Po jakże długiej i intensywnej rozmowie trwającej minutę i trzydzieści siedem sekund, mój przyjaciel Friz zgodził się na pomoc. Kiedyś uratowałam mu życie przed gigantycznym karłem, który próbował zjeść jego trzustkę na gondoli płynącej przez pustynię w Bangladeszu, więc zwyczajnie wisiał mi przyjacielską przysługę.
Schowałam telefon do kieszeni i podeszłam do Remigiusza, który w różowym sexi fartuszku gotował ruskie pierogi na połamanej patelni.
-Ja będę już lecieć skarbuś, jestem zmęczona. Jutro przyjdę razem z Frizem i weźmiemy się za ciebie ostro. Znaczy ja sie wezme, on tylko pomoże z piosenką. - poklepałam.go po ramieniu po czym odeszłam..z nadzieją, że to nie był sen.*muzyczka niczym w windzie*
Wieczorem o godzinie jedenastej rano, obudził mnie dźwięk dzwonka, którym było ostre pierdolnięcie w Koszmarku, na skutek czego spadłam z łóżka waląc się twarzą w dywan. Brudny dywan.
Odebrałam telefon. Dzwonił Friz z wiadomością, że będzie za niedługo.
Ubrałam się szybko spoglądając przez okno na dom Papayów.
O.mój.kurwa.bobrze, zobaczyłam czyjąś dupę przez to okno, nie wiem czyja, ale identyczna jak bułeczki maślane ciotki Iwony.
Jednak nie było to dupsko Remigiusza, więc zrezygnowałam z patrzenia. Chociaż czego mogłam się spodziewać, co jak co, ale bądźmy szczerzy, on nie ma dupy. Jego jedynym atutem jest klata, a o zawartości bielizny lepiej się nie wypowiem. Oczywiście chodzi mi tu o st00pki.
Zbiegłam po schodach jednak na samym dole czekała na mnie matka. Przewróciłam zirytowana oczami.
-No co znowu? - westchnęłam wymijając ją i kierując się do drzwi.
-Mogę wiedzieć od kiedy odwalasz takie akcje? - zapytała z wyrzutem.
-A co ci do tego? Nawet nie jesteś moją matką. Raczej dzisiaj nie wrócę, realizuje plan, a jeśli chcesz z tego jakąś część to siedź cicho z ciotką i podniecaj sie moim hot chłopakiem. - odwróciłam się aby założyć buty, co prawda jest to blisko, ale mam dziurawe skiety..
-Ta..on nigdy cię nie pokocha.
-Jakby mi na tym zależało.. - zawiązałam mocno buty po czym wybiegłam z domu wpadając chłopcom do mieszkania.-Dobra chłopaki prosta a...kcja..- zamarłam widząc to co widzę. Remigiusz wisiał do góry nogami na żyrandolu strzelając klopsikami z procy w leżącego na ziemi Eustachego tulącego rudego ulanego kota, który miał w pysku pełno pianek, jednocześnie Eustachy był podduszany nogami przez pół nagiego Bastusia zakneblowanego silver tapem.
- Dzwonie do waszej matki. - zagroziłam na co wszyscy chórem wykrzyczeli glosne:-NIE!!
Remigiusz pov.
Noc minęła mi bardzo spokojnie, o dziwo nawet się wyspałem, a to zdarza się bardzo rzadko. Obudziło mnie głośne miauczenie, zresztą chyba nie tylko mnie bo całą trójką zebraliśmy się jednocześnie na korytarzu. Przećpany Eustachy był nie do zniesienia, a niewyspany? Wyobrażacie sobie jaka to udręka?
-Co jest kurwa, co tak napierdala jak dziadowski bicz? - wymamrotał Eustachy przecierając oczy ze zmęczenia. Sam nie wiedziałem do końca co się dzieje, ale słysząc miauczenie wnioskuje, że chodzi o kota.
-Nie wiem, my w ogóle mamy kota? - zapytał Bastuś otulając się sztywną kołderką.
-Nie, chyba, że Eustachy po wczorajszym pokerze wygrał kota i o tym zapomniał. - wraz ze starszym bratem zetknęliśmy osądzająco na Eustachego, który tylko uniósł ręce w geście obronnym.
Poszliśmy za donośnym miauczącym dźwiękiem aż do salonu gdzie na żyrandolu siedział rudy kot.
-Dobra chłopaki, misja specjalna. A więc co trzeba zrobić? - zapytałem sięgając po paczkę śniadaniowych pianek.
-Uratować kota.. - odpowiedzieli zgodnie.
-A czego nie wolno robić? - zapytałem z uśmiechem wciskając Bastusiowi piankę do ust.
-Zjeść kota.. - klasnąłem w dłonie dumny z moich chłopców. No nareszcie się czegoś nauczyli, niby to ja jestem ten środkowy, ale zdecydowanie najbardziej rozważny.
-Gratuluje panowie! Nie wiem jak wy, ale ja czuje, że to dobry znak. Czas rozpocząć misję uratować Stefana - zacząłem rozglądać się po pokoju aby znaleźć jakąś prostą drogę na sufit.
- Kici kici - zamruczał Bastuś wyciągając ręce w stronę kota lecz ten tylko głośno na niego zasyczał. -Spokojnie Stefan! My chcemy ci tylko pomóc.. - uśmiechnął się do niego co nie przyniosło żadnych skutków.
-Kurde on naprawde sie boi.. - westchnąłem zmartwiony. Co jak co, ludzi nienawidze, ale kotki? No spójrzcie tylko na tego słodziaka..
CZYTASZ
Papaje Next Door
PoetryMłoda dziewczyna niechętnie spędza wakacje ze swoją rodziną na Podlasiu, lecz jeszcze nie wie, że te dni staną się nejlepszymi w jej życih.