Rozdział 13

9.3K 612 61
                                    

— Dan, mógłbyś zawieźć mnie na mecz?

— Pokłóciłaś się z Connorem? — zapytał odkładając książkę na bok. 

— Dlaczego bym miała?

— Bo to zawsze on robi za Twoje szofera.

— Bo nie mam prawka! — zawołała na swoją obronę. — I prawdopodobnie nigdy nie będę miała, bo cały czas mylę sprzęgło z gazem. 

— I zapominasz o włączeniu świateł.

— I mylę czerwony z zielonym, tak, załapałam — burknęła pod nosem. — To jak? Mogę liczyć na podwózkę?

— Tak, ale sprzątasz za mnie po kolacji przed następny tydzień. Nie będę tak bezinteresowny jak Connor — wstał z kanapy i wyciągnął w kierunku dziewczyny rękę, ta po chwili namysłu ją ścisnęła. — Czekam w aucie. 

Ginny szybko pobiegła na górę, by zabrać swój telefon i bluzę. Przez kilka chwil zastanawiała się nad czym czy powinna poinformować Connora o tym, że jednak wybiera się na mecz. Wspólnie ustalili, że lepiej dla Ginny, jeśli po prostu zostanie w domu i nie będzie narażała się na kolejny kontakt ze swoim byłym chłopakiem. To miało też sprawić, że Connor skupi się na meczu i wygranej, a nie na bezpieczeństwie swojej przyjaciółki. 

Ale Ginny mu obiecała. 

Obiecała, że będzie na każdym jego meczu i nie zamierzała złamać danego słowa. Postanowiła, że powie mu, gdy będzie już na miejscu, bo wtedy nie będzie miał czasu, żeby wybić jej ten pomysł z głowy. 

— Przyjechać po Ciebie po meczu?

— Nie, bo będziesz chciał jakieś nieuczciwej zapłaty — zapięła miejsce pasażera i zapięła pasy. 

— Chciałem spytać czy zaopiekujesz się dzieckiem komi....

— Nie!

— Ginny, proszę. 

— Nie! — powtórzyła pośpiesznie. 

— Connor Ci pomoże.

— Wiesz jak to skończyło się ostatnim razem — dziewczyna powiedziała, a na samo wspomnienie po jej plecach przebiegły ciarki. — Nie radzimy sobie z dziećmi. 

Ginny często cierpiała na brak gotówki i z tego powodu raz zgodziła się na przypilnowanie dzieci komisarza Evansa, ale już po pierwszych minutach opieki nad dziewczynami Ginny chciała uciec jak najdalej. Zadzwoniła do Lou, która nie mogła jej pomóc, bo była poza miastem. Więc następną osobą do której zadzwoniła był Connor i to było jeszcze gorszym pomysłem niż samo zgodzenie się na bycie opiekunką. 

Connor przyjechał, oczywiście. Ale był jak trzecie dziecko do opieki i Ginny sądziła, że przez te wydarzenia ma traumę i prawdopodobnie nigdy nie zdecyduje się na posiadanie własnych dzieci. Przez kolejny tydzień próbowała pozbyć się jedzenia ze swoich włosów. 

— Tylko kilka godzin — Dan wciąż był nieustępliwy. — Mamy coroczny piknik, a dzieci Evansa są zbyt małe, żeby w nim uczestniczyć. Podobno były zadowolone po ostatnim razie z Tobą. 

Może dlatego, że dała im do zjedzenia ogromny kawałek ciasta, żeby przestały płakać. 

Connor też dostał jeden. 

— Okej — powiedziała pokonana. — Ale za to, to Ty sprzątasz po kolacji przez następne dwa tygodnie! 

— Niech Ci będzie. 

Dan wyglądał na pokonanego, a Ginny poczuła jakby odniosła małe zwycięstwo.

Prawda była tak, że wpakowała się na minę i była tego świadoma. Nie miała ręki do dzieci, a bliźniaczki komisarza Evansa były naprawdę nieznośne. Nieustannie wymuszały wszystko płaczem, gryzły i rzucały jedzeniem. Gdy Ginny ostatni raz się nimi zajmowała to miały niespełna dwa lata, teraz powinny mieć niecałe cztery i ten fakt wcale nie podnosił jej na duchu. Jednak wiedziała, że Dan nie prosiłby jej o to, gdyby to nie było coś ważnego. 

C O N N O R | +18 ✓ [seria Salvatore] TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz