spalona żona i frykasy

25 10 0
                                    


Staliśmy tak wpatrując się w siebie, a ja miałam wrażenie, że mija wieczność. Powoli zatapiałam się w jego błękitnych jak brązowe drzewa oczach gdy nagle wraz z wypowiedzianymi przez niego słowami czar po prostu prysł.
-Masz racje, może i zasłużyłaś. Po prostu można było to jeszcze dopalić, nienawidze marnowania jedzenia ani papierosów. - westchnął z obojętnością odsuwając się ode mnie.
Nie odpowiedziałam na to ani słowem, szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego po nim. Jako mój idol miałam w głowie obraz idealnego chłopaka, który zawsze będzie milutki dla swoich fanów. Powinno mi być przykro lecz w życiu spotkało mnie już tyle nieszczęść, że nawet mnie to nie ruszyło. Właściwie to powinnam się cieszyć, zresztą to Remigiusz Wisełka, nawet jak by mnie kopnął z glana w twarz lub otagował ścianę to bym się cieszyła.
-Nie narzekaj, lepiej daj mi swoją bluzę bo mi zimno. - nie czekając na jego odpowiedź po prostu zdjęłam ją z niego jak mój wujek moją sukienkę w dzieciństwie. Szybko i sprawnie, po problemie. Oczywiście jestem dużo drobniejsza od niego więc ta bluza na mnie wisiała..chociaż chyba mu się to podoba bo patrzy na mnie jak reksio na szynkę.
-Jakiś ty romantyczny - stanęłam na palcach aby poczochrać mu kapucyn–
Włosy. Poczochrać mu włosy na których była tona lakieru od szwarckpoopa.
-Ta..lepiej wrócę już do domu bo jeszcze się rozchoruje. - zabrał moją rękę ze swojej głowy jak jakąś ścierkę..hotuwa.
-A mogę iść z tobą? Wiesz, jest jeszcze wcześnie, a wszyscy w domu już śpią więc będę się tylko nudzić, a po tweetach Bastusia wnioskuje, że trochę wam się nudzi. - wzruszyłam ramionami udając, że jego odpowiedź mnie nie ruszy, nie ważne jaka by była. Remusiulek tylko skinal głowa jako potwierdzenie i od razu ruszył w stronę domu. Coz za gentelman..

Ich dom był dosłownie na przeciwko tego mojej ciotki. W głowie już zapaliła mi się żaróweczka, przecież mogę ich podglądać przez swoje okno! To będą wspaniałe wakacje.
Chcąc wejść do środka Rem stanął przed drzwiami wyciągając swoją dłoń w moją strone. Uśmiechnelam sie delikatnie, kladac delikatnie moje palce na jego dloni, gdy nagle trzepnal moja reke przewracajac oczami.
-Nie łapa idiotko..telefon oddaj. Nie mam ochoty potem ogladac zdjec swoich gaci na insta.  - westchnal zrezygnowany..co go nagle tak ugryzlo? Zeby jeszcze trzymam orzy sobie..
-Co jak co, ale ten widok zachowalabym dla siebie. - mimo wszystko dla swietego spokoju wsadzilam mu moj telefon do lapy i otworzylam drzwi.
Gry wraz z Remigiuszem przekroczyliśmy próg ich domu, do naszych uszu dotarł głośny krzyk. Bardzo dobrze znam to wycie, to musi być jazgot Eustachego.
-Co tu się dzieje? - zapytałam otulając się bluzą Remka jak typowa matka po rozwodzie.
-Zdaje się, że leci nowy odcinek cooking with Sobiech "Jak spalić makaron i otruć narzeczoną". - zmarszczyłam brwi podchodząc w głąb domu aby ujrzeć Bastusia na kanapie wraz z rzucającym się dookoła Eustachym, który usiłuje wyrwać mu pilot z ręki.
-Przestań! Lepiej usiądź na dupie i podziwiaj jaki jestem piękny! - wykrzyczał Bastuś bijąc swojego najmłodszego brata pilotem po głowie. Remigiusz załamany ich zachowaniem udał się tam gdzie jeże nocą tuptaja.
-Ta!? Włosy ci sterczą! - krzyknał najmłodszy, a ja aż poczułam pisk gdzieś w środku głowy. Teraz już rozumiem dlaczego to Rem jest wokalem, gdyby Eustachy dotknął mikrofonu, papież w watykanie by wyszedł z tego swojego okienka myśląc, że bombardują jego ulubiony kościół satanistów.
Od zawsze powtarzałam, że Papaje to moje bestie, więc jak na fumfle przystało - poszłam opędzlować im lodówke. Piwo, piwo..zioło? Piwo i o! Kabanoski. O dziwo jeszcze nie są zzieleniałe, po tych stojących skarpetkach leżących w korytarzu można było spodziewać się wszystkiego.

Drzwi od łazienki otworzyły się z impetem, a pusta puszka szwarckpoopa przeleciała przez salon uderzając Sobiecha prosto w łeb.
-Który do cholery wydoił mi całą puszkę szwarckpoopa? - zapytał widocznie podkurwiony Remigiusz na co Eustachy korzystając z nieuwagi Sobiecha, wyrwał mu pilot z ręki.
-Ja mam naturalnie piękną grzywę, nie muszę jej spermić jakąś chemią. - odparł dumnie Eustachy przełączając cooking with Sobiech na program przyrodniczo-edukacyjny o żółwiach lądowych.
-Wiesz, że Luizki tu nie ma, jakos musze dbac o moje owłosienie! - obrócił się w stronę Remigiusza z lekkim przerażeniem w oczach. Zmarszczyłam brwi podchodząc do niego bliżej. Dotknęłam delikatnie jego włosów i nie były one wcale polakierowane.
-Zaraz przecież one są…o mój kurwa boże - zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji szybko zabrałam rękę z jego głowy. Rem z wkurwienia przeszedł w stan japierdole czy ktos mnie moze stad kurwa zabrać natomiast ja wbrew pozorom bawie sie swietnie.
-Ej Remi a co ty taka dziurę masz na czole? - zapytał Bastuś na co natychmiast zareagowałam..nie muszą o wszystkim wiedzieć.
-Dobra chłopcy wiecie co? Nie ma co się załamywać, jesteśmy na podlasiu, nic gorszego w naszych życiach już się nie przydarzy! - rzuciłam się na kanapę obok Eustachego który z uśmiechem oglądał kopulacje żółwi..zjarany. Zabrałam mu pilot z ręki i z bólem serca przełączyłam jego zółwiki. Nic ciekawego nie było w tej telewizji..żałosne. Postanowiłam więc wejść na youtube i odpalić im wesołe szczurki. Atmosfera od razu jakoś tak się poprawiła.
-A propos szczurków..- uśmiechnął się Eustachy wyjmując z kieszeni woreczek z białym proszkiem. No tego się nie spodziewałam..
Wyrwałam mu z ręki torebeczkę otwierając ją. Konsystencja proszku była dość dziwna i pachniała..zaraz zaraz.
-Ej czy to jest…mąka ziemniaczana? Kurwa Eustachy! - krzyknęłam waląc go poduszką prosto w twarz.
-Czy to są prochy Henrego!? - krzyknął Remigiusz rzucając się na nas jednak przez to woreczek wypadł mi z ręki, a prochy Henrego rozsypały się do miski z chipsami..
-Cóż..przynajmniej jest wśród swoich - westchnął Sobiech wstając z kanapy.
-Wszyscy śmierdzicie - powiedział z disgusting na twarzy po czym poprawił swoją bujną fryzurę i udał się chuj wie gdzie.
-Przepraszam Remi ja..ja nie chciałam. Wiem jak bardzo był dla ciebie ważny, ale..wiesz co, to się może jeszcze jednak wyklepie.
-Nie, to już się nie wyklepie - odparł Eustachy klepiąc Remka w dupe i wstał z kanapy.

Jego humor znowu się zepsuł, a ja czułam się po części winna tej całej sytuacji..już chciałam go znowu zacząć przepraszać gdy do nagle usłyszeliśmy głośne walenie w drzwi. Żaden z braci nie raczył ruszyć swej szanownej dupki więc Remek musiał wstać i podejść do drzwi.
Poszłam za nim bo aż sama się zdziwiłam kto o tej godzinie mógłby im przeszkadzać w spokojnym życiu..zwłaszcza w niewolnicy kościelnej.
Przed drzwiami stała moja ciotka z skarpetą wypełnioną zmrożonym masłem oraz wujek z wężem ogrodowym..co oni..?
-Dosyć tego! - krzyknęła ciotka Iwona przybliżając maspete do twarzy Remka na co on tylko uniósł ręce w geście poddania się.
-Ciociu? Co jest o co chodzi? - zapytałam nadal zmieszana. Położyłam dłoń na ramieniu Remka dając mu tym samym znak, że jestem jego Pudzianem i nie pozwolę mu oberwać skietą.
-Marzenko!? A co ty tu robisz?
-Ciociu mówiłam ci..odpuść mu..są młodzi chcą się bawić!
-Zaraz..czy to nie ten twój chłopak? Jak mu tak? Roman? - zapytał wujek Gracek poprawiając swoje okulary by lepiej przyjrzeć się chłopakowi.
-Chłopak? - zapytał Remigiusz patrzac sie na mnie ze zdziwieniem. Widziałam już jak ciotka zarzuca skarpetą pełną masła. Spojrzałam na Remigiusza wewnętrznie przepraszając go za to co teraz zrobię. Stanęłam delikatnie na palcach ponieważ jestem taka malutka słodziutka i go pocałowałam. Skrzywiłam się delikatnie ponieważ na jego ustach poczułam jeszcze resztki Katarzyny, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Mój chłopak. A teraz przepraszam, chciałaś wnuki prawda? - zapytałam z uśmiechem zamykając im drzwi przed twarzą.
- Too..może byśmy..
-Żadnych wnuków. - odpowiedział stanowczo.
-Oj nie o to mi chodziło! No weź przynajmniej nie będą cię już nękać!
-Za to ty mnie nękasz. I skąd ona w ogóle wzięła pomysł na skarpetę z masłem!? - chciałam już odpowiedzieć lecz wymachnał agresywnie łapami uderzając w twarz swojego brata, który wychodził akurat z sypialni. Eustachy odwrócił się by powiedzieć do brata:
-Remek..uderzyłeś mnie. Po prostu mnie uderzyłeś. - przytulił się do Maciusia
-Niektórzy nie potrzebują maślanej skarpety by skrzywdzić inną osobę..chodź Eustachy, idziemy pooglądać świnkę peppe. - zarzuciłam ręke na jego ramie i odeszliśmy jak najdalej od Remigiusza czyli pięć kroków dalej prosto na kanapę.
Biedactwo moje..Remigiusz powinien się opanować bo inaczej sama wezmę w rękę skiete.


Papaje Next DoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz