IV. Kobuzy polują na jaskółki

109 7 149
                                    

Nirwanę przerwał powrót do rzeczywistości. Otworzyłem kolejno pary oczu i nabrałem do pełna powietrza w płuca, po czym miarowo wypuściłem. Czułem się znakomicie, jakby skręcone zwoje w mózgu się wyprostowały. Usiałem na krawędzi i rozciągnąłem mięśnie. Wykonałem poranną toaletę, jak to ludzie mają w zwyczaju określać, oraz uruchomiłem moduł sportowy. Jako posłaniec musiałem dbać również o swoje zdrowie fizyczne. Bezczynne siedzenie podczas sprzęgu z biomanekinem oraz słabsza grawitacja negatywnie wpływała na kondycję. Mimo iż zaawansowana medycyna pozwalała redukować a nawet naprawiać wszelakie dolegliwości, nie było niczego lepszego od biegania. Redstarianie uwielbiali tego typu aktywność. Mnoga ilość otworów oddechowych oraz wydajne płuca zapewniały doskonałe natlenienie organizmu. Wszakże atletyczna budowa nie powstała z niczego. 

Biegłem truchtem po lekko wzniesionej bieżni. Mój idealny rytm nie był zaburzony inną czynność jaką było tworzenie mapy myśli. Hologram na środku statku przypominał plątaninę jasnych punktów, niczym pnące się gałęzie drzewa. Próbowałem zwizualizować sobie swoje ostatnie dokonania oraz przyczyny porażki.

Pulsujące zakończenia mapy oznaczały punkty-sytuacje, które mnie zaskoczyły i nie miałem na nie jednoznacznych odpowiedzi. Największym blaskiem na hologramie migał nieprzyjemny fakt, że ktoś go przejrzał. Była to najbardziej frapująca rzecz. Tam tego dnia jako Reinhard Heydrich kończyłem służbę, w zasadzie zbierałem się do swojego skromnego mieszkania. Ostanie minuty przed ucieczką przeglądałem dokumenty. Dokumenty dotyczące wywozu Żydów do niemieckich obozów śmierci, nie przemycanych technologii na Ziemię. Wiedziałem, że trop Nartiliańskich szpiegów ciągnął się aż tutaj, ale był to dopiero początek dokładnego rozeznania. Po przeniesieniu w Góry Sowie nie mogłem być wścibski. Mimo iż moja cieplność się kończyła, starałem się zachować ostrożność.

Nartilianina w gruncie rzeczy łatwo odróżnić od człowieka, nie tylko po grupie Rh-. Charakteryzują się nienaganną budową ciała, gładką cerą oraz spiczastymi uszami. Ich oczy w głównej mierze błękitne, zaś włosy są w kolorze blond, bieli a nawet srebra. Szpiedzy są jednak przygotowani do warunków polowych. Operacjami plastycznymi ukrywają uszy, farbują włosy, przebarwiają tęczówki. Potrafią się doskonale kamuflować się pomiędzy Terranami. Jednakże nie ważne jak bardzo by udawali, nie potrafią ukryć swej próżnej wyższości. Zdradza to ich chód, niekiedy jedno obrzydzone spojrzenie. Niechęć do homo sapiens żywcem z nich wyłazi.

Nikogo takiego jednak nie spotkałem w owej bazie, a na pewno rozpoznałbym Nartiliańskiego szpiega. Bardziej zastanawiała mnie chwila zdemaskowania. Przerabiałem ten moment przewijając na hologramie wizję z biomanekina. Przeglądałem w skupieniu dokumenty, na nieszczęście tyłem drzwi. Słyszałem tylko jak wchodzą do pomieszczenia. Kiedy odłożyłem dokumenty usłyszałem dźwięk odbezpieczanych karabinów. Wiedziałem, że będę musiał uciekać. Spojrzałem w kierunku nazistów i ujrzałem lufy gotowe do wystrzału. W ostatniej chwili wyskoczyłem przez okno.

Cofnąłem to wspomnienie, analizując to co dokładnie zarejestrował wtedy biomanekin. Dwóch nazistów rzeczywiście stało celując do niego z karabinów. Ale za nimi zdawać by się mogło, ktoś wychodził. Kto? Zapewne ktoś kto zadecydował o losach Reinharda Heydricha. Ponadto zrobił to błyskawicznie, bez wypowiedzenia choćby rozkazu zabicia.

Czy Nartiliańscy szpiedzy wycwanili się do tego stopnia, że ukrywali swój głos? Czy mogli się domyślać, że Redstariańscy szpiedzy dysponują wieloma biomanekinami? Gdybym teraz znał jego głos lub twarz, bardzo łatwo udałoby mi się go znaleźć przy pomocy dronów... i przechwycić.

Fuknąłem kręcąc głową. To byłoby nie do pomyślenia! Nie... nie mogło być! Gdyby nawet był to Nartiliański szpieg musiałby wiedzieć, że Reinhard Heydrich nie jest rodowitym Ziemianinem. A jedyny sposób, aby to rozpoznać to posiadanie zdolności telepatycznych. A kiedy telepata chce choćby odrobinkę skubnąć czyjegoś umysłu, nie pozostaje to obojętne dla właściciela myśli. W zależności od doświadczenia i talentu, telepatę można wyczuć niczym złowrogi napór myśli lub chłodny kojący szmer. Niekiedy jest to uczucie lekkie i przyjazne niczym unoszący się listek na wietrze, a niekiedy przypomina to ucisk imadła. A wtedy nie poczułem niczego, mimo iż biomanekiny zawsze mają podkręconą wrażliwość na wyczuwanie ataków mentalnych. Pozwala to na reakcję.

Dylemat szpiega | FFS |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz