Przemieszczałem się razem z Kisame w stronę naszego kolejnego celu. Mieliśmy pokonać sakryfikanta 4-ogoniastego. Posługiwał się on Lawą i ogniem. Byliśmy już praktycznie u celu. Według informacji organizacji ten człowiek miał znajdować się w pobliskiej okolicy. Po chwili marszu zobaczyliśmy go. Mężczyzna w ubraniu w dziwnym kolorze oraz kreską na twarzy. Zaczął mierzyć nas wzrokiem jakby oceniając naszą siłę.
Wystąpiłem krok do przodu i wskazując na niego palcem powiedziałem:
-idziesz z nami.
Sakryfikant spojrzał na mnie zdziwiony po czym parsknął śmiechem.
-naprawdę sądzisz że jakiś dzieciak i ... rekin? mogą mnie do tego przymusić?
Wyciągnąłem miecz i rzuciłem nim w jego stronę. Gdy miecz znajdował się koło niego przeniosłem się równocześnie wyprowadzając kopnięcie. Cel zablokował je ręką i gdy próbował złapać mnie za nogę przeniosłem się do miecza który leżał kawałek dalej. Cała akcja trwała kilka sekund łącznie z czasem lotu miecza. Ból urósł w siłę.
Teraz ja stałem za sakryfikantem a Kisame stał przed nim.
-Kisame. Zostawiam go tobie. Kawałek stad jest inny cel. Czakra z Konohy. Mogą być problemem. Gdy się z tym uporam wrócę tutaj.
Skinął głową po czym wyciągnął Samehade.Ruszyłem skokami w między czasie tłumiąc coraz większy ból. Po przebyciu około kilometra natknąłem się na drużynę 10 Konohy. Ino, Shikamaru, Choij i Asuma.
Stanąłem naprzeciwko nich i czekałem jak zauważą mnie w gąszczu.
Pierwszy zorientował się Asuma a zaraz za nim Ino. Lata doświadczenia w pierwszym przypadku i zmysł sensora w drugim.
-Kto tu jest? -po chwili padło pytanie ze strony Chojiego.
Zeskoczyłem z gałęzi lądując przed nimi.
-pewnie o mnie wiecie. To ja! Ten Owari który powalił jednego z trzech legendarnych sanninów oraz Uchihe Sasuke. Oto ja! A naprzeciwko mnie stoi jeden z najlepszych umysłów Konohy, oraz dwóch przedstawicieli wielkich klanów. I na koniec użytkownik wiatru Asuma Sarutobi spokrewniony blisko z trzecim Hokage którego mój mistrz zabił. Zatańczymy?Asuma wyciągnął swoje kunaie i nałożył na nie czakrę wiatru. Równocześnie z tym Ino ustawiła się za Shikamaru i Choijim w legendarnej formacji Ino-Shika-Cho.
Wyciągnąłem swój miecz i stanąłem w pozycji bojowej. Nie wiem na ile pozwoli mi ból. To walka w jedną stronę. Stawiam wszystko na raz. Jeśli przegram z bólem to muszę liczyć na Kisame któremu nie wiem ile zajmie walka z sakryfikantem.
-Kurama, zacznijmy z przytupem. Posąg mnicha z technik wiatru.
-okej. Oszczędzaj się.Złożyłem pieczęcie i wyplułem z siebie wiatr który ułożył się w kształt posągu. Opłacało się słuchać Orochimaru w niektórych kwestiach.
-Uwaga! Nie dotykajcie posągu i nie przerywajcie mu medytacji. Ten atak wam nic nie zrobi jeśli go nie dotkniecie- Krzyknął i później spokojnie dodał Asuma.
Posąg sunął majestatycznie do przodu powoli rozsuwając trawę i budząc lekki wietrzyk. Gdy przesunął się około 15 metrów rozpadł się z delikatnym powiewem wiatru. Czułem jak energia zebrana przez posąg mnie napełnia. Uśmiechnąłem się i skoczyłem do przodu. W momencie zetknięcia ostrzy z Asumą tryb wężowego mędrca skończył się napełniać. Powiew mojej czakry wywołał mocny wiatr na polanie. Był jak aura wokół mnie. Minus był jeden. Nie będę wstanie go utrzymać dłużej ze względu na brak możliwości robienia klonów. Zacząłem wymieniać ciosy z Asumą gdy kątem sharingana zobaczyłem gigantyczną pięść lecącą w moją stronę. Odskoczyłem na krok od Asumy po czym wbiłem miecz w rękę Choijego. Asuma podbiegł do mnie widząc że nie mam broni. W trakcie gdy jego ręka razem z ostrzem leciała w moją stronę ręką Chojiego razem z mieczem zaczęła się cofać. W momencie w którym miałem przenieść się do miecza zobaczyłem cień Shikamaru który złapał mój miecz i odrzucił w moją stronę. Mimo wszystko postanowiłem się do niego przenieść. Przerzuciło mnie o kilkadziesiąt centymetrów a więc wystarczająco bym uniknął ciosu Sarutobiego. Nagle ostrze Asumy powiększyło się po przez dodanie większej ilości czakry wiatru. Poczułem lekkie szarpnięcie na masce a po chwili ściekającą po policzku krew.Odskoczyłem i sprawdziłem wszystko. Poza lekkim nacięciem w zasadzie nic mi się nie stało.
-Cóż jestem zaskoczony- w trakcie gdy mówiłem z pod maski zaczęła wylatywać strużka dymu powstała w wyniku regeneracji- od dawna nikt mnie nie zranił. Jestem pod wrażeniem. A teraz pozwólcie mi złożyć wam jedną ofertę. Wycofajcie się a nic wam się nie stanie. Jeśli nie będę zmuszony was powalić i unieruchomić.Spojrzałem na Asumę i całą drużynę dziesiątą. Stali pewnie i byli zdeterminowani. Odwróciłem się tyłem po czym złożyłem pieczęcie niezbędne do kuli ognia. W momencie składania ostatniej przeniosłem się do znacznika pozostawionego przez posąg 5 metrów za nimi. W momencie wyplucia kuli wyczerpał mi się tryb mędrca a ciało wypełnił ogromny ból. Teraz muszę zniknąć inaczej będę musiał dalej walczyć. Oby Kisame już skończył.
Przeniosłem się do Kisame. Pozostawiłem mu jeden z moich znaczników żebym mógł wrócić. Nogi mi się plątały a oczy przymykały z wszechobecnego uczucia bolesnego ucisku który dominował każde inne uczucie i zmysł.
Przeniosłem się i rozejrzałem z przymrużonymi oczami. Wszędzie był dym i para. Sakryfikant leżał nie przytomny i ciężko poraniony pod drzewem. Muszę zrobić jedną rzecz. Podszedłem a bardziej dopadłem do niego po czym lekko go dotknąłem. Znalazłem się w umyśle celu. Siedziała tam wielka pomarańczowo-czerwono-bordowa małpa.
-kim jesteś?
-wybacz za to co spotkało twój pojemnik lub przyjaciela. Nie mam dużo czasu. Wyciągnę cię gdziekolwiek byś się nie znalazł. Przepraszam.Wyszedłem z umysłu celu.
-Kisame... zabierz mnie gdzieś w bezpiecznie miejsce... już...
Obraz mi się zamazał , na wnętrze maski poleciała krew z białą wydzieliną a ból lgnących do klatki piersiowej pleców stał się nie do zniesienia. Ostatnie co pamiętam to jak zacząłem upadać oraz biegnącego w moją stronę Kisame.Kocham i Publikuję
AICI
CZYTASZ
Naruto- Widmo Przeznaczenia
Fiksi PenggemarWidmo Przeznaczenia cały czas jest na horyzoncie bohatera. Żyje on i podejmuje decyzje z tą świadomością. Start: 05.02.2022 //Długo się zastanawiałem czy to publikować. Ale oto jest. Kolejne opowiadanie. Liczę na dużo komentarzy i gwiazdek. Tyle i...