X. Pan Tadeusz.

48 5 61
                                    

Czy przebywanie w biomaniekinie pozbawionym barier mogło mieć wpływ na mój mózg? W teorii nie. Pośpiesznie wróciłem na swój pojazd ignorując upomnienia A.I. o tematyce zakazu wychodzenia. Wywołałem hologramy z moimi danymi biometrycznymi. Zbliżyłem twarz do wykresów, które na pierwszy rzut oczu nie odbiegały od norm.

- Przeprowadź pełną diagnostykę i skan mózgu - nakazałem. Sztuczna inteligencja pojazdu przerwała swój wywód i wykonała polecenie. Kolejny hologram dołączył do wyświetlanych danych.

- Wykonano. Nie wykryto zmian.

- A co z Modulatorem Rdzenia Behawioralnego?

- Funkcjonuje prawidłowo.

Jak zatem było to możliwe? Poczułem to, poczułem zapach tamtego chabra, choć zgodnie ze wszystkim co wiem - powinno być to niemożliwe. Co jeśli zlikwidowanie zapór emocjonalnych w biomanekinie wpłynęło na mój Redstariański mózg, lecz umykało to naszej technologii? To byłby dopiero nieoczekiwane odkrycie, dzięki któremu eksperyment nabierał wagi.

Przyłapałem się na myśli, że było to krótkie aczkolwiek niesamowite doznanie. Ciekawość ponownie skradała w zakamarkach moich myśli, bo niebywale frapującym było ile doznań jeszcze mógłbym odczuć w swoim ciele?

***

- Dlaczego Gacek kieruje powozem? - sapnąłem, na co Głuszec zaśmiała się rubasznie.

- Gacek? - jęknęła z powątpieniem Jaskóła.

- Tak, Gacek trzyma lejce! Siedzi na miejscu woźnicy!

Nie wiedziałem co ich tak bawiło. Mogliśmy zginąć, bo powozem steruje niewidomy mężczyzna! Znaczy ja nie zginąłbym, ale oni tak! Mój umysł zalała fala czarnych scenariuszy, a serce zaczęło szybciej bić. Już miałem interweniować, gdy Jaskółka nie wytrzymała i roześmiała się melodyjnie.

- Dlaczego nic nie robicie?! - krzyknąłem, a kobieta powstrzymała mnie dłonią. - Gacek nie może prowadzić!

- I nie prowadzi! - wykrztusiła przez łzy śmiechu brunetka, klepiąc mnie po kolanie. - Spokojnie, Churchill zna drogę!

- Churchill?! - zawyłem.

- Kto inny jak koń, ma znać lepiej drogę do pracy i z powrotem? - zaśmiała się Głuszec, owijając się ciaśniej wełnistą kurtką. - Churchill uwielbia chodzić do piekarni. Zawsze dostaje smakołyki od cukierników!

Zatem musiałem zdać się na konia i jego znajomość drogi. To był siódmy dzień oczekiwania. Prawdopodobnie dzisiaj miałem zostać doprowadzony bliżej serca polskiej konspiracji przeciwko nazistom. Uszczknąć tego co wiedzą, co mogłoby mi pomóc szybciej i skuteczniej zrealizować swą misję. Musiałem poczekać do końca zmiany w piekarni. Budynku z zewnątrz pilnował tylko jeden nazista, najbardziej pulchny i gruby jakiego przyszło mi spotkać. Nie wyglądał na zbytnio przejętego moją osobą, ot kolejne ręce do pracy. Wyglądał na zmęczonego życiem i w zasadzie nie byłem pewny czy bardziej walczył z chęcią ucięcia sobie drzemki czy podkradnięcia kolejnego słoika dżemu. W środku natomiast kręcił się drugi nazista, który bacznie obserwował każdy ruch piekarzy. Z charakterystycznym nosem przypominał sępa oczekującego na zdobycz.

Postanowiłem pomóc tubylcom przy pracy, nie tylko z dobroci serca czy chęci zabicia czasu. Skusiły mnie przede wszystkim składniki do wyrobów cukierniczych, które zdecydowanie różniły się od klasycznych elementów obiadu. Chciałem spróbować wszystkiego, chociaż ociupinkę. Lecz Jaskółka puściła mi kilka ostrzegawczych spojrzeń, raz oberwałem drewnianą łyżką od Głuszec. Nie moja wina, że smaki tu były tak niesamowite. Nie wszystkie oczywiście. Sam odkryłem, że miód to najsłodsza rzecz jaką w życiu jadłem, natomiast mąka była taka sobie...

Dylemat szpiega | FFS |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz