Rozdział 1

13.3K 684 161
                                    

— Nie, proszę — wymamrotała pod nosem. — Proszę, tylko nie to. Nie znowu — opuściła głowę w dół i złapała dłonią fragment kaptura od bluzy, by nasunąć go na głowa i wymieszać się w tłum innych uczniów. Wiedziała co ją czeka i bardzo chciała tego uniknąć. 

— Ginny! 

Usłyszała głośny krzyk za sobą, który przedzierał się przez gwar na korytarzu. Opuścił głowę jeszcze niżej i nasunęła kaptur na głowę. 

Udawaj, że go nie słyszysz. 

— Ginny! Zaczekaj! 

Chłopak nie odpuszczał. Słyszała jego głos coraz wyraźniej i wiedziała, że jest już blisko. Jeśli teraz skręci w prawo, to może uda jej się schować w damskiej toalecie i uniknie następstw ich rozmowy. Nagle korytarz, jak na jej nieszczęście, zablokował się, bo jakiemuś pierwszoklasiście wysypały się wszystkie rzeczy z plecaka i teraz szybko je zbierał. 

Świetnie.

Burknęła pod nosem i stanęła w miejscu. Poczuła męską dłoń na swoim ramieniu, która ostrożnie zmusiła ją do odwrócenia się i zmierzenia twarzą w twarzą z rozmówcą. Jej oczom ukazał się zdyszany i lekko zmieszany Mattheo, który próbował się uśmiechać, choć bardziej wyszedł mu krzywy grymas. Dyszał ciężko, a jego rozbudowana klatka piersiowa unosiła się w zawrotnym tempie. 

— Potrzebujemy Twojej pomocy — wydyszał. — On potrzebuję Twojej pomocy. 

— Co znowu zrobił? — zapytała z widocznym grymasem na ustach. Próbowała przypomnieć sobie, który to już raz w tym tygodniu. Czwarty? Piąty? A mają dopiero środę. 

— Ciężko stwierdzić. 

— Nie jestem jego niańką, Mattheo — stwierdziła, choć jej kroki skierowały się w stronę szkolnego boiska. — Nie możesz przybiegać do mnie za każdym razem, gdy zaczyna się tak zachowywać. 

— Więc lepiej, żeby rozpieprzył całe boisko i nas wszystkich dookoła? 

— Przecież nic by Wam nie zrobił — burknęła, choć sama nie była tego pewna. 

— Sama wiesz, że to kłamstwo — Mattheo dorównał jej kroku. — Nic na niego nie działa. Dopiero jak zobaczy Ciebie to trochę się uspokaja. 

— To pokazuj mu moje zdjęcie — powiedziała z wyczuwalnym sarkazmem w głosie. 

— Nie działa. 

— A próbowaliście?

— Nie raz i nie dwa — chłopak wzruszył ramionami. 

Gdy znaleźli się na terenie boiska szkolnego Ginny od razu zrozumiała dlaczego Mattheo do niej przybiegł. Przez kilka chwil przyglądała się jak jej przyjaciel rzuca sprzętem treningowym w bliżej nieokreślonym kierunku. Mattheo burknął coś, że zostawi ich samych i zniknął w wejściu do przebieralni. 

Ginny zmarszczyła czoło, a wściekłość sprawiła, że jej serce zaczęło bić w przyśpieszonym tempie. Udawał i wiedziała to doskonale. Gdy ma napady złości wygląda całkowicie inaczej. Jego wszystkie mięśnie są napięte, a zwłaszcza te twarzy. Jego ramiona są lekko zgarbione, a w szarych oczach widać wściekłość. Teraz nie widziała żadnej z tych oznak. 

— Ty symulancie! — zawołała oskarżycielska zbliżając się do swojego przyjaciela. 

— Cześć, mała — Connor uśmiechnął się szeroko i postawił swój kask na ławeczkę. — Mogłaś odpisywać  na moje wiadomości. 

— Więc udawałeś wściekłego, bo wiedziałeś, że ktoś po mnie przybiegnie? 

— Powiedzmy — wzruszył ramionami, a cwany uśmiech zagościł na jego ustach. — Nie udawałem, bo naprawdę byłem wściekły. Baret zrobił niezapowiedzianą kartkówkę i jak się domyślasz, nie napisałem nic. Jeszcze trochę, a przez tego dupka nie będę mógł grać w drużynie. 

C O N N O R | +18 ✓ [seria Salvatore] TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz