7. Sprawy ważne i ważniejsze

134 4 0
                                    

– Co teraz zrobisz? – spytałam, siedząc w pokoju Vincenta. Chłopak ciągle stał przed oknem i wpatrywał się w ulicę, nie odzywając się ani słowem. Pewnie rozmyślał o Aaronie i tej całej sytuacji. I cóż, musiałam przyznać, że nawet wtedy zachował zimną krew i nie dał się ponieść emocjom. Był spokojny, nawet za bardzo spokojny.

– Nie wiem, Marise – odparł po chwili ciszy. Odwrócił głowę w moją stronę i westchnął pod nosem. – Pewnie nic. Jeszcze niedawno myślałem, że mogę coś wymyślić, żeby było sprawiedliwie, ale teraz szczerze w to wątpię. Nie ma sprawiedliwości.

– Głębokie. – Parsknęłam śmiechem. Vincent nie pasował mi na osobę, która dzieli się swoimi uczuciami i przemyśleniami, jednak mała cząstka mnie cieszyła się, że ten chłopak stara się chociaż trochę przede mną otworzyć. – Nie wiem, jak było dokładnie, ale z tego co opowiadałeś, to on chce sprawiedliwości, a ty przed tym uciekasz. Aaron chce tylko odzyskać to, co stracił, to jest niesprawiedliwe?

– Nie chodzi tylko o pieniądze, nie słuchasz mnie – odparł. Usiadł obok mnie i patrzył w punkt przed sobą. Naprawdę chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak.

– Spytałabym, o co więc chodzi, ale wiem, że i tak mi nie powiesz. Więc... Musisz sam sobie z tym poradzić, bo ja nie za bardzo się orientuję, co mam w sumie robić. Jeśli ci jakoś będę mogła się przydać, to mów, pomogę – oznajmiłam. Chłopak podszedł do mnie i uśmiechnął się lekko.

– Po prostu bądź ze mną i uważaj na siebie, ja się zajmę resztą, a przynajmniej będę próbował – stwierdził. Uścisk w moim brzuchu i ciepło, jakie we mnie uderzyło, utwierdziły mnie w przekonaniu, że uczucia jakie do niego żywiłam, nadal były takie same. Jednak musiałam je odstawić teraz na bok, jak zawsze. Bo są sprawy ważne, jak to, że go kochałam, i ważniejsze, czyli jego bezpieczeństwo.

– Cześć, kochani, co robicie? – usłyszeliśmy głos Gigi, gdy niespodziewanie weszła do pokoju. Widząc nas na łóżku, zrobiła głupią minę i chciała się wycofać, ale zatrzymała się, gdy chyba zdała sobie sprawę, że tylko siedzimy.

– Nic – burknął Vincent. Dziewczyna usiadła na krzesełku przy biurku i odwróciła się w naszą stronę. Uśmiechała się przez dłuższy czas, patrząc na naszą dwójkę, jednak nie odezwała się ani słowem. Miałam wrażenie, że tylko ona o czymś wie i robi sobie z nas żarty, a przynajmniej ze mnie. – Co ty robisz?

– Nic – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – Dzięki za przelew, Marise. Co prawda, tytuł mogłaś dać inny, bo musiałam się tłumaczyć swojemu chłopakowi, dlaczego Vincent widział moje majtki.

– Sorki, to było pierwsze, co przyszło mi do głowy – rzuciłam. Gigi machnęła niedbale ręką, przez co stwierdziłam, że ta sprawa nie miała już dla niej dużego znaczenia.

– Jaki tytuł? Co? – spytał chłopak, marszcząc brwi. Spojrzałyśmy się na siebie i wybuchłyśmy śmiechem, bo Vincent, który czegoś nie ogarniał, był po prostu śmieszny.

Jednak nie wiedziałam, jak mam mu przekazać informację, że wysłałam do jego kuzynki przelew z tytułem: ,, Dzięki za majtki, Vincentowi się podobały".

– No, ale w każdym razie, przyszłam tu prosić cię o przysługę. Będziesz mnie krył przed swoją mamą dzisiaj w nocy, proszę? – spytała Gigi, a chłopak westchnął głośno. Poczułam nagle wibracje w kieszeni, więc wyjęłam telefon, aby sprawdzić, kto dzwonił do mnie o takiej porze. Zignorowałam połączenie, widząc imię mojej przyjaciółki na wyświetlaczu. Manon dzwoniła do mnie dwa razy dziennie każdego jebanego dnia i wypytywała o każdy szczegół. Dosłownie, ale najbardziej interesowała ją relacja moja i Vincenta. Dziwiło mnie to, bo nigdy aż tak o to nie dbała, jednak nie pytałam ją o to. Tłumaczyłam sobie, że to pewnie przez kilometry i długi czas rozłąki.

NyctophiliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz