24. Merci beaucoup!

1.1K 107 10
                                    

Juria natychmiast się obróciła.

- I nawet nie próbuj mnie zatrzymać - powiedział, zanim zdążyła odpowiedzieć.

- Levi błagam, nie rób nic głupiego!

- Nie martw się.

I wyszedł. Juria postanowiła pójść do stajni. Kiedy dotarła na miejsce, ujrzała swojego ukochanego, jasnobrązowego konia - Sebastien. Zaczęła go głaskać, gdy w boksie obok zarżał inny koń - ciemnobrązowy, z białą łatą na pysku i dwoma białymi skarpetkami.

- Spokojnie, Strela, ciebie też pogłaszczę - zaśmiała się i podeszła do Streli - konia, który należał do Alexandra, czego można było się domyślić po jego imieniu. Po rusku oznaczało ono "strzała". Juria przeszła kilka boksów dalej, mijając konie Erena, Armina, Mikasy...Spojrzała też na konia Ariana - Westa. Biała grzywa, jasna sierść - pasował do swojego właściciela. Na końcu znajdował się specjalnie oddzielony boks. Żeby się do niego dostać, trzeba było przejść przez mały korytarzyk - tak jak do boksu Sebastien. Weszła do środka i ujrzała pięknego, karego konia. Chyba jednego z najbardziej zadabanych. Pogłaskała go i podniosła tabliczkę z imieniem, uśmiechając się.

- Arun - powiedziała do siebie. Ogier o tym imieniu należał do Levi'ego. Dziewczyna podeszła do małej skrzynki, którą można było otworzyć tylko specjalnym kluczem. Juria uśmiechnęła się i wyciągnęła pęk kluczy z kieszeni. Było ich tam wiele - do jej pokoju, do pokoju Levi'ego, do boksu jej konia, do skrzynki jej konia...Spojrzała na klucz do pokoju Levi'ego z sentymentem - przypomniało jej się, jak jej go wręczył po raz pierwszy. Przejrzała klucze i ujęła w dłoń ten, którego potrzebowała: do skrzynki Aruna. Otworzyła ją i wyciągnęła szczotkę, po czym zaczęła czesać karego konia. Zwierzę parsknęło, a Juria zaśmiała się. Lubiła konie, ale niegdyś nie miała z nimi styczności codziennie, jak teraz. Kiedy została zwiadowcą, od razu wiedziała, jak nazwie swojego konia. Sebastien. Tak nazywał się pradziadek Jurii, który umarł, kiedy Juria miała sześć lat. Pochodził z zachodu, gdzie wychowywała się babcia Jurii, matka jej matki. Babcia Jurii często opowiadała jej o zwyczajach na zachodzie i próbowała zarazić pasją do koni. Adele, bo tak miała na imię jej babcia, była piękną kobietą, a jej ukochana wnuczka była do niej całkiem podobna. Opowiadała dziewczynce o pięknej krainie - Galii, gdzie się urodziła i skąd pochodziła cała rodzina matki Jurii. Kiedy doszło do zaręczyn z Arianem, babcia Jurii nie była z tego zadwolona. Cieszyła się, że wnuczka jest szczęśliwa, ale powiedziała jej tak: "Juria, dziecko moje, zapamiętaj sobie jedno. Miłość jest ślepa bardziej, niż wszyscy ślepcy tego świata razem wzięci. Minie może kilka lat, a to zrozumiesz. Potrzeby twojego serca zaspokoi inny mężczyzna. Taki, który zmieni dla ciebie wszystko. Jak twój dziadek zrobił to dla mnie. Ja ci to mówię, twoja babka". Juria nagle odskoczyła od konia. Słyszała wyraźny głos jej babci, mówiący te słowa. Tak jakby stała obok niej. Być może to był już głos zza światów - co stało się z jej babcią, Juria też nie wiedziała...Dziewczyna szybko wrzuciła szczotkę do skrzynki i zatrzasnęła ją, po czym szybko wybiegła na dwór. Spojrzała w błękitne, lipcowe niebo.

- Dziękuję, babciu - uśmiechała się z otwartymi ustami, a z jej oka poleciała łza. Ale szczęśliwa. Juria spojrzała w ziemię takim wzrokiem, jakby ujrzała ją po raz pierwszy. Cieszyła się jak dziecko.

- Merci, grand-mère! Merci! Je suis désolé! Merci beaucoup!* - krzyczała, niby do siebie, ale tak naprawdę do nieba, licząc, że gdzieś tam jej kochana babcia ją usłyszy. W jej ojczystym języku. Zawsze powtarzała, że Juria powinna go znać, bo to w końcu prawie cała jej rodzina stamtąd pochodziła. Juria nie lubiła go używać przy babci, bojąc się popełnienia błędu, ale tak naprawdę znała go bardzo dobrze. Pobiegła do zamku.

Kiedy dotarła już na pierwsze piętro, zatrzymała się. Zapomniała o tym, że właśnie tam, w czwartym pokoju po lewej, jest Arian. I najprawdopodobniej Levi. I rozgrywa się tam piekło. Juria podeszła do drzwi, ale nie usłyszała krzyków, jak się spodziewała. Nacisnęła klamkę, a stare, drewniane drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Nie wierzyła w to co widzi - Levi i Arian siedzieli naprzeciw siebie i spokojnie rozmawiali. Levi zauważył dziewczynę.

- Juria, mogłabyś nas zostawić samych? - powiedział, odwracając głowę do szatynki tak, by Arian nie mógł zobaczyć jego twarzy i uśmiechnął się promiennie - tak jak wtedy, kiedy Juria pierwszy raz ujrzała jego uśmiech.

- Co? To znaczy, tak, jasne... - Juria wycofała się, a za nią pobiegł Alexander, który również był w pokoju.

- Alex, co oni...

- Sam jestem w szoku...Więc ta rozmowa wyglądała mniej więcej tak, przynajmniej odkąd ja przyszedłem...Kapral powiedział, że ty teraz przez Ariana płaczesz. Arian powiedział, że wie, dlatego teraz zachowuje się jak opętany. Kapral na to, że Arian nie ma prawa doprowadzać cię do choćby jednej łzy. Arian odpowiedział, że nigdy tego nie chciał i nie chce, i że przeprosi cię jak najszybciej. No to kapral mówi, że ty teraz go nie chcesz widzieć i nie wie, jak to zrobi, a Arian mówi, że zdaje sobie z tego sprawę. Kapral wtedy, że tylko przez ciebie Arian jeszcze żyje i że następnym razem nie będzie się wahał. No i wtedy weszłaś ty...

Juria przymknęła oczy i westchnęła. Niespodziewanie przytuliła Alexandra. - Dlaczego żyć tak trudno, Alex?  - spytała, wtulając się w chłopaka.

- Nie wiem, Juria... - odpowiedział, mocniej przytulając dziewczynę. - Naprawdę nie wiem... z dodał w myślach.

- To szczęście, że ciebie mam - wyznała Juria i puściła chłopaka. W tym momencie z pokoju wyszedł Levi.

- Juria, myślę, że Arian ma ci coś do powiedzenia. Czekam na ciebie w pokoju - powiedział z miną satysfakcji i pocałował Jurię, po czym oddalił się. Jurii mina ukazywała irytację. Spojrzała na Alexandra, a on uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i zwróciła się do Ariana:

- Porozmawiajmy na dworze.

__

MINISŁOWNICZEK:

*Dziękuję, babciu! Dziękuję! Przepraszam! Dziękuję bardzo!

Armia Miłości ✓ × SNK × Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz