12. Mały raj na ziemi

2.2K 76 44
                                    

Feeling my way through the darkness Guided by a beating heart I can't tell where the journey will end But I know where to start They tell me I'm too young to understand They say I'm caught up in a dream Well life will pass me by if I don't open up my eyes Well that's fine by me .- Z głośników auta rozbrzmiewała słynna piosenka Avicii. Razem z dziewczynami zdzierałyśmy gardła wydzierając się razem z wokalistą. Wyjechałyśmy 15 minut temu a ja i Veronica zdążyłyśmy już sporo wypić . Sofia nasz kierowca, musiała zadowolić się sokiem z czego nie była mocno zadowolona. Całą drogę wkurzała się na nas przez wieczne przystanki na siku. Jednak nasze pijackie humory szybko poprawiały ten jej. Droga do San Francisco z reguły zajmowała godzinę. My jechałyśmy ponad dwie. Pierwszy powód to wolna jazda dziewczyny a drugi to ciągłe przystanki. Nie miałyśmy na co narzekać bo tak właściwie cała ta podróż była mini imprezą. W nadal wspaniałych humorach dotarłyśmy pod adres który wysłał mi Lucas.

Sofia zaparkowała pod jednym z budynków. Był to dosyć wysoki apartamentowiec. Nie spodziewałam się że mój brat mieszka w takich warunkach. Pożera mnie ciekawość jak to wygląda w środku. Wyszukałam w wiadomości konkretnych informacji. W tym czasie dziewczyny zdążyły wyciągnąć nasze bagaże, które do najmniejszych nie należały. Zabrałyśmy wszystkie torby i ruszyłyśmy w kierunku wejścia. Po prawej stronie budynku dostrzegłam market.

- Chodźcie na chwilę, potrzebuje słodyczy. - Jęknęłam ciągnąc rudą za rękaw bluzy.

- Idźcie, zostanę tu z walizkami i zadzwonię do mamy. - Odpowiedziała Sofia machając ręką. - Weźcie mi żelki! - Krzyknęła za nami.

Veronica złapała mnie za rękę i ruszyła razem ze mną do sklepu.

Przemierzałyśmy między półkami szukając regału ze słodyczami. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak pijana byłam. Miałam dobry humorek a oczy same mi się kleiły. Gdy trafiłam oczami na czekoladę poszłam w tamtym kierunku. Przy pólkach kawałek dalej stał młody chłopak, kilka lat straszy ode mnie, od razu rzuciły mi się w oczy jasne, prawie platynowe loczki. Uśmiechnął się w moją stronę ukazując przy tym rząd równych białych zębów, po czym wrócił do wybierania jakichś zdrowych zbożowych batoników. Poczułam jak palec rudej wciska się w moje place.

- Przystojniak, się do Ciebie uśmiechnął. - Poczułam jej szept przy uchu. – Idź. - szturchnęła mnie jeszcze mocniej pchając w stronę chłopaka.

- Opanuj się on się tylko uśmiechnął. - Skarciłam rudą ale ta nie dawała za wygraną. Wzięła z półki małą paczkę żelek. Nim się obejrzałam rzuciła opakowanie w jego stronę. Sama szybko schowała się za regał zostawiając mnie na pastwę losu. Czułam jak się czerwienie, gdy paczka odbiła się od nogi chłopaka. Niechętnie spojrzałam w jego stronę. Blondyn schylił się i podniósł żelki. Widziałam jak bardzo był zaskoczony. W duchu przeklinałam rudą za jej głupotę. Podszedł do mnie z wyciągniętą paczką. Głowę spuściłam nisko, aby nie zobaczył mojej czerwonej twarzy.

- Nie lubisz owocowych gwiazdek? – Spojrzał na opakowanie i zapytał z uśmiechem widząc moje zawstydzenie.

- Lubię, po prostu mi wypadły. - Chrząknęłam nadal nie nawiązując kontaktu wzrokowego z chłopcem.

- Tak, niezły rzut. - Wydusił z lekkim śmiechem na co i ja już nie wytrzymałam.

- Lata praktyki. - Odpowiedziałam kręcąc głową z niedowierzania jak głupia była ta sytuacja.

- Czyli często rzucasz w obcych słodyczami? - Zapytał z udawanym zdziwieniem na co jeszcze głośniej się zaśmiałam.

- Tak od dziecka. - Pokiwałam głową. Czy ja z nim flirtowałam? Nagle zza rogu wyłoniła się ruda na którą moja złość nagle wyparowała.

Invisible PoisonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz