Przede mną ciągnęła się długa aleja wyrzeźbiona z pnączy, gałęzi i liści. Podziwiałam jak kwiaty ułożyły ścieżkę. Miałam wrażenie że skłaniają się dla mnie gdy obok nich przejdę. Tworzyły tęcze ze swoich barwnych płatków. Nigdzie nie widziałam słońca, czułam ciepło jednak promienie mnie nie sięgały. Nie słyszałam nic prócz swojego płytkiego oddechu. Szłam wprost przed siebie a tunel między którym się przeciskałam nie kończył się. Widziałam na końcu fontannę jednak nie mogłam się do niej zbliżyć. Nagle poczułam się nieswojo wśród pąków i liści. Przyspieszyłam ale im szybszym mój krok był tym ciaśniejsza była ścieżka. Czułam jak brakło mi tlenu, pnącza zabierały większość światła. Po dłuższym biegu rośliny zaczęły mnie osaczać. Stanęłam gdy ogarnęła mnie fala strachu. Nie widziałam już nieba czy fontanny wszystko zostało szczelnie zamknięte. Przymknęłam oczy aby chociaż trochę uspokoić oddech, wiedziałam że znajdę wyjście. Gdzieś musiało być. Odliczyłam do piętnastu nadal mocno zaciskając powieki.
To Ci nie pomoże
W głowie rozbrzmiał tak przerażająco znany mi szept. Przygryzłam wargę czując w ustach posmak krwi.
Nie. Nie. Nie.
Chce stąd wyjść, muszę stąd uciec. Otworzyłam gwałtownie oczy gdy do moich uszu doszedł grzmot. Obraz już nie był ten sam. Zamiast jasnych i kolorowych kwiatów wyrastały czerwone aż bordowe róże. Ponownie tunel zaczął się zaciskać jednak teraz kolce raniły moje ramiona. Znowu ujrzałam na końcu fontannę. Zebrałam ostatnią resztę sił aby zmusić nogi do ruchu. Biegłam między raniącymi mnie kolcami. Zacisnęłam mocno pięści gdy poczułam szarpnięcie. Opadłam na kolana wprost na korzenie. Próbowałam nabrać kilka wdechów tlenu jednak i to mi z trudem przychodziło.Musisz im się wyrwać!
Warknął tuż nad moim uchem. Palące łzy spływały na moje policzki tworząc ścieżkę, skapywały na płatki róż które teraz były zgniłe.
- Nie mogę. - Załkałam cicho dotykając czołem trawy i korzeni. - Nie mam siły. - Zawyłam zamazując sobie przy tym wzrok.
Dobrze wiesz że same nie odejdą. To ty musisz się ich pozbyć.
Ponownie usłyszałam kpiący głos za plecami. Śmiał się ze mnie i mojej słabości.
Opadłam na bok pozwalając a by zgniłe płatki róż i kolce owinęły moje ciało zamykając mnie w mroku.
***
Nie krzyczałam, nie wyrywałam się gdy otworzyłam oczy. Byłam w moim pokoju, było ciemno a ja zawinięta w koc leżałam na łóżku. Nie płakałam, nie wierciłam się. Ze spokojem wpatrywałam się w sufit czując jak mrowienie całego ciała ustępuje. Ostatnie krople potu spłynęły po moim czole gdy przekręciłam się na bok.
Czyżby mój potwór pierwszy raz chciał mi pomóc? Mimo tej szyderczości dawał mi rady. Zamknęłam oczy na wspomnienie róż. Mój umysł sam zaszyfrował wiadomość.
Czerwone zgniłe róże to Sebastian. Osaczały mnie raniąc przy tym kolcami. Teraz gdy ponownie jest blisko sama sobie wysyłam sygnały zmuszając się do ucieczki.
Tylko że ja nie uciekam. Za każdym razem poddaje się nie szukając nawet odrobiny siły na walkę z nim, nimi.
Zegar wskazywał 3:30. Myślałam o nim, o niebieskookim brunecie. Zastanawiałam się czy śpi a jeśli tak o czym on śni. Ostatni raz widziałam go trzy dni temu gdy kurier dostarczył mi kwiaty. Nie pytał od kogo były, dlaczego na ich widok prawie zemdlałam. Po prostu siedział i obserwował jak wyrzucam je do śmieci. Po tym Susan zostawiła nas samych, czuła że musimy porozmawiać. Niewiele mu wyjaśniłam, wspomniałam tylko coś o kolejnym wpisie w dzienniku. Nie odpowiedział, po prostu kiwnął głową i oznajmił że musi się już zbierać. Jednocześnie mocny ścisk opanował moje wnętrzności a z drugiej strony ulga, że mogłam sama utonąć w swoich myślach. Od tamtej pory nawet nie rozmawialiśmy. Czekałam aż dostarczy dziennik, czasami to była nasza jedyna nić kontaktu.
CZYTASZ
Invisible Poison
Teen FictionHistoria opowiada o 19-letniej Ivy, dziewczynie która pokonała swoje wszystkie demony w okresie dojrzewania. Tak jej się przynajmniej zdawało, póki znowu życie nie zaczęło jej stawiać kłód pod nogami. Niezrozumiana, w chaosie, ciągle próbuje ukryć s...