miłosć i różowe kaczuszki

19 7 0
                                    


Z góry was przepraszam za to jak słaby jest ten rozdział, ale to tylko dlatego, że zbliża się finał który będzie w ciul zajebisty!

Marzena pov

Gdy dotarłam na komisariat chłopców jeszcze tam nie było jednak na moje szczęście nie musiałam czekać na nich zbyt długo. Po niecałych pięciu minutach przyjechał radiowóz na sygnale, a z niego jeden z policjantów pomógł wyjść Eustachemu. Krew lała mu się z nosa jak z hydrantu, oczy miał przymrużone, a dłonie..owinięte bandażami. Ten widok mnie przeraził, każdy wie, że palce to najlepszy sprzęt Eustachego i działa nimi cuda, sprawia że każdej kobiecie..i mężczyźnie..uginają się nogi z wrażenia.
Nic dziwnego, w koncu naprawde dobrze gra na perkusji.
Policjant wprowadził go na komisariat nie dając mi nawet nic powiedzieć. Drugi z nich zrobił to samo z Sobiechem, którego jedyną raną wojenną były potargane włosy, więc już z góry wiedziałam, że to on najbardziej ucierpiał w wojnie o brzozę.
Pozostało pytanie..gdzie mój Remigiuszek?
Wbiegłam do środka od razu szukając wzrokiem policjanta, który wprowadził tam chłopaków. Sobiech siedział w celi zakuty w kajdanki natomiast Eustachy siedział na krzesełku przykuty kajdankami do stołu. Widać, że mama Sobiech walczył dzielnie o swoje dzieci…
-Eustachy gwiazdeczko - kucnęłam przy nim poprawiając mu włosy, które wpadały mu do oczu. - Gdzie Remusiek? - położyłem dłonie na swoich kolanach. Gdyby tylko w tamtych naleśniczkach był szczurek lub chociaż zioło..jestem pewna, że Eustachy by wtedy rozniósł cały brzozowy las.
-Nyan - wymamrotał przecierając oczy jedną ręką. - Więc..kilkukrotnie uderzył głową w brzozę i ten..i mu się wziumneło, potem wyrzucił z siebie dużo brzydkich słów na K i J…i wziumnął stamtąd.
-Ale co to ma znaczyć, że wziumnął..- zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc w ogóle tego co do mnie mówi. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, zostałam.brutalnie wyrzucona przez policjanta na zewnątrz.
-Halo!? Co pan robi!? - wydarłam się próbując uwolnić z rąk policjanta.
-Możesz mi chociaż powiedzieć kiedy ich wypuścicie? - zapytałam gdy mężczyzna mnie puścił, a raczej walnął jak workiem ziemniaków na ziemię.
-Wróć z opiekunem to pogadamy - wychrypiał splatając ręce na piersi.
-Aha? Jestem pełnoletnia w dodatku ten uroczy to mój szwagier. - machnęłam ręką wstając z ziemi jednocześnie otrzepując się z piachu. - Do tego drugiego się nie przyznaje.
-Ta? A ja jestem princeska zeberka - powiedział ironicznie robiąc obrót jak baletnica co wyglądało dość komicznie bo bliżej mu do dorodnego czekoladowego obwarzanka.
Świetnie, po prostu świetnie. Znam jednak jedną osobe, która może temu zaradzić..

Siedem minut, cztery sekundy i siedem setnych później.

-No i po co ci to było? - zapytała ciotka Iwona wkładając Eustachemu tampon do nosa.
-Pani Iwonko..to moi bracia nie mogłem zostawić ich samych pod tą brzozą. Jeden za wszystkich czy jakoś tak - westchnął pochylając głowę do przodu ponieważ moja ciotka mu tak kazała. Próbowała odciąć kajdanki jednak ani rusz.
-Te! Ty gruby! - wydarła się podchodząc do jednego z policjantów. - Rozkuj to dziecko, nie widzisz, że płacze!? - dziecko? No nieźle. Gdy tylko policjant chciał się jej odgryźć, ciotka Iwona wyskoczyła mu ze skarpetą pełną masła więc ten posłusznie uwolnił Eustachego.
-To może się w końcu dowiem co tu się stało? - zapytałam z nadzieją, że ktokolwiek udzieli mi odpowiedzi.
-Pan Sobiech Franciszek Tancerz został zatrzymany z powodu podejrzenia posiadania narkotyków. - wytlumaczyl policjant. Bardziej niż posiadanie prochów zdziwiło mnie jego drugie imię.
-Serio? Franuś? - wybuchnęłam śmiechem.
-Czyli Eustachy jest niewinny tak? Mogę go zabrać do domu? - zapytała ciotka Iwona, chwytając Eustachego za dłoń jakby był jej małym synkiem.
-Ta bierz go stąd, nie mamy sprzątaczki, a nikt tej krwi nie zmyje przez kolejny tydzien. - odparł policjant. Jeden problem z głowy..Sobiech mnie nie obchodzi więc jeszcze tylko znaleźć Remigiuszka i po sprawie. Gdy zaczęłam wychodzić Sobiech darł się, że przecież ma prawo do chociaż jednego telefonu.
Wróciłam do domu z moją ciotką i ku mojemu zdziwieniu Remigiusz siedział w samych bokserkach i skarpetkach u nas na krześle, a nad nim stał mój wujek który darł się trzymając wąż ogrodowy.

Papaje Next DoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz