Leoponidol stracił grunt pod nogami, lecz nie docierało to jeszcze do niego. Gdy upadł przed obliczem przerażającego kosmity, wszystko się zatrzymało łącznie z jego sercem. Przenikliwszy od mrozu strach sparaliżował go. Zrozumiał co się wydarzyło, ale nie chciał w to uwierzyć. Rzucił zdruzgotane spojrzenie w kierunku Danveldranopaxa, złudnie licząc na pomoc. Przyjaciel wydawał mu się obcy i bezduszny jak nigdy wcześniej. Dygocząc z lęku obejrzał się za siebie, czując zbliżającą się śmierć.
Chciał się bronić, walczyć, przeciwstawić się nadciągającemu przeznaczeniu... lecz zdrada gwiezdnego brata osłabiła go mocniej od zjadliwej trucizny. Nie był wstanie skupić swych myśli, aby móc wykorzystać telekinezę, nie był wstanie zamurować i zabezpieczyć swojego umysłu. Nie zdawał sobie sprawy, że ta sytuacja tak upośledzi jego parapsychiczne zdolności.
Szczęka za szczęką, żuchwa za żuchwą, kolejne warstwy monstrualnej paszczy rozwierały się. Saphranowi wydawało się, że zębisk i kłów nie będzie końca, a bestia pochłonie cały świat, a na końcu samą siebie. Nie zdążył drgnąć o milimetr, gdy z gardzieli obcego wyskoczył rozwidlony język i oblepił mu twarz. Wayninshelyl zawył przeraźliwie czując jak obślizgłe i cieple macki rozchodzą się po jego skórze, wślizgując do gardła, blokując krzyk. Panika owładnęła jego ciałem. Mężczyzna zaczął się szarpać walcząc o życie. Niestety kolejne jęzory niczym lassa obezwładniły go całkowicie. Nie trwało to długo, gdy światło dnia zastąpił nieprzenikniony mrok. Obrzydliwie ciepły, ściskający ze wszystkich stron, obleśnie mokry i szczypiący w skórę żywym ogniem, mrok. Oplatające go niczym anakondy języki zaciskały swe pętle, aż słychać było chrupot kości. Ale nie to było najgorsze.
Khal-tek penetrował jego umysł z zawrotną szybkością, zasysając wiedzę jak odkurzacz. Leoponidol ukrył się w swoich myślach, najdalej jak tylko mógł. Obcy bezdusznie inwigilował jego jedyną bezpieczną przystań. Telepata zaś bezczynnie się temu przyglądał, nie ingerując. Nie chciał, nie mógł, sam nie wiedział czemu, zawisł w niebycie, chcąc jedynie, aby skończyło się to jak najszybciej. Umysł kosmicznego drapieżnika był niezwykle zachłanny, zupełnie jakby nic nie było wstanie wypełnić jego pustki. Saphranowi było to obojętne, stracił wolę walki. Odpuścił, pozwalając sobie opaść na dno.
Nie był złym Nartilianinem, pomyślał ponuro. Chciał być cegiełką w obaleniu Imperium Nartilii i chyba mu się to, w pewnym sensie, udało. W końcu jego śmierć przyczyniła się do czegoś dobrego, rozważał telepata.
Obcy przejrzał już co chciał i opuścił jego rozmemłany umysł. Wszystko okryła peleryna z mroku, niezwykle cicha, pusta. Była dziwnie przyjazna, nie było już lęku, nie było też bólu. Zaraz po pustce przyszedł chłód, który przyprawił jego ciało o dreszcze. Leoponidol czuł znów swoje kończyny, ale bał się poruszyć, aby połamane kości nie poprzebijały skóry. Przecież miał poruszone kości! Czuł jak się kruszą na kawałeczki, jak trzaskają i miękko chrupią. Zlękniony próbował wrócić w ciemność, lecz jak na złość mu umykała, a nieznana siła wypierała go na powierzchnię. Chłód ponownie go uderzył, a przez jego powieki zaczęła przegryzać się jasna poświata.
- Procedura wybudzania ze sprzęgu w trakcie. Środki uspokajające zaaplikowane, szanse na doznanie szoku spały do trzydziestu procent. Transfer myśli przebiegł prawidłowo, sprzęg zakończony pomyślnie - orzekł bezpłciowy mechaniczny głos.
Leoponidol mógł wreszcie złapać oddech, więc zassał powietrze niczym otwarty w próżni luk bagażowy. Otworzył oczy, lecz świat przed nim był jeszcze niewyraźny, zdecydowanie zbyt jasny. Jego ciało wygięło się spazmatycznie, w szoku, saphran czuł iż coś trzymało go za kark. Zaczął krzyczeć panicznie, rzucał przez chwilę odrętwiałymi rękoma. Jego szyja wreszcie odkleiła się od oparcia kosmicznego krzesła. Mężczyzna wciąż nie wiedział co się stało. Drżącymi dłońmi wymacał na karku trzy metaliczne otwory. Wayninshelyl zawył przerażony i oplótł się ramionami. Został pożarty żywcem, nagle obudził się tutaj, jak po porannym koszmarze.
CZYTASZ
Dylemat szpiega | FFS |
Science FictionDanveldranopax został wysłany przez Redstariańską Federację Międzygwiezdną w celu zapobiegnięcia nielegalnego przerzutu obcej technologii na TCRX3 (czyli Ziemię). Mimo iż od setek lat jest najlepszym Tajnym Agentem Infiltrującym, popełnia błąd, któ...