły, więc Juria podleciała do Erena. 

- Słuchaj, Eren. Rozmawiałam z tą twoją Mikasą. Dobrze, że masz kogoś, kto tak się o ciebie martwi. Nie schrzań tego - powiedziała do zaskoczonego jej przybyciem chłopaka. Chciał jej odpowiedzieć, ale przerwał im Levi:

- Ej, chodź tu! - krzyknął do Jurii. W obecności innych nie zwracał się do niej po imieniu. 

- Tak jest - odpowiedziała mu zimno, jak wszyscy odpowiadali kapralowi.  

- Co on od ciebie chciał?  

- Nic, Levi, miałam mu coś do powiedzenia... 

- Ci...W terenie mów do mnie kapralu. Nie mogą usłyszeć...

- Ale... - teraz Juria zrozumiała. Kiedy mówił, żeby darowała sobie tytuły, wcale nie chodziło mu o przyśpieszenie ruchów na akcji, tylko jak najszybsze przejście "na ty". 

- Co jest? 

- Nic. Wracam na swoje drze... - ale Juria nie dokończyła, bo właśnie wbiegli Tytani.

- Atakujemy. Teraz! - krzyknął Levi, a wszyscy rzucili się na Tytanów. Zostali szybko pokonani. Wyprawa trwała dosyć krótko, mimo to pokonano około trzydziestu Tytanów. Było tylko kilka ofiar. Właśnie zachodziło słońce, a Juria opatrywała swoją rękę. Miała głęboką ranę, zadaną przez miecz któregoś ze zwiadowców przypadkowo.

- Miało ci się nic nie stać - powiedział oburzony Levi, stając w drzwiach. 

- Ale to... 

- Cicho. Pokaż mi to. 

Juria przestała owijać dłoń i odsunęła bandaż. Levi uklęknął, popatrzył z zaciekawieniem i dotknął rany. Juria cicho jęknęła. 

- Boli? 

- Tak. 

- Bardzo? 

- Tak, ale przejdzie mi.  

Mężczyzna pocałował ranę.

- A teraz boli? 

Juria spojrzała Levi'emu w oczy.

- Mniej - odpowiedziała mu. Levi pocałował ranę jeszcze raz. 

- Jak?

Juria już rozgryzła jego system.

- W ogóle nie boli. Ale kręci mi się w głowie...

Kapral wstał i pocałował dziewczynę w usta. 

- O, przestało - zaśmiała się. 

- Chodźmy zjeść. Zaraz kolacja. Tylko czekaj, owinę to do końca. To, że nie boli, nie znaczy, że nie może się wdać zakażenie - powiedział Levi, dokończył bandażowanie i jeszcze raz pocałował dłoń dziewczyny. Juria odwdzięczyła się całusem w policzek. Poszli na kolację. Wszyscy siedzieli przy stole, gdy nagle Eren wstał. 

- Chciałbym wznieść toast za Jurię i kaprala Levi'ego! Być może to dzięki nim możecie teraz tu siedzieć i w spokoju spożywać posiłek! - wszyscy wstali, a Juria i Levi spojrzeli na siebie. 

- Dziękuję, Eren! Ale to naprawdę zasługa was wszystkich, że tylu Tytanów zostało pokonanych. Toast za zwiadowców! - powiedziała Juria i poleciały odgłosy stukających o siebie szklanek. Później wszyscy wrócili do zamku. Wszystkie światła były już zgaszone, a Levi zaprosił Jurię do siebie. Było już po północy, gdy nagle do drzwi kaprala Levi'ego ktoś zapukał. Dziewczyna musiała jak najszybciej się schować, a więc weszła pod biurko, a Levi zasunął krzesło i otworzył drzwi.

- Czego chcesz po nocy?! To chyba nie jest pora na pogaduszki! - ryknął kapral na powitanie. Przed nim stał Armin Arlert.

- Kapralu, przepraszam, że tak nachodzę, ale to pilna sprawa. Wydaje mi się, że Eren przemienił się w Tytana - mówił szybko blondyn.

- Ach, ten dzieciak jak zwykle musiał coś narobić - westchnął mężczyzna. 

- Obudzić Ju... 

- Sam się tym zajmę. Idź się ubrać. 

- Tak jest!

Armina jednak coś podkusiło i w połowie drogi, kiedy nie był już w zasięgu wzroku kaprala, ale nadal mógł zobaczyć co się dzieje w pokoju z dwoma drzwiami, obrócił się. Oczom nie mógł uwierzyć, kiedy z pokoju Levi'ego wyszła Juria. W piżamie. Co więcej zdziwił się, kiedy się pocałowali! Był zbyt oszołomiony, żeby zapamiętać, o czym rozmawiają, ale jak najszybciej stamtąd odbiegł. Nie chciał, żeby kapral go jakimś cudem zauważył. Po chwili zobaczył ich ponownie. Tym razem w mundurach, spoglądających na siebie pogardliwie, nie odzywających się do siebie. Może mu się tylko przywidziało? Nie, przecież dobrze widział! Juria wyszła z pokoju kaprala, a potem się...

Armia Miłości ✓ × SNK × Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz