prolog

740 36 1
                                    

Dzień zapowiadał się na słoneczny nie wiem nawet kiedy po policzku spłynęła pierwsza łza, ukrywana przez krople deszczu. Okazuje się,że od trzech  lat byłam oszukiwana przez własnych rodziców. Wczoraj w dniu mych urodzin przynieśli karton z listami,które były od mojego brata. Ukrywali je,bo Sam nie jest moim rodzonym bratem. Mamy tę samą matkę jednak innych ojców. Stwierdzili,że tak będzie dla mnie lepiej ,a  brat nie będzie mieszał mi w głowie. Od kilku godzin chodzę ulicami z plecakiem pełnym listów.  Po raz kolejny otworzyłam jeden z nich siadając na przystanku autobusowym. Przecierając kolejną łzę czytam :.            

" droga siostro bardzo za Tobą tęsknię mam nadzieję, że w końcu przyjmiesz moje zaproszenie i odwiedzisz nas w La Push. Bardzo za Tobą tęsknimy Sam i Emily "

Włożyłam kartę znowu do koperty. Na drugiej stronie był adres. Wróciłam do domu. Na szczęście nikogo nie było. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, dokumenty i trochę gotówki. Wiedziałam dokąd chce jechać.
Zostawiłam rodzicom informacje o wyjeździe. Wiadomo, że nie będą mnie szukać i im nawet będzie to na rękę,ponieważ wybierają się w podróż dookoła świata. A ja byłabym tylko ciężarem. W Phoenix w którym mieszkałam na co dzień udałam się samolotem do Port Angeles,a potem dalej do La Push. Gdy taksówka się zatrzymała tuż przed bramą rezerwatu czułam jak w gardle robi mi się gula. Zapłaciłam kierowcy i pożegnałam się z nim. Przez chwilę stałam w bezruchu wzięłam głęboki oddech. W moją stronę podążał mężczyzna dobrze umięśniony bez koszulki o krótkich czarnych włosach.

- mogę jakoś pomóc? - zapytał swoim aksamitnym głosem

- szukam kogoś. Nazywa się Sam Uley znasz go może? - zapytałam lekko zawstydzona jego nagością

- jasne. Mieszka trochę dalej. Zaraz po niego zadzwonię daj mi chwilę- poprosił i odszedł na bok. Usłyszałam jak mówi , że jakaś piękna dziewczyna go szuka. Wiem nie ładnie jest podsłuchiwać. Po chwili wrócił.

- Sam będzie za dziesięć minut,a tak poza tym jestem Jacob - uśmiechnął się wyciągając dłoń w moim kierunku

- Victoria Spencer. - powiedziałam cicho.

- więc może usiądziemy i poczekamy razem - zaproponował pokazując na ławkę przed jakimś domem.

- jasne. Czemu nie. - odparłam.

Siedzieliśmy przez moment w ciszy żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Czas jakby dłużył się w nieskończoność. Po chwili moim oczom ukazał się czerwony Jeep najpierw auto opuściła kobieta,a później mężczyzna. Od razu wiedziałam, że to mój brat. Wstałam z ławeczki i wolno zamierzałam w kierunku pary. Nie byłam pewna czy mnie pamiętają. Moje wątpliwości zniknęły,gdy słodki głos Emily zawołał moje imię

- Victoria, aleś ty urosła - stwierdziła z uśmiechem

- Emily! - uścisnęłam ją mocno.

- moja mała Vici - powiedział łamiącym się głosem Sam - widzę, że już kogoś poznałaś ? - pokazał na Jacob'a

- tak. Nie wiedziałam dokąd dokładnie jechać,więc taksówka przyjechała tu. Jacob wyszedł by mi pomóc.

- no dobra- zaczął Jacob - ktoś mi powie co tu się dzieje?

- och Jacob to jest moja młodsza  siostra. Moja mała Vici - rzekł Sam

- teraz wszystko rozumiem.

- na długo zostaniesz ? - zapytała Emily

- a mogę na zawszę? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie

- jasne, że tak - ucieszył się mój brat. - chodź zabierzemy Cię do domu i wszystko pokażemy pewnie jesteś zmęczona?

- trochę tak. - przyznałam.
Cieszyłam się z tego jak przywitał mnie brat i jego narzeczona. Wiedziałam, teraz oni będą moją rodziną już na zawsze.

Siostra Alfy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz