Rozdział 30

6.6K 414 57
                                    

Koniec roku szkolnego zbliżał się wielkimi krokami. Tak samo jak ostatni mecz i ostateczne pożegnanie Ginny i Connora. Może nie ostateczne, bo to mieli kilka dni temu na niewielkiej polanie z dostępem do jeziora i kilkoma płaczącymi wierzbami. Bardziej chodziło o fakt, że Connor miał wyjechać na studia i choć od tego dzieją ich jeszcze wakacje, Ginny uznała, że łatwiej będzie jej go unikać, gdy nie będą w tym samym budynku przez kilka godzin dziennie. Unikała go, nie przychodziła na zajęcia, które mieli razem. Jadała z Lou i nie przychodziła na treningi. Nie odpisywała na wiadomości, a gdy tylko widziała Connora zbliżającego się w jej stronę od razu uciekała i chowała się. 

Było to dziecinne i przypominało zabawę w chowanego, ale nie potrafiła znaleźć innego rozwiązania. Do szkoły chodzić musiała, bo i tak narobiła sobie masę zaległości. Connor był nieustępliwy, a ona zbyt słaba. Wiedziała, że jeśli już dopuści do jakiejkolwiek konfrontacji to polegnie. 

Uwierzy w każde najmniejsze kłamstwo jakie usłyszy. Chciała się nimi żywić, żeby jakkolwiek przeżyć kolejne dni. A każdy był gorszy od poprzedniego. Naprawdę próbowała wiele rzeczy, ale żadna nie była wystarczająco dobra. W żaden sposób nie udało się jej o nim zapomnieć, choć na minutę. I w sumie nie ma w tym nic dziwnego biorąc pod uwagę, że łaził za nią i tylko szukał okazji, by mogli zostać sam na sam. 

I taki moment się wydarzył, gdy w trakcie angielskiego Ginny wyszła z sali i skierowała się do łazienki. Przez kilka chwil szła w kierunku najbliższej damskiej toalety, aż nie poczuła jak ktoś jest za nią i łapię ją za nadgarstek. Od razu poczuła tak znajomy zapach i poczuła prąd przebiegający od jej palców u rąk, aż do serca.

— Mam Cię. 

— Puść — zawołała. — Zacznę krzyczeć! — dodała odrobinę głośniej i mocno pociągnęła ręką, którą Connor trzymał. Niestety nie udało jej się uwolnić z uścisku. 

— Śmiało. 

— Nie żartuję! — uniosła lekko swój głos, lecz nagle nie przypominało to krzyku. — Puść. 

— Za moment. 

— Nie chcesz mnie widzieć!

Poczuła silne pociągnięcie i razem wylądowali w jednej ze szkolnych sal na trzecim piętrze, które służyły za graciarnie. Były tu zepsute krzesełka, kilka kartonów, cała masa książek i jeszcze więcej kurzu. Ginny kichnęła, gdy tylko znaleźli się w środku. Connor ją puścił, ale stanął bliżej drzwi, by uniemożliwić jej wyjście. 

— To podchodzi pod porwanie — powiedziała, by oddalić moment rozmowy, która ich czekała. 

— Unikałaś mnie. 

— Wiesz dlaczego — westchnęła. — Connor, ja nie mogę...

— Musisz — jego głos był bardzo stanowczy. — Musisz mnie wysłuchać. 

— Jestem wolnym człowiekiem i nie, nie muszę. 

— Jesteś moją przyjaciółką. 

— Tak, jestem i tylko nią. 

— Nie, Ginny — powiedział. — Wiesz, że nie. 

— Jestem Twoją przyjaciółką —  powtarzała uparcie. — Tylko nią. 

Nagle trzymała się tego faktu uparcie, jak ostatniej deski ratunku. Jakby to wyjaśniała wszystko, jakby musiała w to uwierzyć, żeby stało się ponownie prawdą. 

Nie wiedziała czy Connor dalej postrzega ją jako przyjaciółkę i nie do końca była pewna czy ona postrzega go jako przyjaciela. Czy potrafi spojrzeć na niego i ufać bezgranicznie. Oszukał ją. I choć wierzyła, że nie chciał jej skrzywić, to zrobił to. Nieumyślnie, podstępnie. Nawet, jeśli twierdził, że robi to dla jej dobra. 

C O N N O R | +18 ✓ [seria Salvatore] TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz