17. To bardziej skomplikowane

156 7 6
                                    

Podziękowałam Christianowi i weszłam do wskazanego pomieszczenia. Nie było to nic specjalnego, raczej normalny pokój dla pracowników. Nie za bardzo byłam przekonana, aby gadać z Vincentem, jednak zgodziłam się. Pomijałam fakt, że kazał mi tutaj przyjść, mimo że mogliśmy porozmawiać przy stoliku. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale wiedziałam, że musiałam mu powiedzieć, aby przestał przynosić mi róże, które też nie wiedziałam, co mają oznaczać. Przecież oficjalnie był między nami koniec.

Jakiś czas później wszedł do pomieszczenia i stanął w dosyć sporym odstępie ode mnie. Uśmiechnęłam się lekko, aby rozładować niezręczną atmosferę, a chłopak odetchnął głośno. Przeczesał włosy jakby w pośpiechu i wziął kilka głębokich, szybkich wdechów. Uśmiechnął się w ten swój sarkastyczny sposób, unikając mojego wzroku.

– Wszystko okej? Biegałeś? – spytałam, marszcząc brwi. Chciałam do niego podejść, jakbym zrobiła to kiedyś, jednak nadal stałam w tym samym miejscu. Spojrzał się na mnie i pokręcił przecząco głową.

– Tylko się biłem – odparł bez większego przejęcia. Brzmiał tak, jakby robił to codziennie.

– Co? Z kim?

– Też chciałbym to wiedzieć. Obserwował nas, jest pewnie od Aarona. – Czułam na sobie jego wzrok. Speszyłam się lekko, gdy o nim wspomniał. – Widziałem was kiedyś razem. Umawiasz się z nim?

– Co? Czemu o to pytasz? – rzuciłam. Wzruszył ramionami. Oparłam się o biurko, zakładając ręce pod biustem. To nie był jego interes.

– Jestem po prostu ciekawy. Nigdy nie mógłbym nawet pomyśleć, że będziesz się umawiać z takim manipulatorem. Bo to jest to, co on robi. Manipuluje ludźmi, tobą szczególnie, żeby się dobrać do mnie. Ale jak pieprzy dobrze, to nie ma problemu, no nie? – powiedział. Otworzyłam szeroko oczy, uśmiechając się nerwowo.

– Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś. Jeśli to jest to, o czym chciałeś pogadać, to ta rozmowa jest już skończona – burknęłam, zmierzając do wyjścia z pokoju, jednak Vincent zamknął drzwi na klucz, zanim zdążyłam choćby do nich dojść. – Otwórz je.

– Dopiero je zamknąłem. – Westchnęłam głośno. Kiedyś nie był taki upierdliwy. – Chciałem pogadać o nas, a nie o was, tak jakoś wyszło.

– O nas? Oficjalnie ze mną zerwałeś, więc nie ma żadnego nas. Tych róż też nie musisz już przynosić – oznajmiłam, udając twardą, jednak tak naprawdę w środku ściskało mi się serce z rozpaczy. Niczego tak w życiu nie żałowałam, jak tego, że stało się to, co się stało.

– Nie, nigdy nie przestanę. I nie zerwałem z tobą, nie byliśmy nawet razem – powiedział. – Stwierdziłem tylko, że jeśli mi nie ufasz, to nie ma sensu tego dalej ciągnąć.

– Dlaczego zawsze podważasz moje zaufanie do ciebie? Od kwietnia mi wytykasz przy każdej możliwej okazji, że ci nie ufam, nawet jeśli mówiłam, że nie masz racji. Jestem tym zmęczona – odparłam, wracając na swoje wcześniejsze miejsce. Chłopak pokiwał głową, wbijając wzrok w podłogę.

– Bo na tym się opiera cała relacja, słońce. Jeśli ufałabyś mi, wciąż byłabyś po mojej stronie, a nie chodziła na randki z Aaronem – stwierdził. Do moich oczu mimowolnie napłynęły łzy. Potrafił sprawić, że czułam się jak najgorsze gówno, nie ma co.

– Ale ufałam ci, naprawdę.

– Jak widać nie wystarczająco – odparł zimno. Pociągnęłam nosem, patrząc w jego brązowe tęczówki. Mimo tego wszystkiego co powiedział, wciąż były tak samo piękne jak wcześniej.

– Nigdy nie byłam dla ciebie wystarczająca. Nigdy nie stawiałeś mnie na pierwszym miejscu i mam już dość bycia drugim wyborem – powiedziałam cicho. Vincent spojrzał na mnie niezrozumiale.

NyctophiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz