rozdział 9

264 21 12
                                    

Miesiąc później

Jacob nie odzywał się do mnie. Przychodził tylko czasem zapytać czy coś mi potrzeba. Państwo młodzi wyjechali w podróż poślubną. Byłam na bieżąco,bo Esme o ważniejszych sprawach mi mówiła. Ostatni miesiąc sprawił ,że nabrałam więcej chęci do życia. Bardzo dużo pomógł mi Billy. Urządzaliśmy sobie wyścigi na wózkach, trochę też więcej chodziłam. Minimalnie polubiłam protezy. Mogłam się w nich poruszać co choć trochę przypominało dawne życie. Pogoda dziś była ładna. Wyjechałam przed dom. Łapiąc ostatnie promienie słoneczne słuchałam muzyki, wtedy zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis Esme

- hejka no co tam? - zapytałam

- Victoria. Oni wracają. Bella jest w ciąży

- co takiego? Ale jak to możliwe?

- nie wiemy. Jutro będą w Forks. Jak się dowiem coś więcej dam znać. A jak się czujesz ogólnie?

- psychicznie trochę lepiej. Ale Jacob nadal ze mną nie rozmawia.

- nie martw się wszystko się ułoży. Muszę kończyć. - zakończyła połączenie. Byłam przerażona co zauważył Black.

- umarł ktoś? - zapytał

- jeszcze nie,ale tak się stanie.

- Vici co ty mówisz? Kto?

- Bella Cullen jest w ciąży.

- żartujesz prawda?

- nie Jake. Dzwoniła Esme. Bella i Edward wracają jutro. To coś w niej... Carlisle musi sprawdzić co to.

- wiedziałem , że on ją zabije. A ty chcesz być taka jak oni. - wykrzyczał

- Sam ci powiedział? Nie chcę taką być, ale zrobię wszystko by chodzić rozumiesz? Trzeba było mnie naznaczyć. Przecież wiem jak bardzo mnie kochasz.

- Vici jaaa  przepraszam. Boję się zrobić ci krzywdę ,a przy tym trzeba.

- nie zrobisz mi większej krzywdy niż Peter. Dobra nie ważne. Idę do domu. Umówiłam się na jutro. - zostawiłam go.
Oddalił się ode mnie i oddalał coraz bardziej. Przestał traktować mnie jak przyjaciółkę. Nie ukrywam, że sprawiło mi to wielki ból.
Zawsze,gdy go potrzebowałam był u Belli albo daleko stąd.
Byłam pewna, że mnie naznaczy jednak myliłam się. Od tygodnia regularnie zaczęła pojawiać się Sarah matka Jacob'a.  Sam ustalił dyżury przy pomocy dla mnie choć wcale go nie prosiłam. Dziś dzień miałam spędzić z Jacob'em. Przyszedł rano po śniadaniu.

- cześć Victoria. Potrzebujesz coś?

- cześć Jacob. Tak.

- co takiego?

- mógłbyś ze mną posiedzieć tak jak kiedyś? Brakuje mi naszych wspólnych rozmów

- och Vi. Masz rację ostatnio cię zaniedbuje przepraszam.

- Jake wiem,że Belle jest ważniejsza ale ja też cię potrzebuję

- obie jesteście dla mnie ważne. I na prawdę nie chce ,żebyście były wampirami szczególnie ty Vi- ostatnie słowa powiedział dość smutno

- wszystko mi jedno. Chcę chodzić tylko tyle. - miałam na tym punkcie jakąś obsesję. Jake siedział ze mną przy stole piliśmy herbatę zbliżał się wieczór. Moim oczom ukazała się Sarah .

- witaj Victoria. 

- witaj Sarah. Czy coś nie tak?

- moja mama tu jest? - zapytał Jacob

- tak stoi przy stole. - odpowiedzialam

- Victoria. Dam ci to o czym marzysz,ale musisz coś dla mnie zrobić

- zrobię prawie wszystko- stwierdziłam z nadzieją w głosie

- powiesz mu dokładnie to co Ci powiem - położyła dłoń na policzku Jacob'a ,a ten poczuł zimny dreszcz

- mamo. Czuję Twój dotyk.

- Jake ona chce żebym ci coś powtórzyła zgadzasz się?

- słucham.

- Jacob. Wyrosłeś na silnego mężczyznę. Jestem z ciebie dumna ale nie możesz tego zrobić. Nie możesz poślubić tej wampirzycy. Byłabym szczęśliwa gdybyście z Victorią stworzyli rodzinę. Sam nie ma nic przeciwko czuję to. Błagam odrzuć ten wilczy popęd do wampirzycy. Bądź z Victorią. - znowu położyła dłoń na jego policzku chwilę później zniknęła.

- nie rozumiem. Przecież Bella nie urodziła jeszcze - wtedy zadzwonił telefon - zaczęła rodzić muszę iść poradzisz sobie?

- hmm jasne biegnij. Nie każ jej czekać. - powiedziałam.
Siedziałam sama w domu nie było nikogo. Właśnie wtedy się zaczęło. Niewyobrażalny ból który promieniował na całe ciało. Krew która jaki mi się wydawało gotuje się w moich żyłach. To trwało kilka godzin. Mój krzyk niósł się po całym lesie ,jednak nikt się nie zjawił. Wszyscy poszli upolować to coś co miała urodzić Bella.  Rano obudziłam się z własnymi nogami. Sarah dotrzymała słowa. Teraz tylko Jacob musiał dotrzymać swojego.

- dzień dobry wszystkim. - uśmiechnięta weszłam do kuchni

- Vici ? Ale jak ? - zapytał Sam

- to mój sekret. Ale mam własne nogi. - wiedziałam szok w ich oczach. - jak tam sprawy z cullenami?

- Jacob wpoił się w ich córkę Renesmee- pisnął Seth

- no to mamy problem Jacob - stwierdziłam patrząc w jego brązowe oczy

- Vici ja nie umiem tego kontrolować przepraszam.

- ale o co chodzi? - zapytał mój brat

- Sarah oddała mi nogi,ale Jacob miał mnie poprosić o rękę i nie związać się z wampirzycą. Inaczej Cullen'owie będą cierpieć,a Jacob razem z nimi

- no to masz przesrane Jake.- dodał Uley

Nikt wtedy nie spodziewał się tego co miało nadejść.

Siostra Alfy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz