17. Cień przeszłości

2.2K 82 56
                                    

Czułam się dziwnie obojętnie. Wiedziałam, że będziemy w końcu musieli porozmawiać o tym wszystkim, czułam napływ odwagi i energii aby to wyjaśnić. Może to wszystko było dzięki wysokiemu brunetowi o oczach błękitnych jak morska fala? Z każdym kolejnym słowem chłopak wpompowuje we mnie coraz więcej pewności siebie. Pokazuje mi, że jestem wyjątkowa i nikt nie ma prawa tego niszczyć, nawet mój brat. Patrzyłam na zmartwioną twarz Lucasa który stał w progu. Widziałam jak niepewnie wypowiadał pytanie. Czyżby się bał? Fakt wczoraj dobitnie mu pokazałam że nie ma prawa mnie tłamsić czy tak się do mnie odzywać jednak dzisiaj ta fala złości odeszła. Tak jak mówiłam, byłam obojętna. Mimo wszystko wiedziałam, że chłopak naprawdę się stara być lepszym. No nie szło mu to za dobrze ale jednak próbował się wykazać.

Spojrzałam na dziewczyny dając im tym znak aby zostawiły nas samych. Veronica patrzyła podejrzliwie na blondyna, widziałam jak wacha się czy nie wszcząć awantury. Ruda była nadpobudliwa i chaotyczna ale właśnie za to ją kochałam. Za bliskich wskoczyłaby w ogień. Czułam ile kosztuje ją to aby wyjść z pokoju bez żadnych zbędnych przytyczek w kierunku chłopaka. Wzrok Sofii również nie pałał sympatią jednak ona potrafiła zahamować siebie i rudą. Złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą w stronę drzwi. Już myślałam, że loczkowi się upiecze gdy nagle pięść rudej wylądowała z siłą na środku brzucha Lucasa. Ten na cios zgiął się w pół próbując łapczywie nabrać powietrza. Ruda poklepała go po plecach nachylając się w jego stronę.

- Powinnam to zrobić wczoraj. - Wysyczała słowa wprost do jego ucha. Na to parsknęłam cichym śmiechem, szybko zasłoniłam usta dłonią gdy usłyszałam znajomy głos dochodzący z salonu.

- Sam chciałem to zrobić! - Krzyknął ze śmiechem Sore. Na jego słowa i głos poczułam jak moje wnętrzności robią fikołka. To było przeurocze, to co powiedział. Widząc jego podejście do odzyskania mojej wiary w siebie, słysząc słowa mojego brata musiał mocno się wkurzyć. Ponownie parsknęłam śmiechem widząc w oddali zadowoloną minę bruneta. Veronica i Sofia wyszły z pokoju, po drodze zbijając piątkę z chłopakiem.

Lucas po kilku chwilach doszedł do siebie. Wyprostował się z lekkim grymasem bólu i roztrzepanymi włosami. Wiedziałam, że zasłużył. Powolnym ruchem zamknął za sobą drzwi i ruszył w moim kierunku nadal trzymając lewą rękę na tali.

-Skąd ten skrzat ogrodowy ma tyle siły? - Wydusił siadają obok mnie na łóżku. Widziałam jak starał się trochę rozluźnić atmosferę. Nie dam mu tak łatwo przebrnąć przez to. Niech ma nauczkę. Wzruszyłam ramionami nie odpowiadając. Opadłam na łóżko dotykając plecami miękkiego materaca. Oczywiście nie tak wygodnego jak w pokoju Sore, na którym trafiło mi dzisiaj spać, czuć dotyk jego skóry, wdychać zapach jeg... Stop! Ivy odlatujesz w wyobraźnie a masz poważną rozmowę do przeprowadzenia.

Wyrwałam się z myśli wracając wzrokiem do mojego brata. Spojrzał na mnie kątem oka również opadając na łóżko. Leżeliśmy ramię w ramię wbijając wzrok w biały sufit. Głośno westchnął przecierając dłońmi twarz. Czułam jak obraca twarz w bok wbijając wzrok w mój profil.

-To ja zacznę. - Wypowiedział razem z kolejnym wydechem. Zmarszczyłam brwi przekręcając głowę w jego stronę.

- Śmiało. - Wyrzuciłam z siebie lekkim tonem. Wrócił wzrokiem do białego sufitu. Ponownie nabrał powietrza. Dlaczego się tak stresował? Przecież byłam jego siostrą, mogliśmy się kłócić i wyzywać ale przecież nie powyrywam mu zaraz włosów. To ruda była tą agresywną.

- Zacznę od tego, że nadal nie wybaczyłem sobie tego jak ślepy byłem i zostawiłem Ciebie i mamę. - Słyszałam z jakim trudem wypowiada kolejne słowa. - I nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie mogę sobie nawet wyobrazić przez jakie piekło musiałaś przejść, nie mając wsparcia we własnej rodzinie. Dlatego cholernie się cieszę, że miałaś i masz tą dwójkę. Zrobiły dla Ciebie więcej niż ja i nienawidzę siebie za to. - Zrobił pauzę w której jak podejrzewałam szukał kolejnych słow. - Gdy zobaczyłem co robią z Tobą koszmary, zaczęło do mnie docierać to jak spieprzyłem. Obiecałem sobie, że już nigdy Cię nie zawiodę i pomogę we wszystkim. Jak widać nie szło mi to najlepiej. Nie chciałem pozwolić na to aby jakikolwiek facet Cię znowu skrzywdził. Musiałem zadbać o Ciebie a wiem jacy są faceci w tym wieku. Wiem, że mnie poniosło, nie dostrzegałem tego, że to ja krzywdzę Cię swoimi słowami a nie oni. Nie docierało do mnie do, że przeszłaś już tyle, że potrafisz o siebie zadbać. Doszło do mnie to że obudziłem się za późno, już nie potrzebujesz starszego brata obrońcy bo sama sobie radzisz. - Jego kolejne słowa były coraz cichsze. Wpatrywałam się w jego profil słuchając wszystkiego co ma mi do powiedzenia.

Invisible PoisonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz