Rozdział 4

10K 604 127
                                    

Impreza urodzinowa trwała w najlepsze. Już większość gości wylądowała w basenie, a cała impreza przeniosła się do ogrodu. Ginny i Lou stały przy wejściu do domu i przyglądały się jak całkowicie pijana drużyna szkolna próbowała rozegrać mecz. Było już po drugiej, a Ginny walczyła z opadającymi powiekami. Już dawno było po jej godzinie snu i marzyła o miękkim materacu i ciepłej pościeli. 

Lou po kilkunastu minutach pojechała do domu, a chłopaki przestali udawać, że cokolwiek im wychodzi w grze. Wtedy uznała, że to najlepszy moment, by złapać Connora i poprosić o o klucz od jego sypialni. Zawsze na imprezy wszystkie górne pomieszczenia były pozamykane, bo raz mama Connora znalazła nagą parę w łazience i nie była z tego faktu zadowolona. Poczekała aż ten przestanie rozmawiać z Mattheo i podeszła do niego.

— Gdzieś Ty była całą noc?

— Piłam darmowy alkohol i podrywałam kilku chłopaków. 

Connor nie wyglądał na zadowolonego z tych słów, ale ilość alkoholu w jego głowie zamroczyły jego normalny tok myślenia. I całe szczęście. Znając jego zwyczaje pewnie zaczął by zaraz mamrotać o tym, że Ginny nie powinna nikogo tu podrywać, bo nikt nie jest jej wart. 

Czasem zachowywał się jak nadopiekuńczy straszy brat. 

— Więc teraz napij się ze mną i podrywaj mnie. 

— Ciebie? — zmarszczyła lekko nos i zacmokokała. — Nie jesteś w moim typie. 

— Jestem w typie każdego. 

Ginny przewróciła oczami i nie zamierzała tego komentować. Zwłaszcza, że Connor bardzo bogato w alkohol świętował swoją osiemnastkę. 

Rozejrzała się dookoła i zobaczyła, że coraz więcej osób zasnęło w przypadkowych miejscach. Najwidoczniej nie tylko ona była padnięta po całym tygodniu szkoły. 

— Mogę pójść do Ciebie spać?

— Tak — zaczął przeszukiwać swoje kieszenie. — Tylko zamknij się od środka, żeby nikt do Ciebie nie wszedł. 

— A Ty gdzie będziesz spał?

— Nie będę spał wcale, mała — wręczył jej klucz i ucałował w czoło. 

Ginny jeszcze przez chwilę przyglądała się temu jak Connor odchodzi w kierunku kolegów z drużyny. Weszła do domu i skierowała się w kierunku sypialni Connora. Zamknęła się od środka i weszła do łazienki przyłączonej do pokoju. Zmyła makijaż (swoje kosmetyki znalazła w szafce pod umywalką) i przebrała się w jedną z koszulek przyjaciela. 

Błogi uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy ułożyła głowę na miękkiej poduszce. 

***

— Jebany chuj. 

— Ciebie też miło widzieć —Ginny uśmiechnęła się szeroko i zatrzasnęła drzwiczki swojej szkolnej szafki. 

Connor nie wyglądał na zadowolonego z jej dobrego poczucia humoru. Spojrzał na nią, a jego oczy wskazywały na to, że jeszcze kilka chwil, a się na kogoś rzuci. Lub w coś uderzy. Nie wiedziała co go tym razem zdenerwowało, ale możliwości było zbyt wiele by mogła zgadywać. Będąc w szkole Connor denerwował się średnio trzy razy dziennie z czego dwa to były drobnostki, które każdy inny puściłby mimo uszu. 

Wsunęła podręcznik od biologii do torby i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. 

— Co tym razem się wydarzyło?

— Markus powiedział, że jeśli nie poprawie ostatniego sprawdzianu to powie trenerowi, żeby zawiesił mnie w drużynie, a w sobotę mamy pierwszy mecz sezonu. 

— Po pierwsze Pan Gibert, a nie Markus — pokręciła lekko głową. — A po drugie mówiłeś, że zaliczyłeś ten sprawdzian. 

— Może pomyliło mi się z innym. 

— A zaliczyłeś jakikolwiek w tym semestrze? — zapytała z uniesioną brwią. 

Connor nie odpowiedział. 

Wyprostował ramiona i skrzywił się nieznacznie. 

— Bolą Cię plecy?

— Chyba sobie coś naciągnąłem — machnął ręką i razem udali się w kierunku stołówki. Lou była chora od kilku dni, więc Ginny spędzała przerwę obiadową z Connorem, Mattheo i resztą drużyny. Zazwyczaj nie mówiła wtedy zbyt wiele, a inni nie zwracali na nią uwagi. Zawsze to lepsze niż siedzenie samemu przy stoliku. 

Minął ponad tydzień od urodzin Connora, a on dalej nie chciał jej powiedzieć czy podoba mu się prezent, który mu dała. Uśmiechał się głupkowato i zmieniał temat lub po prostu odchodził. 

Czasami zastanawiała się skąd miała cierpliwość do innych ludzi skoro Connor zużywał cały jej pokład? 

— Widzimy się dzisiaj u mnie?

— Em... —dziewczyna zagryzła dolną wargę szukając w głowie dobrej wymówki. — Idę dziś do Lou, muszę zanieść jej moje notatki. 

— Wyślij jej zdjęcia. 

— Chcę też zobaczyć jak się czuje — dodała pośpiesznie. 

Connor zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. 

Ginny czuła się źle oszukując swojego najlepszego przyjaciela, ale nie mogła mu powiedzieć, że dziś spotyka się z Benem i idą razem na randkę do kina. Na pewno zaczęłoby się gadanie, a poza tym Conoor i Ben chyba się nie polubili. Słyszała jeden narzeka na drugiego. 

Chciała, żeby chłopak z którym się umawia kłócił się z jej najlepszym przyjacielem i dlatego nie powiedziała nic Connorowi. Dziś i tak był wyjątkowo drażliwy. 

Do końca zajęć zjadały ją wyrzuty sumienia. 

***

— Naprawdę nie rozumiem dlaczego dziewczyny chcą oglądać tylko komedie romantyczne.

— A ja nie rozumiem dlaczego faceci im ulegają i się zgadzają — wzruszyła ramionami. — Poza tym komedie romantyczne nie są takie złe.

Ben uśmiechnął się delikatnie i weszli do sali kinowej. 

Spędziła z nim miło czas, ale co najmniej trzy raz wyciągała telefon i chciała napisać wiadomość do swojego przyjaciela i jakąś głupią rzeczą. Raz chciała mu powiedzieć, że ich ulubiona pizza została wycofana z karty, bo było na nią za mało chętnych. Innym razem chciała mu powiedzieć, że myjąc ręce oblała się wodą i wyglądała jakby się obsikała. 

Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego jak wiele czasu spędzają razem i jak wieloma sprawami się z nim dzieli. Dzieliła się z nim nawet najmniejszymi sprawami i on robił to samo. Wiedzieli o sobie wszystko. Nie potrafiła go oszukiwać i czuła się z tym paskudnie. Uznała, że gdy tylko wróci do domu to do niego zadzwoni i opowie o tym, że była na randce z Benem. 

Usiedli, a duży ekran rozbłysnął i zaczęły lecieć na nim reklamy. Dziewczyna była tak skupiona na wyświetlanych obrazach, że nawet nie zauważyła, że jeszcze jedna osoba wchodzi do kina. 

— Świetnie, mamy miejsca obok siebie — usłyszała męski głos i niemal pisnęła z zaskoczenia, gdy Connor usiadł po jej prawe stronie. 

— Connor?

— Nie wiedziałem, że się tu spotkamy — zaczął udawać głupka. 

— Um, mógłbyś... — Ben zaczął delikatnie. — Usiąść w innym miejscu? W sali nie ma nikogo oprócz nas. 

— Tak się składa, że kupiłem wszystkie te miejsca, więc mogę siedzieć gdzie tylko mi się podoba — warknął i spojrzał na Ginny. — A mi się podoba właśnie tu. 

Czy może być gorzej?

jbovska. 

C O N N O R | +18 ✓ [seria Salvatore] TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz