Ludzie powrócili z pracy, gdy słońce wzniosło się już ponad horyzont. Piekarnia wypiekała nocą, aby jeszcze przed wschodem zaopatrywać nazistów w świeże wypieki. W trakcie nocy, pod nieobecność domowników, pozwoliłem niewielkiemu dronowi usunąć ślady po zamordowaniu żołnierzy. Teraz nawet psy tropiące nie odnajdą na tej ziemi zapachu krwi zabitych.
Gacek mówił, że wieść o moim przybyciu trafiła dalej. Musiałem teraz czekać na informację zwrotną od Brzeszczota. Czekanie w biomanekinie będzie monotonne, przeszło mi przez myśl. Na pewno na czas snu i nieobecności tubylców, będę powracał do swojego ciała. Teraz jednak musiałem oczekiwać, gdyż wyspani ludzie krzątali się w pobliżu. Siedziałem za stodołą, na starej drewnianej ławeczce obserwując ptaki latające nisko nad polem. Słońce chyliło się ku zachodowi, lecz wisiało jeszcze na zarumienionym niebie. Do moich uszu dotarły kroki, które jak dobrze rozpoznałem należały do Jaskółki.
- Tutaj jesteś, szukałam cię. Ja... chciałam ci podziękować - zaczęła oplatając się dłońmi niepewnie.- Nie wiem jakim cudem znalazłeś się w-wtedy... ale wiem co stałoby się bez twojego ratunku. Dziękuję.
- Wygląda na to, że mam dobre wyczucie czasu - odparłem uśmiechając się.
- Tak... - przyznała nie wiedząc na czym zawiesić wzrok. - Siedzisz tu cały czas. Coś cię gryzie?
- Nie rozumiem dlaczego mi wtedy pomogłaś, tamtego dnia, w lesie - przyznałem. Jaskółka spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem. Zmarszczyła lekko brwi próbując rozczytać coś z jego wiecznie stoickiej twarzy. - Myślałem o tamtej chwili dokładnie sto sześćdziesiąt osiem razy, a mimo to mam wątpliwości. Pomagając mi naraziłaś swoje życie. Swoje i całej swojej rodziny. Dlaczego mi pomogłaś? Jak wyjaśnisz powód swojego altruizmu?
- A czy ty na moim miejscu byś mi nie pomógł? - jęknęła rozkładając ręce załamana.
Zamyśliłem się, zgubiony z tropu. Nie spodziewałem się pytania jako odpowiedź m o j e g o pytania. A już szczególnie takiego. Czy pomógłbym jej? Jako Christopher? Czy jako Redstarianin? Czy jako rodowity Ziemianin?
- Racjonalne myślenie nakazywałoby zadbać o siebie i o własne życie, w pierwszej kolejności - stwierdziłem szczerze, jakby to była rzecz oczywista.
- Mówisz to, a sam jednak wróciłeś - zauważyła lekko unosząc brwi.
Nie spodobał mi się ten przytyk ze strony ludzkiej samicy. Chyba właśnie śmiała wytknąć hipokryzję z jego strony. Skandaliczne zachowanie dla Redstariana!
- I uratowałeś mnie... - dodała z nieśmiałym uśmiechem.
- Powiedzmy, że spłaciłem swój dług wobec ciebie. Jednakże to ty pomogłaś mi pierwsza. Dlaczego pomogłaś komuś, kto na pierwszy rzut oka wyglądał jak wróg? - spytałem na co Jaskółka obdarzyła mnie zirytowanym spojrzeniem.
- To nie było ważne. Naziści chcieli cię zabić, widocznie mieli powód... Może byłeś zdrajcą, a może i nie. Byłeś ranny, gdybym ci nie pomogła, umarłbyś... - stwierdziła smutno. Starałem się nie spojrzeć na nią z politowaniem. Wszakże do końca egzystencji miałem długą drogę. - Mamy już dość patrzenia na śmierć... mamy dość tej wojny! Nie ważne czy Polak, Niemiec, Żyd... czy Amerykanin. Wszyscy krwawimy na taki sam kolor... - szepnęła rozgoryczona.
Otóż nie tym razem. Ja, niebiesko skóry Redstarianin, posiadałem błękitną krew. Chyba, że była nienatleniona, wtedy miała barwę zbliżoną bardziej do granatu.
- A gdybym nie był człowiekiem?
Kobieta zrobiła kwaśną minę i pokiwała bezradnie. Westchnęła ciężko.
CZYTASZ
Dylemat szpiega | FFS |
Science FictionDanveldranopax został wysłany przez Redstariańską Federację Międzygwiezdną w celu zapobiegnięcia nielegalnego przerzutu obcej technologii na TCRX3 (czyli Ziemię). Mimo iż od setek lat jest najlepszym Tajnym Agentem Infiltrującym, popełnia błąd, któ...