Rozdział 9

9.9K 554 98
                                    

— Gotowa na dziś?  — Lou szturchnęła ją delikatnie, gdy robiły kolejne okrążenie na szkolnym boisku. Pogoda była naprawdę dobra, a trener w końcu zgodził się na to, by inne klasy ćwiczyły na boisku podczas, gdy trwały treningi. Zaznaczył jednak, że nikt absolutnie nikt nie może przeszkadzać chłopakom. Ginny rozumiała jego obsesje, bo to ostatni rok, gdy stary skład jest razem i według trenera tegoroczne mistrzostwa mają w kieszeni. 

— A co dziś jest?

 — Piątek. 

— Piątek, no tak  — pokiwała głową. — A w piątek...

— Miałyśmy wyjść do do klubu, Stella powiedziała, że załatwi nam lewe dowody.

 — Faktycznie — Ginny spojrzała na Lou z nadzieją, że ta rzuci tekst w stylu "nie musisz iść, jeśli nie masz ochoty", ale nic takiego nie nastało, więc westchnęła ciężko i skinęła głową. — Pamiętam i pewnie, że jestem gotowa. 

— Mhm. 

 — Dziewczyny jeszcze dwa okrążenia, ruchy! 

Lou zaczęła coś mamrotać pod nosem, a Ginny czuła, że jej nogi zaraz zegną się w pół i nie przebiegnie kolejnego metra. To nie tak, że nie lubiła wysiłku. Po prostu głupim było bieganie dookoła boiska. W tym czasie mogliby zabrać w siatkówkę lub zapisać się na zajęcia z pływania. 

Zmrużyła oczy, bo słońce świeciło prosto na jej twarz przez co średnio widziała drogę przed sobą. Lou dalej mamrotała pod nosem o tym jak bardzo niezadowolona jest z tego, że kolejny raz wyjdzie ze szkoły śmierdząca od potu, bo wszystkie łazienki zajmie szkolna drużyna. Ginny natomiast zastanawiała się czy uda jej się wymigać od pójścia do klubu. Wiedziała jak to się skończy (tak samo jak za każdym razem, gdy wychodziła gdzieś z Lou i jej koleżankami). Ona była tą najbardziej trzeźwą więc musiała przytrzymywać włosy całej reszcie i odciągać ich od osiłków z którymi nagle zapragnęły się bić. Nawet nie wiedziała skąd tyle agresji w siedemnastolatkach. 

Przebiegła kolejne okrążenie i z ulgą stwierdziła, że zostało jej tylko jedno. Lou zrezygnowała i podeszła do nauczycielki, by wcisnąć jej kłamstwo na temat naciągniętego mięśnia lub zwichniętej kostki. Ginny zastanawiała się jak potrafi kłamać z taką łatwością. Jej nigdy nie przychodziło to tak łatwo. 

Zamyślona nawet nie zauważyła jak podbiegł do niej Connor w pełnym stroju i z kaskiem w dłoni. Wyciągnął z ust ochraniacz i uśmiechnął się do niej szeroko. Zaczął biec wzdłuż linii boiska. 

— Co tam?

— W porządku, a u Ciebie?

— W porządku  — powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej. 

— Co kombinujesz?

 — Dlaczego zakładasz, że od razu coś kombinuje? 

— Bo się tak uśmiechasz  — odetchnęła ciężko i stwierdziła, że rozmowa podczas biegania nie jest dobrym pomysłem. Teraz oprócz bólu nóg, piekło ją gardło i płuca. — Jestem pewna, że zrobiłeś coś głupiego, a teraz jesteś z siebie dumny. 

— Może. 

Wzruszył ramionami i przez kilka metrów biegli w ciszy. Dziewczyna wiedziała, że jej przyjaciel cos wykombinował, bo zawsze się tak uśmiechał. Nie potrafiła jeszcze stwierdzić co, ale była pewna, że sie przekona, gdy tylko 

— Connor, wracaj tu! — trener krzyknął, a chłopak przewrócił oczami. — I to w tej chwili, albo zaraz...

— Wykopię Cię z drużyny  — Ginny i Connor dodali po cichu w tym samym czasie. 

C O N N O R | +18 ✓ [seria Salvatore] TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz