Co zdarzylo sie w Kolorado cz1

18 9 0
                                    

Marzenka Pov

Trochę czasu minęło zanim chłopcy się domyli z tego kisielu, jednak nadal trwało to krócej niż próba przywrócenia Eustachego do życia. Nikt z nas do końca nie wiedział czy on jeszcze żyje, z jednej strony coś tam oddycha, a z drugiej to nawet nogą nie poruszy.

-Może zbyt długo jest trzeźwy? Pamiętasz co było w Kolorado? - zapytał Sobiech, który od godziny odklejał taśmę z nóg, starając się nie wyrwać przy okazji swojej skóry. Przewróciłam oczami i chwyciłam kawałek taśmy pociągając ją mocno wyrywając przy tym wszystkie jego włosy.
-Ała kurwa! Wyrwałaś mi właśnie moją męskość! - wydarł się ze łzami w oczach. No doprawdy, tragedia.
-Właśnie się przyznałeś, że nie masz penisa. - stwierdziłam surowo. Chciał coś odpowiedzieć, ale wepchnęłam mu pieroga z masłem do pyska.
Czysty i pachnący Friz dźgał widelcem Eustachego w policzek, próbując pobudzić jego funkcje życiowe.
-Co się stało w Kolorado? - zapytał Friz poddając się. Wbił widelec w stolik do kawy, ktory okazal sie byc ciastem i zjadł jego kawałek.
-To nieistotne. Kolorado to inny temat, nie poruszamy tego - westchnął Remigiusz definitywnie załamany zaistniałą sytuacją.
-Też nie wiem o co chodzi..-zmarszczyłam brwi siadając Remigiuszowi na kolanach, lecz ten zrzucił mnie na ziemię.
-Sorry, odruch rzucania tym co nie jest potrzebne. - wypowiedział chamsko na co tylko rzuciłam mordercze spojrzenie jak rasowy moher pod kościołem na alternatywna julke w siatce na salceson.
-O co ci znowu chodzi? - zapytałam. Ciuchcia zaczął coś pilnie notować w swoim notatniczku, jego wyraz twarzy wykazywał niemałe podniecenie, w jego oczach było aż widać dygające siurki.
Remigiusz zignorował moje pytanie, wyrwał mu dzienniczek z ręki czytając na głos.
-Odtrącam cię jak grzybiarki maluchy
W twoich oczach pełzają karaluchy
Lecisz na ziemię i krwawisz mymi łzami
Nigdy już nie będzie siura między nami…co to kurwa ma w ogóle być? Nie będziemy pisać żadnych miłosnych smętów - przewrócił oczami drąc kartkę i wpychając ją Eustachemu do nosa, jednak ten ani drgnął. Zastanawiałam się czy zamawiać mu różową trumnę czy raczej sam się obsra, zmartwychwstanie i ją sobie sam zaprojektuje.
-Poza tym jest to napisane okropnie, w połączeniu z melodią będzie brzmiało gorzej niz śląskie biesiady, a uwierzcie mi, nikt nie chce aby Faworki z Dżemem dawały vibe polskiego wesela, równie dobrze można byłoby napisać balladę o pijanym pedofili wujku i zlizywaniu rozbitej wódki z kolana - przewróciłam oczami kucając nad Eustachym. Obecny ciałem, duchem niekoniecznie*
-Moge zapytac..na jakim jestes rozszerzeniu? - zapytał Remigiusz z przerażeniem w oczach.
-Oj gwiazdeczko, jedyne co rozszerzam to nogi przed tobą - machnęłam ręką jak rasowy gej po czym rozłożyłem nogi kładąc dłoń na swoim Stefanie. Remigiusz okazał niemałe disgusting na twarzy, aż mu smarek z nosa poleciał.
-Dobra stul pysk blondi, co było w tym Kolorado? - zapytał Friz wkładając Eustachemu jego pałeczki do nosa, robiąc z niego ufo.
-Jaka kurwa blondi, czy ty wid- nie dokończyłam ponieważ Sobiech zakleił mi usta taśmą z resztkami jego włosów.
-Kolorado..lepiej usiądźcie wygodnie. - powiedział Bastuś upijając łyk przeterminowanego wina z krwi dziewic.

Sobiech pov
04.07.2018
Denver, CO

Kolejny dzień budzę się u boku mojej ukochanej kobiety. Czy w życiu może być coś piękniejszego? Piękna baba, dobry kontakt z mamą i rodzeństwem, kochający fani, pieniądze sława. Bez dwóch zdań, śmiało mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Przytuliłem Luizke bardzo mocno, leżała do mnie plecami..naga. Od razu nabrałem ochoty na małe conieco.  Szepnąłem jej słodkie słówka do ucha, odchylając lekko jej blond włosy by ujrzeć jej piękną twarz..wygląda jakoś dziwnie.
Odwróciłem ją w swoją stronę przez co od razu spadłem z łóżka, przy okazji skopując ją na ziemię..a raczej jego.
-Kurwa mać Eustachy! Co ty odpierdalasz!? - wykrzyczałem na co on tylko złapał się za głowę.
-Nie drzyj się tak bo mi mózg cipą wypłynie - westchnął załamany, owijając się kołdrą by zakryć swojego węgorza.
-Mam już tego dość Eustachy. Przesadzasz z tymi szczurkami i gdzie jest do cholery moja kobieta!? - założyłem w pośpiechu spodnie, przy okazji zerkając pod łóżko czy czasem jej tam nie ma.
-Nie wiem, film mi się urwał jakoś w momencie gdy Luizka z Samantą robiły mi wir zdarzeń - wyszedł z pokoju, a raczej próbował się z niego wyczołgać bo obijał się o ściany.
-Czy ty chcesz mi powiedzieć, ze wciagaliscie szczurki w trojke? - zapytalem troche podkurwiony. Co prawda lubie sobie czasami przesadzic z bourbonem braci Salbababa, ale narkotykow nigdy sie nie tykam, juz wystarczy, ze musze patrzec jak moj najmlodszy brat sie stacza.
-Mordeczko ty moja - powiedział spokojnie ściskając moje poliki jak typowa babcia którą w końcu odwiedził wnuk by zgarnąć symboliczną stóweczke.
-Nie ważne jaką kurwą jestem, nie dam swojej babie swojego towaru. Nie dlatego, że o nią dbam, jestem po prostu egoistą. - zabrał swoje ręce z mojej twarzy, rozglądając się po pokoju.
-A teraz wybacz mi, musze się najeść przed śniadaniem. - już chciał wychodzić gdy złapałem go za ręce i rzuciłem na łóżko.
-Mam tego dosyć Eustachy. Bez przerwy jesteś na haju, nie da się z tobą normalnie porozmawiać, naprawde juz przesadzasz. Jesteś uzależniony od tego gówna..-splotłem ręce na klacie patrząc na niego wymownym wzrokiem.
-Spierdalaj, sam nie rozstajesz się z lakierem do włosów - warknął zirytowany Eustachy.
-A widziałeś swoje? Tak wczoraj przećpałeś, ze jebnąłeś się na blond. Prosze cie o JEDEN dzień bez tych prochów, bez zioła, zwyczajnie na czysto.
-Niech ci będzie, dla mnie to żaden problem - powiedział i wstał.
-A ty gdzie? - zapytałem wkurzony, że już wstaje i pewnie idzie się naćpać.
-Założyć gacie platfusie..

Papaje Next DoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz