4. Romans z szefem

166 4 1
                                    

– I wtedy położyłam te kanapki na stole, a on je wszystkie zjadł. Mama chciała go wyrzucić z domu, chociaż obiecała, że zostawimy go na dzień próbny. W końcu i tak został, bo mama nie mogła się oprzeć jego słodkich oczu. Tata się sprzeciwiał, ale on nie ma za dużo do gadania w tym domu – opowiadała mi Manon. – Stara, jak ja za tobą tęsknię! Nie minął nawet miesiąc, a już nie mogę bez ciebie żyć. Nie wiem, jak wytrzymam całe wakacje.

– Ja też za tobą tęsknię. Za Nicolasem też, co u niego? – spytałam, próbując umalować sobie rzęsy. Gadanie przez telefon i malowanie nigdy ze sobą nie współgrało, ale nie miałam za dużego wyboru. Miałam mało czasu i dużo rzeczy do zrobienia.

– Całkiem dobrze, chociaż ostatnio skarżył si... W sensie nie wiem! Nie wiem, jak się czuje, skąd mogłabym to wiedzieć? Przecież ze sobą nie gadamy, bo się nie lubimy, zapomniałaś? Jak mogłaś zapomnieć – oburzyła się blondynka. Powtórzyłam sobie w myślach, żeby przestać robić te głupie miny podczas nakładania tuszu na rzęsy. Wtedy zawsze każdy wyglądał źle.

– No, jasne. I nie zapomniałam, po prostu myślałam, że po moich urodzinach zaczęliście się lubić. Wyglądaliście, jakbyście się lubili – wytłumaczyłam, wzdychając cicho. Wykorzystałam fakt, że nie może mnie widzieć, ani dokładnie słyszeć. Wiedziałam, że coś się między nimi dzieje, nie byłam ślepa! Manon zawsze za dużo gada, gdy próbuje coś ukryć, poza tym, na początku doskonale wiedziała, co u niego słychać. – Wiesz, że jeśli coś się dzieje, możesz mi powiedzieć? Nie będę cię oceniać.

– Przecież to wiem, głupia. Ale nic się nie dzieje, przysięgam. Co niby miało by się dziać? – Prychnęła do telefonu. Przeciągnęłam błyszczykiem po ustach i spojrzałam na siebie w lustro, nie do końca będąc zadowoloną. Przynajmniej próbowałam myśleć, że wszystko jest w porządku. – Słuchasz mnie?!

– Jezu – burknęłam, przewracając oczami. Rzuciłam się plecami na łóżko, przez chwilę obawiając się o swoje życie. – Oczywiście, że cię słucham. Po prosu musiałam jeszcze coś zrobić i nie potrafię skupić się na kilku rzeczach naraz.

– Jasne. A jak się czujesz... No wiesz. Po twoich urodzinach? – zadała nieśmiało pytanie. Pewnie bała się o to zapytać i cóż, nieco słusznie. Ten temat nadal mnie drażnił i na samą myśl łzy same gromadziły mi się w oczach. Nie wiedziałam, kiedy będę mogła normalnie o tym porozmawiać, ale byłam pewna, że do tego jeszcze daleka droga. – Halo?

– Jest lepiej z upływem czasu, ale nadal nie jest w porządku. Nie ma tutaj was, co prawda, ale Vincent pomaga mi się z tym wszystkim uporać. Moi rodzice nie podejmują tego tematu, jakbym nigdy nie miała siostry, ale czasami słyszę, jak mama płacze podczas nocy. I do tej pory nigdy się szczerze nie uśmiechnęła. Zawsze siedzi smutna, a gdy tylko wchodzę do pokoju, wymusza jakiś uśmiech, żeby udawać przede mną, że wszystko jest w porządku. Ale nie jest. Dzisiaj po raz pierwszy się pomalowałam od jej śmierci, więc... To chyba dobry znak.

– Nikt od ciebie nie oczekuje, że będzie normalnie, Marise. Uczucia są po to, by je czuć, więc nie musisz przed nami udawać – oznajmiła. Uśmiechnęłam się do siebie, patrząc na sufit. Chwilę później usłyszałam krzyk mamy, żebym zeszła na dół. Spojrzałam na godzinę w telefonie i zdziwiłam się. Malowanie i gadanie zajęło mi o wiele więcej czasu, niż się spodziewałam. – Halo? Jesteś tam?

– Jestem i wiem o tym wszystkim, dziękuję. Doceniam to, że mnie wspieracie. Muszę już iść, obiecałam mamie, że pojadę z nią dzisiaj na zakupy. Jestem mega podekscytowana, bo to pierwszy taki nasz wypad do miasta. Tylko ona i ja, dziwnie – przyznałam, biorąc z pokoju torebkę, w której miałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.

NyctophiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz