11. Listy

125 4 0
                                    

Czas mija szybko, gdy robi się codziennie te same rzeczy. W tamtym czasie też tak było. Dwa tygodnie minęły w mgnieniu oka. Rano spędzałam czas z mamą, popołudniu zajmowałam się sobą w pustym i wielkim domu, a wieczorem spotykałam się z Vincentem, wracając do domu późną nocą. Mama na początku była temu bardzo przeciwna. Martwiła się, gdy każdego dnia wracałam o takiej porze, myślała, że jeszcze chwila i coś mi się stanie. Jednak uspokoiła się po pewnym czasie, gdy widziała, że za każdym razem Vincent odwozi mnie pod sam dom i nawet na mnie nie czekała, tylko chodziła spać.

Moje samopoczucie też było nie najgorsze. Coraz rzadziej myślałam o śmierci Claire i o wszystkim, co z tym związane. Starałam się zając swoje myśli czym innym, dlatego robiłam naprawdę wszystko. Zaczęłam ćwiczyć, więcej gotować i próbowałam nauczyć się malować, dlatego w moim pokoju jest pełno niedokończonych prac.

Jednak przyszedł ten jeden dzień, przez który te dwa tygodnie nie miały najmniejszego znaczenia, ponieważ wszystko znowu legło w gruzach. I to dwa razy mocniej.

Już dzień wcześniej się zaczęło. Wstałam dużo później niż miałam w zwyczaju, nie umalowałam się, a większość czasu spędziłam sama w pokoju, oglądając serial. Vincent od razu wyczuł, że coś było nie w porządku, jednak prosiłam go, żeby odpuścił, więc tak też zrobił i więcej tego wieczoru nie dopytywał. I naprawdę mnie to cieszyło, ponieważ sama nie wiedziałam, dlaczego stałam się właśnie taka i ten fakt dobijał mnie jeszcze bardziej. Jednak następnego dnia było nawet gorzej niż po samym pogrzebie Claire.

– Masz zamiar dzisiaj w ogóle wstać? – spytała moja mama, co chwilę szturchając moje ramię. Gdy widziała, że otworzyłam oczy, zrzuciła kołdrę z mojego ciała i poszła odsunąć zasłony. Markotała coś pod nosem, jednak byłam zbyt zaspała, ab cokolwiek zrozumieć.

– Już nie śpię – burknęłam, zatapiając twarz w poduszce. Czułam, że mama stanęła przy moim łóżku i westchnęła głośno. Jej oddech niemal mogłam poczuć na swojej nagiej skórze. Nie chciałam otwierać oczu i patrzeć na jej pięknie wyprasowany, drogi garnitur i rozczarowane spojrzenie. Tak, miałam okazję je już poznać i to wiele razy. Nic fajnego.

– Widzę. Zrobiłam śniadanie już ponad godzinę temu i zastanawiałam się, czemu nie zeszłaś. Wróciłaś wczoraj późno? W sensie wiem, że codziennie wracasz późno, ale może wróciłaś dużo później niż zwykle? – spytała. Zmusiłam się wreszcie, aby podnieść głowę i na nią spojrzeć. Nie myliłam się, co do jej ubioru. Jednak jej włosy były tego dnia rozpuszczone, założone z jednej strony za ucho, a makijaż nieco mocniejszy. Ogólnie dbała o siebie dużo bardziej niż miesiąc temu, nie miałam wątpliwości czemu. – Słuchasz mnie w ogóle?

– Słucham. Właściwie to wczoraj wróciłam wcześniej niż zwykle – oznajmiłam. Podniosłam się do siadu, rzucając okiem na bałagan na podłodze. Tak w zasadzie to nie było go prawie widać, jednak nie chciało mi się tego wszystkiego posprzątać. Wczorajszej nocy czułam się zmęczona dużo szybciej niż zazwyczaj, dlatego poprosiłam Vincenta, aby mnie odwiózł do domu, a on nie protestował. Widziałam, że chciał, ale nie zrobił tego.

– Więc co się dzieje? Źle się czujesz? – dopytywała kobieta. Pokiwałam przecząco głową, nawet na nią nie patrząc. Usiadła przy mnie, nie komentując tego bałaganu, mimo że miała na to ochotę. Nie mogłam źle o niej powiedzieć. Zawsze zastanawiałam się, jak by to było mieć mamę i teraz wiem. Ona była dokładnie taka sama, jak opisywała ją Claire i mimo że zwracałam jej uwagę, aby nie robiła niektórych rzeczy, nie przestawała. Nie potrafiła wyzbyć się złych przyzwyczajeń, ale nie miałam jej tego za złe. Nie łatwo jest się ich pozbyć. Tak czy siak, nadal wolałam ją od ojca.

– Wszystko w porządku, zaraz się ogarnę i przyjdę na dół – powiedziałam.

– Okej – przytaknęła i wyszła z pokoju.

NyctophiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz