10. Taniec w deszczu

130 4 5
                                    

Od zawsze lubiłam rodzinne obiady. Nie jadałam ich często z tatą, w zasadzie nigdy, ale robiłam to dosyć często u Nicolasa. Tam panowała prawdziwa rodzinna atmosfera. Podczas posiłku każdy mówił, jak spędził dzień i co dobrego im się przytrafiło. Mówili sobie, jak się tego dnia czują i po prostu rozmawiali. Co prawda, nie byłam u nich w rodzinie, ale zawsze traktowali mnie, jakbym była jej członkiem.

Nie wiedziałam jednak, czego się spodziewać po obiedzie z moją mamą i mamą Vincenta. Szczególnie po tym, co wyszło na jaw. Zdecydowaliśmy, że odbędzie się on w niedzielę, ponieważ wtedy nikt nie pracował, nawet Vincent. Ubrałam się w białą, luźną sukienkę w małe granatowe kwiatki. Sięgała przed kolana, miała dekolt w serce i krótkie, lekko bufiaste rękawy, które lubiłam najbardziej, ale mimo to postanowiłam zarzucić jeszcze na to dżinsową kurtkę, ponieważ pogoda tego dnia była wyjątkowo nieprzyjemna. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Miałam je naturalnie kręcone, więc można było powiedzieć, że cały czas miałam gotową fryzurę i to był jedyny plus.

Zrobiłam sobie szybkie zdjęcie w lustrze, jak to ostatnio miałam w zwyczaju robić przed wyjściem gdziekolwiek, i zeszłam na dół. Mama siedziała na stołku barowym przy blacie w kuchni, sprawdzając coś w telefonie. Udawała, że się nie stresuje, jak na kobietę sukcesu przystało, ale ja wiedziałam, że było kompletnie inaczej.

– Ładnie wyglądasz – oznajmiłam, siadając obok niej.

– Zawsze ładnie wyglądam – rzuciła, na co przewróciłam oczami. Odnosiłam wrażenie, że mimo że moja mama była przed czterdziestką, zachowywała się czasami jak narcystyczna nastolatka. – Wiem, kochanie, dziękuję. Ty też ładnie dzisiaj wyglądasz.

– Jak zawsze – przedrzeźniłam ją, na co kobieta prychnęłam pod nosem.

Po chwili usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i uśmiechnęłam się szczerze, widząc Vincenta z mamą u boku, która od razu wręczyła mi ciasto. Wpuściłam ich do środka. Chłopak poczekał chwilę, aż kobieta sobie pójdzie, aby pocałować mnie mocno i oblecieć wzrokiem od góry do dołu.

– Nie musiałaś się tak stroić – skomentował.

– Przecież nie zrobiłam tego dla ciebie – oznajmiłam. Uśmiechnął się cwanie, przekrzywiając głowę lekko w bok. Wyglądał tak seksownie jak cholera. Prawdopodobnie wiedział, że już ze mną przegrał, wolał jednak zgrywać pozory, jak zawsze.

– A niby dla kogo? – spytał. Wzruszyłam ramionami, chcąc odejść do naszych mam, jednak jego uścisk na moim nadgarstku zatrzymał mnie, niemal powodując, że ciasto spasło na podłogę. Spojrzałam na niego niezrozumiale. – Nie odpowiedziałaś na pytanie.

– Bo jeszcze się zrobisz zazdrosny – rzuciłam. Widząc jego poważną minę, westchnęłam ciężko. – Żartuję. Jeszcze pomyślę, że ci zależy.

– Przecież wiesz, że tak.

– Tak, ale... Może w inny sposób – odpowiedziałam cicho, spuszczając wzrok na podłogę i od razu żałując, że to powiedziałam. Nie byłam do końca pewna, czy chcę z nim teraz zaczynać ten temat.

– Marise... Wiesz, że nie możemy – powiedział i przetarł twarz dłonią. Wydawało się, że na pewno było to dla niego tak samo ciężkie jak dla mnie. Jednak ja go kochałam, a on nie mógł powiedzieć tego samego. Prawda była taka, że baliśmy się nawet o tym rozmawiać, więc może między innymi z tego powodu nie powinniśmy być nigdy razem?

– Wiem, jaki jest warunek naszej relacji, wszystko wiem. Tak tylko rzuciłam, nie bierz tego na poważnie. Przepraszam. – Starałam się wybrnąć z tej sytuacji i chyba mi się udało. Wiedziałam, że uczucia równają się z końcem wszystkiego, co dawało mi szczęście. Dlatego nie chciałam rozmawiać o nas, ponieważ byłam niemal pewna, że się wygadam.

NyctophiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz